Bolesne strony erotycznego życia kobiety/Rozwody

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Adolf Klęsk
Tytuł Bolesne strony erotycznego życia kobiety
Podtytuł Bolesne strony płciowego życia kobiety
Wydawca Ars Medica
Data wyd. 1930
Druk Drukarnia Vernaya Sp. Akc.
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZWODY

Wobec tego, że na świecie jest tyle obecnie nieszczęśliwych małżeństw, odzywały się i odzywają głosy za wprowadzeniem rozwodów. Zwolennicy tego zapatrywania twierdzą, że zaraz byłoby na świecie lepiej, gdyż jest to straszną niejako niesprawiedliwością i krępowaniem wolności osobistej, by dwoje ludzi, którzy się pomylili, co do swego w życiu i absolutnie żyć ze sobą nie mogą, skazani byli na dożywotnie dźwiganie kajdanów małżeńskich. Są też oni zdania, że przez to nie tylko mogliby rozwiedzeni małżonkowie być szczęśliwi, dobrawszy sobie każde potem nową odpowiednią im połowę, ale zarazem wpłynęło by to dodatnio na moralność.
Obecnie zaś źle żyjący ze sobą małżonkowie zachowują nieraz pozory dla świata, a w gruncie rzeczy mąż ma jakąś kochankę, a nierzadko żona pociesza się z przyjacielem domu, a wszystko to jest pokryte niejako płaszczykiem małżeństwa. Gorzej jest jeszcze, gdy małżeństwo jest separowane. Mąż wtedy zupełnie się już nie krępuje, żona zaś musi nadal nosić jego nazwisko, cierpiąc przez to nieraz moralnie za męża. Ponadto rozwódka jest w naszem społeczeństwie typem kobiety, który ma jak gdyby jakieś dwuznaczne miano, ludzie odnoszą się do niej nawet z pewnem lekceważeniem i często towarzyska jej pozycja na tem cierpi.
Zastanówmy się teraz znowu nad tem, co mówią przeciwnicy rozwodu.
Przeciwnicy ci twierdzą: jeżeli chcemy uznać małżeństwo za poważną instytucją społeczną, na której opierać się musi rodzina, to nie możemy wyobrazić jej sobie zarazem z rozwodami i to łatwo z błachych powodów osiągalnemi. Co do skucia ludzi ze sobą do końca życia, to przeciw temu jest separacja. W razie oficjalnego prawnego wprowadzenia rozwodów ucierpiały by na tem w pierwszym rzędzie kobiety i ich dzieci. Mężczyźni wiedząc o tem, że będą się mogli lada chwila rozejść, zawierali by lekkomyślnie małżeństwa i jeszcze częściej uwodzili kobiety olśniewając je propozycjami żenienia się.
Co do sprawy rzekomego umoralniającego niejako działania rozwodów to i tutaj sprawa przedstawia się zupełnie inaczej. W krajach, w których wprowadzono rozwody nie tylko, że moralność małżeńska się nie podniosła, ale owszem bardzo obniżyła, a rozwody stały się szkołą występstw, liczba zaś rozwodzących stale się zwiększa i jest dziesięć razy większą aniżeli liczba przedtem separowanych. Widzimy to doskonale w statystykach francuskich. Francja wprowadziła w roku 1792 nieograniczoną możność rozchodzenia się, wkrótce jednak tę ustawę zawieszono i zniesiono rozwody co trwało do roku 1884.
Fatalne skutki lekkomyślnych rozwodów obserwujemy obecnie w Rosji, gdzie poprostu z małżeństwa uczyniono komedję i czczą formę. Dzieci wychowywane bez rodziców w przytułkach i zakładach publicznych, stają się jakieś dzikie i pozbawione uczuć moralnych, bo brakuje im najszczytniejszego uczucia na świecie, bo macierzyńskiego ciepła rodzinnego, którego zastąpić nie może nawet najlepszy i najtroskliwszy wychowawca, ale poza tem obcy dla dziecka człowiek.
Widzimy więc z tego, że wprowadzenie rozwodów, aczkolwiek w wielu wypadkach miało by rację bytu, nie można jednak uważać za jedyne, a raczej najskuteczniejsze lekarstwo przeciw złym pożyciom małżeńskim.
Nie przeczymy, że obecne małżeństwa nie odpowiadają nieraz swemu zadaniu wiążąc ludzi zupełnie do siebie niestosownych do końca życia, niestety jednak z powodów wyżej wspomnianych, powinniśmy raczej myśleć już nie o istniejącej „chorobie“, lecz mówiąc po lekarsku, o prophylaksji to jest zapobieganiu tejże, przez wychowywanie młodych osobników i kandydatów na małżonków w myśl zasad i poglądów wyrażanych niejednokrotnie w nieniejszym szkicu.
