Anna Karenina (Tołstoj, 1898)/Część ósma/XIX

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Lew Tołstoj
Tytuł Anna Karenina
Wydawca Spółka Wydawnicza Polska
Data wyd. 1898-1900
Druk Drukarnia »Czasu« Fr. Kluczyckiego i Spółki
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz J. Wołowski
Tytuł orygin. Анна Каренина
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XIX.

Wyszedłszy z dziecinnego pokoju, Lewin znowu przypomniał sobie myśl, co do której nie zupełnie wyraźnie zdawał sobie sprawę.
Zamiast iść do salonu, z którego dobiegały go głosy rozmawiających, stanął na werandzie, a opierając się rękami o poręcz, zaczął przypatrywać się niebu.
Ściemniło się już zupełnie, a w południowej stronie nieba, na którą Lewin spoglądał, nie było chmur zupełnie. Chmury zasłaniały widnokrąg z przeciwnej strony. Od czasu do czasu rozjaśniała je błyskawica i dawał się słyszeć odległy grzmot. Lewin przysłuchiwał się miarowemu spadaniu kropel z lip, rosnących w ogrodzie, i spoglądał na widziany już tyle razy trójkąt gwiazd i na rozgałęzienie drogi mlecznej, przechodzącej przez środek trójkąta. Za każdym razem, gdy zamigotała błyskawica, nietylko droga mleczna, ale i jasne gwiazdy znikały; z chwilą jednak, gdy błyskawica gasła, pojawiały się one znowu na tych samych miejscach, jak rzucone czyjąś celną, niewidzialną dłonią.
„Cóż więc niepokoi mnie“ — zadał sobie pytanie, wiedząc już z góry, że rozwiązanie wszelakich wątpliwości jest już gotowem, chociaż jeszcze nie sformułowanem wyraźnie w jego duszy.
„Tak, jedno jest widoczne, nie ulegające wątpliwości objawienie Bóstwa: to objawione światu zasady dobra, które ja czuję w sobie i w których uznawaniu, nie to, że się łączę, lecz pomimowoli jestem połączony z mymi bliźnimi w jeden ogół wierzący, zwany Kościołem. No, a żydzi, mahometanie, wyznawcy Konfucyusza lub Buddy? cóż oni są takiego?“ — zadawał sobie pytanie, które wydawało mu się właśnie niebezpiecznem. — „Czyż te setki milionów ludzi pozbawione są owego najlepszego dobra, bez którego życie nie jest nic warte?“... — Zamyślił się nad tem pytaniem, lecz natychmiast postawił je sobie w poprawniejszej formie. — „O cóż ja w rzeczy samej zapytuję? Chodzi mi o stosunek najróżnorodniejszych wierzeń do Bóstwa? Zapytuję się, jak Bóg wogóle objawia się całemu temu światu. Cóż ja czynię? Świadomość nie ulegająca zaprzeczeniu daną jest mi osobiście, daną jest memu sercu, rozum pojąć jej nie zdoła, a ja pragnę uporczywie świadomość tę objąć rozumem i wyrazić słowami.“
„Czyż nie wiem, że gwiazdy są nieruchome?“ — zapytał, spoglądając na jasno świecącą planetę, unoszącą się już nad gałązką brzozy. — „Lecz ja, spoglądając na ruch gwiazd, nie mogę wyobrazić sobie ruchu ziemi i mam słuszność, gdy mówię, że gwiazdy poruszają się.“
„A czyż astronomi mogliby zrozumieć i wyrachować co bądź, gdyby brali pod uwagę liczne, powikłane ruchy ziemi. Wszystkie zdumiewające wywody ich o odległościach, masach, ruchach, obrotach ciał niebieskich są oparte tylko na pozornym ruchu gwiazd około nieruchomej ziemi, na tym samym ruchu, na jaki spoglądam obecnie, i na który spoglądały w ciągu wieków miliony ludzi; ruch ten był i będzie zawsze jednakowym i zawsze może być sprawdzonym. I tak samo, jak byłyby pozbawionymi wszelkiej podstawy i błędnymi wywody astronomów, nie oparte na spostrzeżeniach, czynionych nad widzialnem niebem, zastosowanem do jednego południka i jednego widnokręgu, tak również bezpodstawnymi i mylnymi byłyby i moje wywody, nie oparte na tem pojmowaniu dobra, które dla wszystkich zawsze było i będzie jednakowem, które zostało mi objawionem za sprawą chrześcijaństwa i które zawsze noszę w mej duszy. Niemam ani prawa, ani możności rozwiązywać kwestyi innych wierzeń i ich stosunku do Bóstwa.“
— Jesteś tutaj? — rozległ się nagle głos Kiti, powracającej tą samą drogą do salonu.
— Co ci się stało? wyglądasz jakoś dziwnie... — rzekła, spoglądając bacznie przy blasku gwiazd na twarz męża.
Kiti nie dostrzegłaby nic, gdyby błyskawica, gasząc jednocześnie gwiazdy, nie oświeciła Lewina; przy blasku błyskawicy przyjrzała się jego twarzy i, przekonawszy się, że mąż jest spokojny i wesoły, uśmiechnęła się do niego.
„Ona wie — pomyślał — o czem ja myślę... mówić czy nie mówić jej? Powiem jej chyba“... — lecz z chwilą, gdy chciał zacząć mówić, Kiti odezwała się:
— Mój kochany, bądź tak łaskaw, pójdź do narożnego pokoju i zobacz, czy służąca przygotowała wszystko dla Siergieja Iwanowicza. Przekonaj się przedewszystkiem, czy zaniosła tam nową umywalnię?
— Dobrze, idę w tej chwili — odparł Lewin, wstając i całując żonę.
„Nie, lepiej nie mówić“ — pomyślał, gdy Kiti poszła przodem.
„Jest to tajemnica nadzwyczaj ważna dla mnie, której nie jestem w stanie wyrazić słowami.“ „To nowe uczucie, równie jak i uczucie względem syna, nie zmieniło mnie, nie uszczęśliwiło, nie oświeciło nagle, tak jak o tem marzyłem. Nie było nic niespodziewanego. A czy to wiara czy niewiara, sam nie wiem, co to takiego, ale uczucie to przeniknęło do mej duszy i zakorzeniło się w niej powoli, stopniowo, przyprawiając mnie o cierpienia.“
„Tak samo będę się gniewał na stangreta Iwana, będę się sprzeczał, będę nie w porę wyrywał ze swojem zdaniem; tak samo będzie istniał nieprzenikniony mur między sanktuaryum mej duszy, a otaczającymi mnie, nawet żoną moją; tak samo będę winił ją o mój przestrach, a potem będę żałował swej popędliwości; tak samo nie będę pojmował rozumem po co się modlę, a będę się modlił; obecnie jednak życie moje, całe moje życie, bez względu na wszystko, co może stać się ze mną, każda chwila jego, nie będzie bezcelową, jak dotąd, lecz będzie miała określony, wyraźny cel, polegający na czynieniu dobrze, a cel ten mam władzę wpoić w mą duszę!“

KONIEC


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Lew Tołstoj i tłumacza: J. Wołowski.