Bezimienna/Tom I/XVIII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Bezimienna
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1912
Druk Drukiem Piotra Laskauera
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XVIII.

Z pierwszej izby dochodziła rozmowa dwóch nieznajomych, którzy się z sobą kłócić zdawali.
— No, coście zrobili — wołał pierwszy — czy teraz będziemy drzwi wybijać... jabym się był wszystkiego dobrym sposobem dowiedział. Wy zaraz po waszemu...
— Co ty mnie, stary, uczyć myślisz?
Potem ciszej umawiali się z sobą; niespokojne i wystraszone kobiety stały w progu, nie wiedząc jak się wszystko skończy, gdy pierwszy przemówił znów głośniej:
— No, idźcie sobie, idźcie — drzwi skrzypnęły i kobietom, wnoszącym z milczenia, zdawało się, że obaj napastnicy wyjść musieli. Hela, śmielsza, wyjrzała.
Na ławie, naprzeciwko drzwi, siedział ten, który wszedł pierwszy, zdając się oczekiwać... drugi był w istocie odszedł.
— Hej! Jejmościuniu, mościapanno! Do trzystu — odezwał się odchrząkując — nie bójta się... co u kata, nic się wam nie stanie... Myśmy tylko popytać chcieli, dobrym sposobem... czy ten jegomość wyjechał czy jest... Jabym dla jego własnego dobra potrzebował się z nim widzieć. Do trzystu... dla niego sprawa gardłowa...
— Mówiłyśmy wam raz — przerwała Hela — nie wiemy nic — nie znamy nikogo, idźcie do dworu, gdzie chcecie, a dajcie nam pokój...
— Nic nie wiecie! — podchwycił siedzący na ławie, który tymczasem dobył flaszki z za pazuchy, napił się wódki, z kieszeni wyciągnął cebulę i zakąsił... Nic nie wiecie! a ja wiem, że to kłamstwo! Chodził on tu co wieczora, widzieli go ludzie, świadczy Abramek... Siadywał do północka koło jejmościanki... Stary babiarz... niepoprawny... Przecież ja mu tam zła nie życzę, ale interes pilny do trzystu... może się tu gdzie ukrywa, to powiedzcie, nic mu się nie stanie...
Hela nie odpowiadała.
— Jejmościuniu starsza — po chwili odezwał się siedzący na ławie, rozgarniając poły opończy i dobywając trzosika jedwabnego, w którym kilka talarów brzękało — jejmość powinnaś być rozumniejsza... U was tu widzę święta golizna... mógłbym wam ofiarować zapomogę, gdybyście mi dały informacyę i oszczędziły czasu... zapłacę a gadajcie...
Na to obelżywe zagadnienie odpowiedziano pogardliwem milczeniem; stary, schowawszy trzos, począł chodzić żywo po izbie i kląć.
Na stoliku leżał arkusz papieru... Przedostatniego wieczora pan Tadeusz, który lubił rysować, nakreślił na nim kilka twarzy: Ksawerową, Julkę i siebie... Głowa ostatnia była bardzo podobna... Stary, chodząc, spostrzegł papier, wpatrzył się, uśmiechnął i pochwycił go.
— Na co mi lepszych dowodów! — zawołał — to jego twarz! — Oho! teraz się trudno będzie zapierać, że tu był...
W chwili, gdy jeszcze wpatrując się w rysunek, trzymał arkusz w ręku, Hela, rozpłomieniona gniewem, wybiegła na środek i gwałtownie mu go wydarła...
Uczyniła to tak żywo, tak śmiało, twarz jej była tak straszna od gniewu i rozkazująca, że napastnik mimowolnie uległ wrażeniu jakiegoś przestrachu i cofnął się onieśmielony, pomrukując...
— Panna się gniewa, a niema o co — rzekł pokorniej — o co mi chodziło, to wiem, był tutaj... a reszta... panieneczko, to się już dopyta. Już ja teraz nie potrzebuję więcej... po niteczce, po maleńku wysznurkuję, co mi potrzeba... jeśli jeszcze tu gości, to ja się z nim zobaczę...
Bo — dodał — jeśli go macie na strychu, w piwnicy, pod łóżkiem... to nie wyjdzie teraz bez mojej wiadomości. Co panna tak na mnie patrzysz, jakbyś mnie spiorunować chciała! ja się jej oczu nie zlęknę! Hej! hej! do trzystu... nie przez takiem ja przechodził a babiego krzyku i pogróżek nigdym się nie uląkł...
Kłaniam się, kłaniam — rzekł, schylając się — do nóg upadam — przepraszam za natrętność!
To mówiąc i śmiejąc się sam do siebie, powoli wysunął się za drzwi.
Hela stała zdrętwiała... z oczu jej łzy płynęły, pochwyciła papier, złożyła go i schowała na piersi.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.