Również uledz muszą radykalnej zmianie zapatrywania się ludzi na kwestję separacji, a przedewszystkiem pod tym względem, by osoba separowana, zwłaszcza kobieta, była tak samo traktowana prawnie towarzysko i społecznie, jak każda inna i by ludzie doszli do przekonania, że wina opuszczenia ogniska domowego nie spada zawsze na kobietę, często nie spada też na mężczyznę, lecz jest ona nieraz koniecznym odruchem obu stron i obroną, a ta nie może być karygodną.

∗                  ∗

Pewien popularny niemiecki miesięcznik ogłosił niedawno ankietę na temat szczęśliwych i nieszczęśliwych małżeństw. Czytelnicy nadesłali około pięć tysięcy odpowiedzi na podane pytania.
Pierwsze pytanie dotyczyło zawodu małżonków. Najwięcej odpowiedzi nadesłali lekarze, dalej inżynierowie, nauczyciele i adwokaci, a więc wolne przeważnie zawody, potem dopiero kupcy, rzemieślnicy, rolnicy, wreszcie robotnicy. Pięćdziesiąt pięć odpowiedzi pochodziło od studentów uniwersytetu, względnie młodych osób niemających jeszcze żadnego stanowiska. Otóż co do zawodu, to ciekawą jest rzeczą, że najwięcej nieszczęśliwych małżeństw rekrutowało się ze sfer kupieckich, a najmniej, gdy jedno z małżonków lub oboje byli lekarzami.
Jakaż tego może być przyczyna?
Na sto małżonków ze sfer kupieckich tylko sześćdziesiąt dwoje było szczęśliwych, czternaście nieszczęśliwych, a dwadzieścia cztery niezdecydowanych. Z kobiet tylko pięćdziesiąt uważało się za szczęśliwe w małżeństwie, dziesięć było nieszczęśliwych, a czterdzieści niebyło się w stanie zdecydować na odpowiedź stanowczą. Wynika z tego wniosek, że w zawodzie kupieckim, gdzie więcej absorbowany jest w zajęciu mężczyzna, tenże niemogąc poświęcić większej części dnia życia rodzinnemu i będąc przeciążony pracą, gdy wróci do domu, znajduje tam niejako wytchnienie po pracy i jest z tego powodu zadowolony z małżeństwa, natomiast żony, które muszą cały czas same siedzieć w domu należą do kategorji kobiet „niezrozumianych“, są niezadowolone, zwłaszcza że nieraz mężowie powróciwszy do domu nie mają ochoty wskutek zmęczenia pójść gdzieś z niemi, aby się rozerwały.
Najkorzystniejszy wynik dały odpowiedzi ze sfer lekarskich, gdyż na sto małżonków lekarzy, szczęśliwymi czuje się ośmdziesiąt czterech mężczyzn, a ośmdziesiąt kobiet, co znowu tłumaczymy sobie u mężczyzn również intenzywną pracą, u kobiet zaś tem, iż lekarze jako ludzie bardzo inteligentni, a mający w życiu ciągle do czynienia z przykremi wypadkami i nieszczęściem ludzkiem, z jednej strony mają dużo serca i wyrozumiałości na błędy ludzkie, a z drugiej pragną dla kontrastu po swej pracy rozerwać się w teatrach, na koncertach, zabawach i t. p. w czem naturalnie ich żony biorą udział i nie czują się wobec tego osamotnionemi i pokrzywdzonemi.
Drugie pytanie dotyczyło pracy zawodowej kobiety w stosunku do szczęścia w małżeństwie. Obecne warunki zmuszają dzisiaj często kobietę do pracy zarobkowej mimo tego, że wyszła za mąż. Przeciwnicy ruchu kobiecego i samodzielności kobiety twierdzili, że praca kobiety w małżeństwie poza domem wpłynie ujemnie na życie rodzinne i szczęście w małżeństwie. Tymczasem ankieta wykazuje coś wręcz przeciwnego. Na sto kobiet pracujących zawodowo w małżeństwie mimo to czuje się szczęśliwemi siedmdziesiąt pięć, dziewięć zaledwo uznaje się za nieszczęśliwe, a reszta jest niezdecydowana. Te same mniej więcej liczby podały kobiety niepracujące zawodowo, z czego więc wynika, że praca kobiety nie wpłynęła zupełnie w sensie ujemnym na szczęśliwe pożycie małżeńskie. Ciekawą jest rzeczą, że również wbrew temu, co się powszechnie twierdzi, małżeństwa młodych osobników, którzy oboje jeszcze nie mają stanowiska, niemal wszystkie uważają się za bardzo szczęśliwe tak, że tu nasuwa się znów myśl, że nie dobrobyt ani pozycja odgrywała tu główną rolę.
