Bolesne strony erotycznego życia kobiety/Wstęp

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Adolf Klęsk
Tytuł Bolesne strony erotycznego życia kobiety
Podtytuł Bolesne strony płciowego życia kobiety
Wydawca Ars Medica
Data wyd. 1930
Druk Drukarnia Vernaya Sp. Akc.
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Dla nas nic niema! My jak niewolnice
Zmuszone dźwigać do śmierci kajdany,
Dla nas nic niema! Życia tajemnice,
To świat nam obcy, odległy, nieznany.

H. Zbierzchowski
(„Przed wschodem słońca“)

Gdy mężczyzna w swych drapieżnych objęciach trzyma kobietę, która z zamglonemi oczyma oddaje mu z całą ufnością swe usta, nie przypuszcza nawet, jak wielki psychologiczny proces odbywa się często wtedy w jej duszy!
Tak zwani Don Żuani i pogromcy serc niewieścich są zato zdania, że wszystkie kobiety są jednakie i mają dlatego nieraz „swój system“, zawsze ten sam celem zdobywania kobiet, twierdząc, że prędzej czy później zaprowadzi ich do pożądanego celu.
A jednak nie trudno nam będzie wykazać, że jakkolwiek czasem kobieta oddaje się mężczyźnie pozornie sama nie wiedząc dlaczego, to jednak czyni to zawsze pod pewnem złudzeniem lub czarem chwilowym, który potem często rychło, lecz już niestety za późno — pryska!
Są różne typy kobiet — lecz zato często podobne są ich marzenia! Niestety, nieraz szare codzienne i nieubłagane życie każe im szukać wyśnionego ideału w pospolitej gmatwaninie życia, szukają go też, łudząc się ciągle, że go znajdą i biorą często kiepską tegoż imitację za oryginał i stąd wydaje się owym zdobywcom serc kobiecych, że wszystkie kobiety są jednakie.
Chwile złudnej rozkoszy płaci potem kobieta nieraz życiem całem i nie pozostają jej potem nawet miłe wspomnienia, które często w życiu są piękniejsze od rzeczywistości.
Niniejszy szkic ma też za zadanie opisać typy pewnych kobiet i przedstawić bolesne strony erotycznego życia kobiety. Może nie jednemu nie podam tu nowych szczegółów, czytamy bowiem o tem ciągle w powieściach, obserwujemy te tragedje serc na scenie i filmie, lub nawet jesteśmy sami bohaterami lub ofiarami ich w życiu — sądzę jednak, że zebranie i pewne ugrupowanie tej kwestji na jednem miejscu może odda komuś choćby małą korzyść, może otrzeźwi kogoś jeszcze na czas, może poruszy jego sumieniem, gdy przypomni sobie, że nieraz za lekkomyślną chwilę i fałszywe uczucie mężczyzny, płaci potem kobieta nietylko łzą goryczy i rozczarowaniem, ale rozpaczą i złamanem życiem! Piszę te słowa nie w myśli, by jakaś młoda panna z drżeniem zaciekawienia brała moją pracę do ręki, sądząc, że znajdzie w niej opis tajemnic alkowy małżeńskiej i rozkoszy miłości, ale owszem piszę tu w sensie zupełnie przeciwnym. Wprawdzie chcę szczerze opisać, co się wokoło nas dzieje, ale właśnie dlatego, by sprawy erotycznego życia kobiety nie były tylko tematem cichych szeptów zaciekawienia i podniecenia, lecz abyśmy na nie zapatrywali się z prawdziwej strony, a strona ta często jest dla kobiety kielichem goryczy, tańcem miłości i śmierci, zerwaniem pasma marzeń i raną duszy, której nieraz ani czas ani życie zagoić już nie jest w stanie — są bowiem cierpienia i rany nieuleczalne i wtedy człowiek z żalem powiedzieć sobie musi: niestety, już — zapóźno!

Społeczeństwo legalizuje miłość tylko w małżeństwie, wszelkie zaś inne pozamałżeńskie uczucia uważa za niemoralne, na niektóre patrzy przez palce, dając im miano niewinnej kokieterji, flirtu i niejako na nie pozwala, podczas gdy inne głębokie, poważne i szlachetne porywy miłosne jako pozamałżeńskie kategorycznie potępia, przyczem ofiarą pada zwykle kobieta i jej bierze się wszystko za złe i ją tylko zato wyrzuca poza nawias społeczeństwa!
Świat potrzebuje pozorów, by był całym światem, a gdy ich niema, staje się półświatkiem.
