12 lat w kraju Jakutów/XIV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Wacław Sieroszewski
Tytuł 12 lat w kraju Jakutów
Wydawca Drukarnia Fr. Karpińskiego
Data wyd. 1900
Druk Drukarnia Fr. Karpińskiego
Miejsce wyd. Warszawa
Ilustrator Wacław Sieroszewski
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Rys. 123. Jakut kopacz złota (z fot).
XIV. Podział bogactw, warunki pracy i najmu.

Budowa społeczności jakuckiej, jak i wielu innych, przedstawia piramidę, której podwalinę tworzą mnogie warstwy ludzi ubogich, a wierzchołek zajmują nieliczni bogacze; lecz procent ludzi zupełnie wydziedziczonych, nic nieposiadających, jest stosunkowo mały wśród jakutów, i zdrowy, młody osobnik (mężczyzna) nigdy nie traci nadziei i możności zostania niezależnym gospodarzem. Tylko kalectwo i upośledzenie umysłowe bywają przeszkodami nie do zwalczenia. Nie świadczy to bynajmniej o większej zamożności jakuckiego ogółu; byt właścicieli drobnych jest w większości wypadków bardzo ciężki, przedstawia ciągłą walkę, pracę, głód, niedolę, w porównaniu z któremi położenie robotnika u bogatego jakuta jest świetnym losem. Mimo to jakuci nie przestają dążyć do ekonomicznej samodzielności i zawód robotnika uważają za stan przejściowy albo karę boską.
Za typową, gospodarczą jednostkę jakucką przyjąć należy grupę, składającą się z czterech osób: dwóch dorosłych robotników, wyrostka i niezdolnego do pracy spożywcy — starca albo dziecka. Grupa ta wraz z przyległemi jej trz- i pięcio-osobowemi, stanowi znaczną większość jakuckich gospodarstw, około 60 procent ogólnej ich liczby[1], miejscami spada ona, ale zato gdzieindziej wzrasta do 70 nawet odsetek. Można przyjąć za prawidło w tutejszych warunkach, że im gęstsze jest zaludnienie oraz wyższą kultura pewnej okolicy, tem na drobniejsze grupy gospodarcze rozpadają się jej mieszkańcy, ale tylko do pewnych granic, gdyż natychmiast brak ziemi i fizyologiczna spójnia rodzin zaczynają przeciwdziałać. W ułusach Męgeńskim i Baturuskim równomiernie i gęsto zaludnionych,boraz kulturalnie wysoko posuniętych, grupa czteroosobowa przeważa.[2]
Posiadanie dziesięciu sztuk bydła rogatego, t. j. około dwóch sztuk, na osobę, uważają Jakuci za niezbędne dla utrzymania się takiej grupy. Dostatek zaczyna się powyżej przytoczonej normy, poniżej nędza. W Wierchojańskich i Kołymskich ułusach, gdzie rybołówstwo i łowiectwo szczęśliwie łączą się z pasterstwem, dziesięć sztuk bydła jest oznaką zamożności; w tych że samych ułusach, ale w miejscowościach bardziej wysuniętych na północ, ubogich w zwierza i rybę, gdzie zima dłuższa, a pastwiska gorsze, norma podnosi się do 15, a nawet 20 sztuk. Na południu rolnictwo i zarobki poboczne zniżają normę do ½ sztuk na osobę. Znałem dużo podobnych gospodarstw ubogich, ale dzielnie walczących o swą niezawisłość.[3] Wszystkie one jednak, mimo znacznej różnicy majątkowej (od 6 do 20 sztuk bydła, od 120—400 rubli wartości), stoją w szeregu gospodarstw nietrwałych. Najmniejszy przypadek przychylny lub nieprzychylny, wywołuje w nich silne zmiany, spycha w dół lub podnosi do wyższego rzędu. Przedstawiają one główną armię bojową narodu w walce o byt. W naslegu Taragajskim z 248 gospodarstw 101 do nich należy; w naslegu Batarińskim z 270 gospodarstw należy do nich 127. Z gospodarstw innej kategoryi, w pierwszym naslegu jest 10, nie posiadających wcale bydła i 74 posiadających jedną lub mniej sztukę na duszę; wreszcie 54 od 3—9 sztuk na duszę, co przedstawia rozmaite stopnie zamożności; prócz tego jedno gospodarstwo ma 12 sztuk na duszę (17 dusz—208 szt. bydła, i jedno 18 sztuk (14 d.—260 szt. bydła). W naslegu Batarińskim jest 23 gospodarstw bez bydła; 82 z jedną lub mniej sztuką na duszę; 62 gos. z 3 do 9 szt. na duszę; 4 gospodarstwa po 10 sztuk na duszę; jedno 12½ szt. na duszę (4 dusze—50 sztuk bydła) i jedno 32½ sztuk na duszę (2 dusze—65 sztuk bydła).[4] Już z przytoczonych przykładów widać, że podział bogactw wśród jakutów jest względnie dość równomierny. Właścicieli stad, przenoszących 100 sztuk, można w każdym ułusie policzyć na palcach; wiem o jednym tylko, który ma 500 sztuk (Popow, w ułusie Baturuskim), a kapitalistów ze 100 lub 200,000 rubli majątku jest w całym kraju zaledwie kilku. Bogactwo ich nosi cechy odmienne; oni pieniądze zrobili na handlu, bydła zwykle mają mało, główne dochody czerpią z towarów, z procentów od pożyczonych sum, z przedsiębiorstw i zobowiązań.