Za szczęśliwe uważały się też małżeństwa, w których na odwrót oboje małżonkowie pracują wspólnie w jakimś zawodzie lub interesie, a same kobiety w odpowiedziach swoich twierdzą, że uważają wspólną pracę z mężem za jakiś czynnik wiążący ich jeszcze silniej z małżonkiem i utrzymający harmonję w ich małżeństwie.
Łącznie z zawodem omówić trzeba kwestję zawartą w dalszem pytaniu: czy pieniądz daje w małżeństwie szczęście?
Wydawało by się pozornie, że ludzie zamożniejsi powinni czuć się w małżeństwie szczęśliwsi, bo mogą sobie pozwalać na rozmaite rzeczy i zadawalniać wszystkie swe pragnienia, a z drugiej strony wiemy, że wiele nieporozumień małżeńskich wypływa z kłopotów materjalnych. Tymczasem wynik ankiety powiedział coś innego. Najwięcej szczęśliwych małżeństw spotyka się u ludzi średnio zamożnych. Tak naprzykład w małżeństwach, w których dochód miesięczny wynosił więcej jak 6000 złotych, było tylko sześćdziesiąt siedm kobiet szczęśliwych, zaś w rodzinach, w których dochód był bardzo mały 50% kobiet uważa się za nieszczęśliwe. Tłumaczymy sobie to u majętnych kobiet znudzeniem i tem, że właściwie już same nie wiedzą, czego pragną, zaś u kobiet biednych, przeciążeniem pracą domową i brakiem wszelkich przyjemności, jakoteż możności strojenia się. Co do mężczyzn to również najwięcej nie zadowoleni z małżeństwa byli mężczyźni bogaci.
Na pytanie, co do środowiska w jakim małżeństwa żyją, odpowiedzi były dość zgodne, mianowicie najszczęśliwszemi, czuły się małżeństwa w dużych miastach, mniej szczęśliwemi w średnich, a najnieszczęśliwszemi czuły się małżeństwa w małych miasteczkach, a zwłaszcza kobiety skarżyły się pod tym względem.
Wydawałoby się, że na stan szczęścia małżeńskiego wielki wpływ musi mieć dziecko. Na to pytanie wynik ankiety dał następującą odpowiedź:
Na sto szczęśliwych małżeństw miało dzieci sześćdziesiąt, a na sto nieszczęśliwych siedmdziesiąt, co również przemawiało by przeciw twierdzeniu, że obecność dziecka ma wielki wpływ na pożycie i szczęście małżeńskie. Natomiast bardzo wiele odpowiedzi było w tym sensie, że dopiero przyjście na świat dziecka poprawiło złe dotąd stosunki, wyjątkowo zaś, bo w 1% twierdzono, że przez przyjście na świat dziecka dobre dotąd pożycie, uległo zepsuciu.
Ciekawe są odpowiedzi na temat dalszy, to jest: jaki powód skojarzył dane małżeństwo?
Otóż w odpowiedzi na powyższe pytanie większość odpowiedziała, że miłość, a nawet 52% z kategorji nieszczęśliwych małżeństw oświadczyło, że pobrało się z miłości, a zaledwo 10% podało za powód zawarcia małżeństwa „rozsądek“. Natomiast małżeństwa zawarte na życzenie lub rozkaz rodziców, po największej części podały się za nieszczęśliwe. Podano też pytanie bardzo drażliwej natury:
— Gdyby pan czy pani przyszedł drugi raz na świat i spotkał swoją obecną żonę czy męża, czy wstąpił by pan czy pani w związku małżeńskie z tą osobą?
Przeważnie na to pytanie odpowiadano wymijająco, a bardzo często stawiano pewne warunki w rodzaju: to zależałoby i t. d. Głównie jednak przecząco odpowiedzieli mężczyźni, którzy za nic w świecie wtedy „po raz drugi“, by się nie ożenili z tą samą osobą. Znalazło się jednak siedmiu takich, którzy z dziwnym uporem i fatalizmem gotowi by byli poraz drugi wstąpić w te same związki małżeńskie, choć cierpią przytem i nie czują się zupełnie szczęśliwymi, co już chyba brać należy za zboczenie seksualne. Wśród kobiet nieszczęśliwych w małżeństwie dziesięć zgodziłoby się na powtórny związek małżeński ze swoim mężem.
