Boska Komedia (Stanisławski)/Raj - Pieśń XXXI

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
PIEŚŃ
TRZYDZIESTA PIERWSZA.

W postaci tedy śnieżnobiałej róży
Ukazał mi się zastęp wojów święty,
Co go krwią swoją Chrystus Pan poślubił;
A drugi, który ulatując widzi,
I wiekuiście śpiewa chwałę Tego,
Który go swoją miłością zapala,
I dobroć, co go tak wysoko wzniosła, —
Jako rój pszczelny, który się naprzemian
To w kwiatach nurza, to znowu powraca,
Gdzie praca jego słodyczy nabywa, —
Spadał do łona olbrzymiego kwiatu,
Który się liściem tak obfitem zdobi,
I znowu ztamtąd wracając się wznosił,
Gdzie miłość jego ma przybytek wieczny.[1]
Płomienne lica, skrzydła miały złote,
A wszystko inne tak czystej białości,
Że jej śnieg żaden niedorówna nigdy.
Kiedy do wnętrza zstępowały kwiatu.
Po rządkach jego wskośnym lotem niosły

Pokój i zapał wysoko nabyte.
Ani to było zawadą dla wzroku,
Ani dla blasku, że pomiędzy kwiatem
A wysokością środkiem się unosił
Tłum tak niezmierny wciąż ulatujący;[2]
Bo jasność Boska świat przenika cały,
O ile on jest godnym tej jasności,
Tak że nic dla niej tamą być nie może.
Całe królestwo ciche, a radośne,
Dawnym i nowym ludem zasiedlone,
Wzrok swój i miłość w jeden cel utkwiło.[3]
Światło troiste, co w jedynej gwiaździe
Iskrząc się, tak ich nasycasz widzenie, —
Spojrzyj na zamęt naszego padołu!
Jeśli przybyli od tej świata strony,
Którą codziennie okrywa Helice,
Wirując razem z ukochanym synem,
Zdumieniem zdjęci Barbarzyńcę stali,
Ujrzawszy Romę i jej dzieła wielkie,
Gdy się Lateran nad śmiertelne rzeczy
Podniósł wysoko; toć ja, który teraz
Z ludzkiej do boskiej wstąpiłem dziedziny,
I do wieczności z doczesnego bytu —
Z Florencji między lud mądry i prawy —
Jakże musiałem być zdumienia pełny.
Zaiste — dziwem i radością zdjęty,
Rad, nic nie słysząc, stałem oniemiały.[4]
A jako pielgrzym ślubów swych świątynię

Rad rozpatruje i w duchu się cieszy,
Że innym o jej opowie budowie;
Tak, przenikając wzrokiem jasność żywą,
Wodziłem oczy me po stopniach kwiatu
To wdół, to wgórę, to znowu dokoła.
Widziałem lica miłością przejęte,
Ozdobne światłem i uśmiechem własnym,
A ich postawy strojne w zacność wszelką.
Już wzrokiem moim objąłem był całą
Ogólną formę Raju, chociaż stale
Na żadnej części nie wstrzymałem oczu,
I ku mej Pani z noworoznieconą
Żądząm sie zwrócił, chcąc pytać o rzeczy,
Które wątpliwość w duszy mej budziły;....
Jednegom pragnął, a drugie się stało;
Mniemałem ujrzeć Beatriczę moją,
A obaczyłem starca, co podobnie
Jak one błogie duchy był odziany.
Po licach jego i w oczach rozlana
Radość łagodna, a postawa słodka,
Jakaby ojcu czułemu przystała.[5]
— A gdzież jest Ona? zawołałem nagle.
A on: „Ażebym żądzę twą uwieńczył,
Mnie z miejsca mego Beatrix wysłała;
A jeśli wgórę spojrzysz tam od szczytu
Na trzeci stopień, — obaczysz ją znowu
Na tronie przez jej zasługi zdobytym.“ —
Podniosłem oczy, nie odpowiadając,