Wspólne władanie ziemią, jej względna obfitość i ztąd brak robotnika stanowią główną przeszkodę nadmiernemu skupianiu się stad w rękach pojedynczych rodzin. Grupa ludzi, składająca się z 4 lub 5 dusz, z których 3 zdolne są do pracy, posiadająca bydła 3 do 4 sztuk na duszę, stoi na granicy, po za którą nie można obejść się bez najemnika. Najlepszy kosiarz i dwie pomocnice z grabiami, są w stanie zebrać w ciągu lata, zależnie od urodzaju traw, od 1,200 do 1,800 pudów suchego siana, a więc pokarmu dla 12—13 najwyżej 20 sztuk bydła. Wszystkie gospodarstwa, w których zachodzi inny stosunek, muszą albo najmować robotników, albo kupować siano, albo nie dokarmiać bydła. Nawet w urodzaje wszystkie te „albo“ stosowane są przez, conajmniej, trzecią część gospodarstw. Najmitów i siana dostarcza oczywiście część ludności, nie posiadająca wcale, lub co najwyżej jedną sztukę bydła na duszę. I tu powtarza się zwykłe zjawisko, iż najbiedniejsi otrzymują za swą pracę i produkta mniej niż zamożni. Wynagrodzenie robotnika stałego jest wszędzie napozór jednakowe: 35—40 rubli na rok mężczyźnie (mogącemu kosić) i 20—24 rubli kobiecie na utrzymaniu gospodarskiem.[5] Zasługi dzielą się w ten sposób, że trzecią ich część daje się za zimę, od 1 Października do 9 Maja, a reszta za lato. Pieniędzmi płacą chlebodawcy bardzo mało; zwykle dostają robotnicy towary, które zmuszeni są ze stratą sprzedawać. Bardziej jeszcze powszechnym jest zwyczaj płacenia końmi żywymi lub zabitymi.[6] Jest to zdaje się zabytek zmierzchłej przeszłości, i zdaje się był zawsze jednakowo niekorzystny dla pracowników. Świadczy o tem przysłowie: „choć zapracujesz się na śmierć, nie dostaniesz więcej nad skórę kobylą.“ (Namski uł., 1892). Brak rąk do pracy zmusza gospodarzy cenić zdolnych robotników. Starają się przywiązać ich do siebie łagodnem obejściem, nawet przez szpary patrzą na ich miłostki z domowemi kobietami, ale częściej próbują załatwiać tak rachunki, aby tamci zostali się im dłużni; w tym celu potakują nieraz ich złym skłonnościom, spajają wódką, podsuwają karty i t. d. Często zatrzymują zasługi i grożą, że zupełnie ich nie oddadzą, skoro robotnik odważy się odejść, co, przy wielkim tu wpływie ludzi bogatych na gminne sądownictwo, nie jest błahą groźbą. Za to obejście z robotnikami w domu jest dobre, są traktowani jak członkowie rodziny. Na północy, nawet u bardzo bogatych ludzi, zasiadają do wspólnego stołu, wtrącają się do ogólnej rozmowy, witają i żegnają wszystkich podaniem ręki. Wogóle jakuci nie znoszą pychy i w obcowaniu z sobą są względni i ostrożni. Jakut robotnik wymaga szacunku.
— „Niech on sobie nie myśli, że zgodzimy się jeść oddzielnie i spać w chlewie z bydłem, jak to we zwyczaju na południu!“ sarkali robotnicy kołymscy na jednego z tamtejszych bogaczy. Ten sam bogacz w przystępie dobrego humoru potępiał „ludzi z południa, obchodzących się wzgardliwie z robotnikami“. „Dziwię się, że pracują u nich“ mówił zgorszony. Ale jeśli można zabawić się w pana bez nadwyrężenia kieszeni, jakuci nie ominą okazyi.