Kwestja sypialni odgrywa też ważną rolę. Małżeństwa szczęśliwe (może jednak właśnie z tego powodu) posiadają nadal wspólną sypialnię, 25% zaś małżeństw nieszczęśliwych posiada osobne sypialnie, wziąść tu jednak należy pod uwagę i to, że w wielu wypadkach odpowiedziano: mamy wspólną sypialnię, gdyż nas nie stać na to byśmy mieli osobne!
Jakie są przyczyny występowania różnic między małżonkami i niesnasek małżeńskich?
W pierwszym rzędzie chodzi tu o kwestję materjalnej natury i tutaj więcej niezadowolenia spotykamy po stronie kobiet, podobnie jak i w kwestjach na tle wychowania dzieci. Nieporozumienia na tle mieszania się obcych osób do małżeństwa odgrywają też poważną rolę, a dominujące stanowisko zajmuje tu tradycyjna teściowa, zwłaszcza po stronie mężczyzn. Co do niezgodności usposobień, to skarżą się na nią przedewszystkiem mężczyźni, a trzy razy rzadziej kobiety. Zazdrość częstszą jest u mężczyzn zwłaszcza w małżeństwach podających się za szczęśliwe. Nieporozumienia na tle życia płciowego występują mniej więcej jednakowo u obu płci, to jest mniej więcej w 8 do 9% bardzo być jednak może, że kobiety ze względów dyskrecji, o tem nie wspominały. Jeżeli rzucimy okiem na wynik tej ankiety, to uderzyć nas musi kilka faktów, choć ankieta taka, podobnie jak i inne, nie może być w całem tego słowa znaczeniu miarodajną, gdyż na pytania podobne ludzie albo często nie odpowiadają szczerze, albo też piszą pod pewnym nastrojem w danej chwili, lub co gorzej niezdają sobie nawet ze siebie sami dokładnie sprawy. Mimo to jednak pewne fakty stale się tu powtarzają tak, że nie możemy im odmówić wiarygodności.
Otóż niejako cementem spajającym pary małżeńskie są: miłość, dzieci, a zwłaszcza przyzwyczajenie. Natomiast mniejszą już rolę odgrywa zabezpieczeniu bytu, a u mężczyzn, przyzwyczajenie bodaj czy nie odgrywa większej roli jak miłość. Małżeństwa nieszczęśliwe nie dbają o dzieci i niema tam nieporozumień na tle wychowania, bo nikt o dzieci nie dba. Do małżeństw nieszczęśliwych, mniej wtrącają się kochani krewni i znajomi, gdyż zapewne wolą oni mącić spokojną wodę w małżeństwach szczęśliwych. Na niezgodność charakterów w małżeństwach nieszczęśliwych narzekają głównie kobiety.
W Ameryce starano się prócz ankiet, zbadać kwestję pożycia małżeńskiego niejako eksperymentalnie, przez proponowanie tak zwanego próbnego małżeństwa to jest zawieranego na pewien określony czas, lecz dotychczasowe wyniki nie dały żadnych wybitnych rezultatów. Niektórzy twierdzą, że w podobnych wypadkach nie można by nigdy nawet dojść do żadnych pewnych wyników, albowiem inaczej postępuje człowiek w małżeństwie gdy wie, że jest skuty kajdanami małżeńskiemi na całe życie, a inaczej gdy wie doskonale, że każdej chwili, ewentualnie po pewnym określonym czasie, może się z tego związku uwolnić. Zwolennicy rozwodów twierdzą nawet, że to przeświadczenie możności zwolnienia się z małżeństwa, wpłynęłoby bardzo dodatnio na szczęśliwość pożycia, gdyż każdy byłby przez to więcej wyrozumiałym dla drugiego osobnika, nie przejmował by się tak tą sprawą i nie brał jej do serca, a nawet wobec tego, zwolna do wad partnera by się przyzwyczaił.
Twierdzą też oni, że zwłaszcza ta możność rozwiązywania związków małżeńskich wpłynęła by bardzo dodatnio na żony, które widząc i czując, że każdej chwili mąż je opuścić może, starały by się lepiej o dom, miały mniejsze wymagania i grymasy, zwłaszcza naturalnie gdy pochodzą ze sfery biednej i wszystko mężowi zawdzięczają i jak się to potocznie mówi, którym „przewróciło się w głowie“.
Ostatnia statystyka rozwodów w Stanach Zjednoczonych wykazuje, że liczba ich dosięga 175.000, czyli jest jedną szóstą zawartych małżeństw. W pewnych Stanach rozwody stają się obecnie tak częste, że niemal co drugie małżeństwo się rozwodzi!



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Adolf Klęsk.