Idą też ludzie przez życie dziwnemi nieraz drogami. Główną „legalną“ wloką się nieraz przy sobie przez całe życie skute kajdanami małżeństwa, nie rzadko nienawidzące się pary, marzące tylko o tem, by się rozdzielić, a bocznemi ścieżkami iść muszą kobiety nieraz szlachetne i godne miłości, muszące tylko ciągle tęsknie patrzeć za swym ukochanym, który idzie główną drogą, również ciągle zwracając wzrok ku ukochanej kobiecie, która iść musi tą boczną, bo niema prawa dostępu do głównej. Rzadko udaje się której z nich dostać się na tę główną drogę, a choć się na nią dostanie, to często chce ją ktoś zepchnąć z niej, nie bacząc, że jednak obok jest przepaść głęboka, która te dwie drogi od siebie oddziela. O głębokości jej świadczy to, że wszelkie próby przerzucenia przez nią jakichś pomostów okazują się ciągle bezskuteczne. Mówi się zawsze o miłości pozamałżeńskiej z przekąsem, politowaniem lub oburzeniem, a do kobiet, które wskutek pewnych przeszkód życia nie mogły połączyć się legalnie ze swym ukochanym u stóp ołtarza, zwraca się cały świat z pogardą lub też stara się je moralizować. Lecz jak odbywa się to moralizowanie? Czyż idzie tam ktoś ze szczerością i sercem jak do duszy bratniej lecz biednej i zbolałej? Zwykle bywa zupełnie inaczej, a matka zwracając się do kochanki syna wychodzi z założenia, że ona winna temu „nieszczęściu“ jej dziecka, zapominając, że właśnie często ów syn uwiódł tę kobietę a ona oddała mu tylko swe gorące serce i czystość uczucia łudząc się, że te swe najdroższe klejnoty duszy złożyła w szlachetne ręce. Jest to jedna z tych strasznych niesprawiedliwości, przeciwko której świat kobiecy powinien energicznie zaprotestować i umieścić ją na jednem z naczelnych miejsc na swym sztandarze, niesionym w walce o wolność i równouprawnienie kobiety.
Ciekawą jest rzeczą, że gdy winowajców w podobnych wypadkach szuka się obustronnie, względnie że tak mężczyzna jak i kobieta są za swoją miłość jednakowo odpowiedzialni, moralność (i to prawdziwa a nie udawana i pozorna) jest wtedy zupełnie inną. Westermarck w swem dziele: Historja małżeństwa ludzkiego — wspomina, że u niektórych dzikich ludów, gdy kobieta zajdzie w ciążę pozamałżeńską to surowej karze (czasem nawet śmierci) podlega tak kobieta jak i jej uwodziciel. Tunguzi zmuszają znów uwodziciela do poślubienia ofiary a prócz tego zapłacić on musi rodzicom wysoką karę pieniężną. W innych znów krajach prócz wysokiej kary pieniężnej zostaje uwodziciel oćwiczony publicznie albo na pewien czas wygnany z ziemi rodzinnej. U dawnych Słowian przysługiwało ojcu lub bratu prawo zabicia uwodziciela córki ewentualnie siostry. Wierzyć się też poprostu dlatego nie chce, gdy wielu podróżników opisuje, że ze zdumieniem spotykali oni u dzikich szczepów nieraz taką moralność, o której u nas nawet marzyć nie można, mimo to, że ludzie ci byli zupełnie pozbawieni kultury a stosunki społeczne ułatwiały tam bliskie stykanie się płci ze sobą. O sprawach erotycznych i seksualnych mówi się tam zato zupełnie otwarcie i szczerze — u nas tego czynić nie wolno, choć jasną jest rzeczą, że traktowanie spraw tak ważnych jak stosunku obu płci do siebie, powinno być szczere, jawne i jasne.