I obaczyłem otoczoną wieńcem
Z odbitych przez nią wieczystych promieni.
W najgłębszej morza nurzając się toni
Śmiertelne oko nie jest tak odległe
Od stref najwyższych ciskających gromy,
Jak od Beatrix wzrok mój był daleki;
A przecież to mi nie było zawadą,
Ażeby obraz jej nie sięgał do mnie. —
— O Pani, w której nadzieja ma żyje,
Któraś raczyła dla zbawienia mego
Ślady twe w piekieł zostawić otchłani,[6]
Za tyle rzeczy, com je dotąd widział,
Uznaję wdzięcznie i łaskę, i dzielność
Potęgi twojej i twojej dobroci.
Wszelkiemi drogi, wszelkiemi sposoby,
Które ten skutek sprawić były w stanie,
Tyś mnie z niewoli do wolności wzniosła.
Chciejże wspaniałość twą zachować dla mnie,
By dusza moja przez cię uzdrowiona
Mogła się z ciałem rozstać miła tobie! —
Tak jam się modlił; a choć tak daleka,
Przecież spojrzała na mnie uśmiechnięta,
I ku wiecznemu źródłu się zwróciła. —
Wtem starzec święty: „Ażebyś do szczytu
Drogi swej doszedł (dla czego mnie właśnie
Święta jej miłość i prośba wysłały),
Przeleć oczyma ten ogrójec wieczny;
Widok ten mocniej wzrok twój rozpłomieni,

Byś wyżej sięgnął po promieniu bożym.
A niebios Pani, dla której miłością
Pałam bez końca, da nam łaskę wszelką;
Albowiem jestem jej Bernardem wiernym.“
Jak człowiek, który z Kroacyi może
Przychodzi widzieć Weronikę naszą,
Nie syty wcale dawną o niej sławą,
I mówi w duszy, dopóki ją widzi:
O Chryste Jezu, mój prawdziwy Boże!
Takież to było oblicze Twe, Panie?
Takim ja byłem, podziwiając miłość
Płomienną tego, który już na świecie
W widzeniach przedsmak miał tego pokoju.[7]
— „O synu Łaski — przemówił on do mnie —
Nie poznasz tego radości żywota,
Jeśli wdół tylko będziesz się wpatrywał;
Spójrz na te koła, aż do najwyższego,
Abyś mógł dojrzeć, gdzie Królowa siedzi,
Której królestwo to hołduje korne.“ —
Podniosłem oczy; a jak o poranku
Wschodnia część nieba jasnością przenosi
Tę, w której słońce głowę swoją składa;
Tak oczy moje, jakoby z doliny
Idąc pod górę, na najwyższym szczeblu
Ujrzały miejsce, co w obwodzie całym
Nad wszystkie inne światłem górowało.
A jako miejsce, gdzie czekamy wozu,
Którym Faeton kierować nie umiał,

Płomienniej gore; a po obu stronach
Światło jakoby przyćmione ubywa;
Podobnie owa chorągiew pokoju
Żywiej płonęła w środku, i łagodnie
Wszystkie dokoła przyćmiewała blaski.[8]
Więcej tysiąca Aniołów widziałem,
Różnych od siebie blaskiem i postawą.
Jak rozwartemi igrały tam skrzydły,
Widziałem, na te ich pląsy i pienia,
Taka się piękność uśmiechała błoga,
Że radość była w oczach wszystkich świętych.
Chociażbym równe miał bogactwo mowy,
Jak wyobraźni, ani bym się ważył
Wydać najmniejszą cząstkę tej rozkoszy!..
A Bernard, widząc jak utkwiłem pilnie
Oczy me w przedmiot wrzącej żądzy jego,
Z taką miłością obrócił nań swoje,
Że moje jeszcze ogniściej patrzały.







  1. Na listkach Róży zasiadają święci, odkupieni krwią Chrystusa, a między nimi i przybytkiem Boga unosi się tłum Aniołów, jako rój pszczelny.
  2. Unoszący się tłum aniołów nie przeszkadzał świętym widzieć jasność boską, ani tej jasności przenikać ku nim.
  3. Królestwo niebieskie mieści w sobie świętych Starego i Nowego Zakonu.
  4. Mowa tu o Barbarzyńcach przybyłych od północnej strony: Wielka Niedźwiedzica (Ursa major), nosi także nazwę Helicy, a gwiazda polarna oznaczaną bywa imieniem syna jej Boota. — Lateran — świątynia chrześcjańska, zbudowana przez Konstantyna Wgo., wzięty tu jest w znaczeniu ogólnem Kościoła Chrześcjańskiego.
  5. Tym starcem jest Śty Bernard, znany ze swego nabożeństwa i czci gorącej ku Najwiętszej Pannie (ur. 1091 † 1153).
  6. Beatricze, posyłając Wirgiljusza na ratunek Dantemu, zstępowała do otchłani piekielnej (Ob. P. II. Piekła),
  7. W Rzymie przechowuje się chustka Śtej Weroniki, którą ona podała Chrystusowi do otarcia z oblicza Jego kroplami spadającego potu, a na której odbiły się i nazawsze zostały rysy twarzy Zbawiciela. Relikwja ta nazywa się Sudarium.
  8. Chorągwią pokoju nazywa Poeta Najświętszą Pannę.