Anielka w szkole/„Sztuczki” Wojtkowe

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Janina Zawisza-Krasucka (opr.)
Tytuł Anielka w szkole
Podtytuł Powieść dla panienek
Data wyd. 1934
Druk Drukarnia „Rekord”
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cała powieść
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

„Sztuczki” Wojtkowe.

Boże Narodzenie!
— Idzie, już idzie! — wołała Anielka, skacząc z radości w obszernej kuchni Lipków.
Wszystkie dzieci poskoczyły ku drzwiom i po chwili wciągnęły Wojtka do kuchni. Wojtek pozdrowił wszystkich, poczem postawił na stole sporą skrzynkę, w której widocznie znajdowała się jego nowa „sztuczka“. Matka także zbliżyła się do stołu, dzieci poczęły trącać się łokciami i popychać wzajemnie.
— Ja nic nie widzę, — jęczała mała Milusia.
Matka wzięła ją na ręce.
— Zamknąć oczy! — rozkazał Wojtek.
Na rozkaz ten oczy wszystkich się zamknęły, zapanowała cisza.
— Teraz już można otworzyć! — zezwolił Wojtek po chwili.
Dzieci spojrzały na stół i oniemiały z podziwu.
— Oh, ach, jakie to piękne! — zawołały wszystkie jednocześnie.
Wojtek tym razem zrobił dzieciom prawdziwą niespodziankę, bo przygotował na Boże Narodzenie śliczną maleńką karuzelę.
— Ach, jakie piękne koniki!
— I kolorowe laleczki na nich siedzą, czerwone, zielone i niebieskie!
— A jak dach cudownie wygląda!
— Cały jest pomalowany złotem na brzegu, a na samym środku tkwią trzy maleńkie chorągiewki.
— Ach!
— A czy ta karuzela się kręci? — zapytały dzieci nieśmiało.
— Naturalnie! — odparł z dumą Wojtek, poczem wyjął z kieszeni kamizelki maleńki kluczyk. Zupełnie obojętnie wetknął kluczyk do maleńkiej dziurki w karuzeli i o dziwo! Rozbrzmiała nagle cudowna muzyka, a karuzela poczęła się kręcić.
Laleczki obracały się dokoła, chorągiewki trzepotały wesoło, a dzieciaki nie posiadały się z radości.
— Jeszcze raz, Wojteczku, jeszcze raz! — prosiły, gdy karuzela zatrzymała się po chwili.
Uśmiechnięty Wojtek schował jednak pośpiesznie kluczyk do kieszeni kamizelki i odwrócił się na pięcie. Chłopcy i dziewczęta poczęli go ściskać i całować. Wojtek jaśniał radością.
— Z was, to naprawdę artysta, — pochwaliła matka. — Jakżeście to zrobili?
— Długo myślałem, — zaśmiał się Wojtek i z dumą schował swe arcydzieło z powrotem do skrzynki.
Matka dała mu jakąś monetkę, za którą Wojtek podziękował i ruszył do następnej chaty w towarzystwie rozradowanych dzieci.
— Wojtek jest największym czarodziejem w całej wsi, — orzekł Stefek, gdy wszyscy wracali już do domu.
Nikt temu nie zaprzeczył, bo wszyscy wiedzieli, że Stefek ma słuszność.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Janina Zawisza-Krasucka.