Bezimienna/Tom II/XIII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Bezimienna
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1912
Druk Drukiem Piotra Laskauera
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XIII.

Księżna po wyjściu jenerała nadeszła znowu. Poznoszono z zamku wszystkie balsamy i czem tylko można było ulgę jaką sprawić biednemu Müllerowi, nakarmiono go, odchuchano... przyrzeczono znowu więcej jeszcze, tak że ku wieczorowi Niemiec, odzyskawszy siły, mógł się już powlec do gospody. Jenerał, choć się gniewał na zamek polski, przypisując mu całą winę nieszczęsnej przygody, czuł się też w obowiązku wynagrodzenia przyjaciela i znalazł się wspaniale.
Przed Helą nie powiedziano nic o przygodzie doktora, oprócz, że nieco był słaby. Nowa sługa, niemłoda jakaś i niepozorna kobiecina, nie podobała się jenerałowi, a miała w dodatku z powodu fluksyi obwiązaną głowę i część twarzy.
Puzonów, choć zakochany w żonie, wolał około niej widzieć młode i ładne dziewczęta... raziła go i starość i choroba więcej jeszcze. Ale cóż miał począć w braku innej sługi, zwłaszcza gdy z tej Hela była niezmiernie zadowolona.
Z zadziwieniem spostrzegł nawet Puzonów, że jakiś dziwny półuśmiech oblewał twarz chorej, która mu za tę nową towarzyszkę podziękowała sama.
Wpatrzył się w biedną kobietę Puzonów, ale w niej oprócz łagodnej fizyognomii nie znalazł nic nadzwyczajnego, ruszył ramionami tylko.
— To osobliwa rzecz — rzekł, powróciwszy do doktora — te kobiety, nawet takie bohaterki i święte jak moja żona, wolą przy sobie cierpieć brzydotę, niż co młodego... ja tego nie pojmuję... to coś już zazdrosnego w naturze...
Doktór uśmiechnął się milczący...
Nazajutrz rano potrzeba było wyruszyć z partyą i jenerał się wahał jeszcze co począć. Chciał zrazu sam jechać z nią, potem nagle postanowił oficerowi powierzyć, obiecując dopędzić.
Spełzła więc nadzieja jedyna pozbycia się świadka niewygodnego...
Jenerał zostawiał tylko przy sobie mały oddział kozaków.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.