Wiarołomstwo bywało i bywa na świecie również niesprawiedliwie karane, bo prawie bez wyjątku ciężkie kary dotyczą tylko kobiet, a bardzo rzadko mężczyzn. Mężczyzna od dawna uważał kobietę za swoją własność, którą mógł dowolnie rozporządzać, to też zapewnie tłumaczy nam straszny barbarzyński zwyczaj oszpecania za karę wiarołomnej żony, który spotykamy nawet w tak kulturalnych krajach jak starożytny Egipt, gdzie żonę wiarołomną karano odcięciem, albo nawet odgryzieniem nosa! W dawnej Szwecji cudzołożnym żonom obcinano włosy i uszy. W Abisynii kara przynajmniej jest łagodniejsza, bo polega ona na ogoleniu głowy. Wierności swych żon wymagają u niektórych ludów mężowie nawet i po swej śmierci, a nie rzadko żona musi zginąć razem z mężem lub w czasie jego pogrzebu. Tak naprzykład u Tatarów jedna z żon, i to zwykle najulubieńsza, musiała się po śmierci męża powiesić. W Afryce (Państwo Kongo) podobnie i w Polinezji i Melanezji zabija się wdowę po śmierci męża. W Indjach mimo energicznych zarządzeń rządu Brytyjskiego jeszcze dotąd tu i ówdzie wdowa ginąć musi na stosie po śmierci męża. Podług podania misjonarza Johna Inglisa na Nowych Hebrydach duszą żonę nawet wtedy, gdy mąż za długo jest nieobecny. W innych znów krajach zakazuje się wdowie wstępować w ponowne związki małżeńskie, albo też oznacza pewien okres czasu, niejako żałoby, po którym dopiero może wyjść ponownie zamąż. Okres ten trwa nieraz i kilka lat. U Arabów i Mandanów wolno wdowie wyjść powtórnie zamąż dopiero wtedy, gdy ogolone po śmierci męża włosy na głowie zupełnie jej odrosną. Zwyczaj oszpecania mężatek utrzymuje się nawet i obecnie. Po wsiach w czasie wesela obcinają pannie młodej włosy (co obecnie wobec krótkich fryzur nie jest takiem nieszczęściem), a u Żydów mężatka musi golić głowę i nosić perukę. U ludów Mahometańskich nie wolno kobiecie ukazywać się na ulicy inaczej jak tylko z twarzą zakrytą, a ukazanie jej obcemu uważane bywa za zbrodnię.
Pożycie jednego mężczyzny z jedną kobietą czyli monogamia jest ideałem, w społeczeństwach kulturalnych przyjętym i nakazywanym przez religję i moralność. Czy zarazem jednak jest ono naturalnym i czy człowiekowi daje zawsze szczęście, to sprawa inna. Mężczyzna wychowywany jest seksualnie zupełnie inaczej jak kobieta, przeciętnie ma sposobność zakosztować już w bardzo młodym wieku zakazanych owoców miłości, nabrać tu doświadczenia i wybrać sobie odpowiednią dla siebie w końcu żonę.
Jakże inaczej zato wychowuje się u nas dziewczęta! Od początku wpaja się w dziewczynę zdanie, że sfera zmysłowa powinna dla niej zupełnie nie istnieć i że tem właśnie różni się od mężczyzny, równocześnie jednak uczy się ją bawić się w mamusię i daje jej lalki do zabawy. Każe się kobiecie młodej ciągle udawać, że ją mężczyźni nic nie obchodzą, że na nią nie działają, że nie płynie w niej krew równie gorąca jak w mężczyźnie, a gdy która z nich jest w uczuciach swoich lub poglądach względem mężczyzn otwartą, patrzy się na nią ze zgorszeniem jak na dziwoląga. Są nawet tacy, którzy twierdzą (mówimy o tem w rozdziale o popędzie płciowym), że kobiety właściwie są bez wrodzonego popędu płciowego, a ten w niej dopiero sztucznie wzbudza mężczyzna. Te wszystkie sprawy prowadzą do tego, że większość kobiet pod względem seksualnym żyje w ciągłej niemal rozterce duchowej, nerwowości, dwulicowości lub popada w histerję o ile nie dbając o nic i nie licząc się z opinją świata, nie rzuci się w wir życia. Wiele kobiet chcąc i nadal uchodzić w społeczeństwie za naiwne i niewinne, żyje udając ciągłą nieświadomość płciową, bojąc się, by ktoś ich prawdziwego mniemania i pragnień w tej sprawie nie odsłonił przed światem, co nie przeszkadza, że tajemnie jednak dają folgę swoim uczuciom. Na kobiety takie wymyślono termin pół-dziewic. Nie lepiej przedstawia się sprawa dla kobiety nawet w małżeństwie. Oto młoda panienka, która nie zaznała niczego w życiu, lecz żyje tylko marzeniami, na polecenie rodziców, lub zmuszona losem, wychodzi zamąż za mężczyznę, którego całkiem nie zna i który dla niej zupełnie jest nie odpowiedni, bo nie potrafi w niej wzbudzić ognia miłości ani rozpalić zmysłów, a co nie rzadko bywa, tylko wszystko w niej gasi i budzi do siebie wstręt fizyczny! I ta młoda kobieta żyje potem ciągle w pragnieniu tej gorącej miłości, którą widzi u innych, o której wciąż czyta lub widzi ją na obrazach. Cóż też dziwnego, że naraz poznaje mężczyznę dla siebie odpowiedniego, który nawet nie starając się o to i bez jej wiedzy wzbudza w niej silny wstrząs i jakaś siła magnetyczna zaczyna tę kobietę ciągnąć ku temu mężczyźnie, bo czuje ona podświadomie, że ten tylko potrafi ją porwać w cudną krainę szału miłości, dać jej zadowolenie i szczęście zupełne!
