Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bezimienna T. 2.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— To osobliwa rzecz — rzekł, powróciwszy do doktora — te kobiety, nawet takie bohaterki i święte jak moja żona, wolą przy sobie cierpieć brzydotę, niż co młodego... ja tego nie pojmuję... to coś już zazdrosnego w naturze...
Doktór uśmiechnął się milczący...
Nazajutrz rano potrzeba było wyruszyć z partyą i jenerał się wahał jeszcze co począć. Chciał zrazu sam jechać z nią, potem nagle postanowił oficerowi powierzyć, obiecując dopędzić.
Spełzła więc nadzieja jedyna pozbycia się świadka niewygodnego...
Jenerał zostawiał tylko przy sobie mały oddział kozaków.




XIV.

Nazajutrz dzień upłynął na spoczynku dla wszystkich. Puzonów raz tylko dowiedział się o zdrowie żony, przy której nieodstępnie przesiadywała sługa nowa, znalazł ją wcale dobrze, a że Müller jeszcze był nie odszedł po swym wypadku, przez cały ten dzień był na jego posługach. Nie trzeba jednak sądzić, by zaniedbał pilności około domu; żołnierz jeden chodził wzdłuż drzwi do pokojów, a drugi miał nakaz pilnowania dziedzińca. Jenerał znalazł jakieś stare warcaby i grał z doktorem, opowiadając mu różne szczegóły z pierwszych chwil wybuchu rewolucyi Kościuszkowskiej.
W całym domu cicho było i spokojniuteńko, kilka razy tylko nowa sługa pani jenerałowej wychodziła, wchodziła, a raz nawet udała się do zamku czy na miasteczko, ale wkrótce już była z powrotem, niosąc węzełek swoich rzeczy.
Żołnierz, którego postawiono w korytarzu, bo w polskim kraju jenerał nie czuł się bezpiecznym, zauważył jedną rzecz osobliwą.
Był to chłopak roztropny, Małorusin, rodem z Charkowa, bardzo sprytny, ale równie lubił się pośmiać jak wypić, chociaż wódka mu do spełniania obowiązków nie przeszkadzała nigdy, w lepszym tylko bywał hu-