Dlatego też tyle jest małżeństw zimnych, obojętnych, tyle kobiet nieszczęśliwych, nie rozbudzonych i nie zrozumianych, a wreszcie tyle zdrad małżeńskich i tragedji życia!
Ze względu na świat, wiele małżeństw pozornie żyje ze sobą dobrze, tymczasem jednak mąż ma miłostki na wszystkie strony, a samotna żona szuka sobie pocieszyciela, a znalazłszy go, przywiązuje się do niego, bo jest w gruncie rzeczy uczciwą i moralną, nie chce zmieniać kochanków jak rękawiczki.
I ten mąż, który kala się codzień w moralnym brudzie życia, rzuca jej pewnego poranku takie zdanie w oczy: i ty twierdzisz, że jesteś odemnie moralniejszą? Nie przeczę, że mam kochanki, ale żadnej nie oddaję serca, do żadnej się nie przywiązuję, a każdy flirt, jak prędko u mnie przyszedł — tak prędko przemija. Ty zaś oddałaś się całem sercem innemu i zerwałaś zupełnie związek małżeński! Ja każdej chwili mogę nie mieć żadnej kobiety, a ty masz zawsze i stale w sercu prócz mnie, a raczej zamiast mnie Jego!
I świat przyklaśnie temu mężowi, a na nią, biedną męczennicę i ofiarę, rzuci kamieniem potępienia, nieraz odsunie ją od towarzystwa, obrzuci błotem lub obmówi, męża zaś uzna za męczennika albo też wprawdzie może trochę za „wesołego ale z gruntu“ uczciwego i porządnego człowieka. Takich przykładów mamy tysiące. Nie przeczę, że wskutek budowy, sposobu wychowania a nawet fizjologii, inną musi być etyka seksualna mężczyzny a kobiety i nigdy do tego dojść nie może, żeby kobiecie zawsze wszędzie i zupełnie tosamo wolno było robić co mężczyźnie, to jednak bądźmy choć trochę sprawiedliwi w podobnych wypadkach. Nim rzucimy kamieniem potępienia, zbadajmy dokładnie sytuację, wysłuchajmy obie strony, a nie wydawajmy kategorycznego wyroku przychodząc do rozprawy ze z góry przesądzonem zdaniem!
Pierwszą próbę pod tym względem uczyniła Rumunia, wprowadzając nową ustawę, w myśl której nie będzie wolno mężczyznom igrać bezkarnie ze sercem kobiety. Wszystkim małżonkom, a więc tak samo i żonom, gdyż ustawa traktuje taksamo obie płci, którzy opuszczają złośliwie ognisko domowe, grozi kara aresztu od trzech miesięcy do jednego roku. Ujmuje też nowa ustawa w obronę przyrzeczenie małżeństwa i narzeczeństwo. Jeżeli narzeczony zrywa, wówczas panna, z którą był pierścionkiem zaręczony, ma prawo, o ile zechce, dopóty dodawać urzędowo do swego nazwiska nazwisko byłego narzeczonego, dopóki nie znajdzie innego mężczyzny, który ją formalnie poślubi. Jeżeli narzeczona porzucona została przez narzeczonego bez ważnego powodu z jej strony, ma również prawo wnieść skargę przeciwko narzeczonemu o niedotrzymanie obietnicy małżeńskiej. Również nowa ustawa karze za tak zwane asystowanie kobiecie bez poważnych zamiarów na przyszłość. Nieślubne dzieci mają prawo nosić nazwisko swego ojca, o ile ten został przez sąd za ojca uznany, przyczem ponosić on musi wszystkie koszta utrzymania i wykształcenia swego nieślubnego dziecka.
Może wpłynie to cośkolwiek w przyszłości na mężczyzn, by nie lekceważyli sobie kobiet i nie igrali z ich szczerem nieraz uczuciem.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Adolf Klęsk.