Robotnicy jakuccy niechętnie wynajmują się na dnie, chociaż wtedy płaca jest zwykle wyższa[7]. Tylko w miejscowościach podmiejskich, dniówka zaczęła wchodzić w użycie. Na rozwój jej wpłynęli głównie koloniści rosyjscy, rolnicy sektanci. Płaca od sztuki rozpowszechniła się łatwiej. Oba te rodzaje wynagrodzenia jakuci poznali niedawno. Umowa z opłatą z góry również jest pochodzenia rosyjskiego, co potwierdza nazwa, „podryad“ nadawana wszelkiemu kredytowi. Więc biorą i dają jakuci „podryady“ (pieniądze z góry) na siano, za zbiór jego (od miejsca, stogu lub kopy) godzą się orać, siać, bronować (znowu od puda t. j. 400 kw. sążni) stawiać płoty, budować domy, dostawiać masło, mięso, rybę, lód, wodę, drzewo w sagach, lub balach, za wszystko: „podryad“ — starają się wziąć z góry pieniądze. W „podryad“ też biorą siano za siano, masło za masło, zboże za zboże, licząc pożyczkę podwójnie lub potrójnie. Do tęga stopnia weszło to w zwyczaj, że nie wywołuje skarg, choć przynosi w krótkich terminach około 200%, ale powiedzieć takim kapitalistom, że biorą procent, jest to narazić się na proces o obelgę, gdyż wyraz „procent“ uważany jest za hańbiący i jakuci o ile wiem, nigdy pieniędzmi procentów nie biorą od sum pożyczonych i nawet nie rozumieją, że brać można.
Szybkie rozpowszechnienie się wszelkiego rodzaju kontraktów przypisać należy pokrewieństwu ich ze starożytną formą rdzennie jakuckich stosunków ekonomicznych. Jakuci z dawien dawna brali i dawali bydło w dzierżawę na następujących warunkach: bydło robocze, konie i woły, wynajmowali albo na termin, albo na spełnienie pewnej pracy. Jeżeli praca jest przypadkowa, mała, coś koło domu lub na łąkach, zwiezienie siana, drzewa, rzeczy, zaoranie kawałka pola, to zwyczaj zabrania żądać wynagrodzenia. Jest to pomoc sąsiedzka i w sąsiedzki sposób winna być odpłacona usługą. Bogaci nigdy na tej zamianie nie tracą i rzadko odmawiają jej biednym. Co innego, jeżeli bydlę ma spełnić większą lub płatną robotę. Za przewóz np. towarów z ułusu Namskiego do Jakucka (100 wiorst) brali jakuci od 2—3 rubli za konia, a 2 ruble za wołu, za wypożyczenie jucznego konia z Ust΄amgi do Kołymska (przez Omökon, z górą 1000 w.) płacono 8 rubli. Za wynajęcie bydlęcia na czas pewien płaci się zależnie od pory roku: w lecie — więcej, w zimie — mniej. Wynagrodzenie w lecie równa się mniej więcej różnicy w cenie tłustego i chudego bydlęcia; 8 do 10 rubli za konia i 5—6 za wołu. W zimie za znacznie dłuższy przeciąg czasu pobiera właściciel 2—3 rubli ze względu na koszta utrzymania.
Bydło dojne[8] wydzierżawia się zwykle na lato, od 9 Maja do 1 Października. Warunki dzierżawy jednakowe są w całym kraju, co też wskakuje na starożytność zwyczaju. Właściciel krowy dostaje w jesieni 50 funtów masła topionego, albo 30 funtów masła i beczkę „taru“ wagi 12—15 pudów, co wyniesie na pieniądze 10 rb., a więc 2/5 wartości krowy. Niekiedy cały nabiał zostaje u dzierżawcy, a wzamian on zobowiązuje się wykosić łąkę, przygotować sagi drzewa na zimę, albo oddać do usług kogoś z rodziny. Tu otwiera się pole dla rozmaitych spekulacyi ekonomicznych. Właściciel bydlęcia, nie przekraczając napozór przyjętych zwyczajem warunków, zapomocą niewinnych zmian i „podstawień“ wyciąga „wartości dodatkowe drugorzędne“, równające się często połowie umówionej zapłaty.
Dzierżawa starodojnych krów na zimę kosztuje znacznie mniej, zwykle 1 lub 2 ruble, a za utrzymanie krów cielnych dopłaca właściciel ich 1½ do 3 rubli od sztuki, zależnie od urodzaju siana. Dzierżawa zimowa ne nazywa się „chasas“ i uiszcza się zwykle pieniędzmi. Kobyły mleczne obecnie rzadko biorą się w „chasas“. W razie śmierci bydlęcia od zarazy, choroby, wady organicznej lub zwierząt drapieżnych, a również w razie kradzieży bydlęcia, arendarz nie odpowiada; on płaci tylko jej wartość, gdy mu udowodnią, że śmierć nastąpiła z jego winy, wskutek niedbalstwa, złego obejścia, gdy bydle utonie, złamie nogę lub zdechnie z wycieńczenia, z poderwania i t. d. W tych wypadkach decydują sądy rodowe, lecz swoją drogą często zależni ekonomicznie biedacy płacić muszą wbrew zwyczajom i sądom, nieraz przez całe życie płacą dzierżawę za zdechłe sztuki.
„Chasas“ nosi cechy wspólne dla wszystkich wypłat i umów jakuckich, robotnik zadłuża się u kapitalisty, bierze naprzód nietylko zadatek, ale cały zarobek. Obietnicę zapłacenia roboty po skończeniu, jakuci uważają za wybieg, chęć nadużycia, oszustwo i rzadko się nań zgadzają. Tylko długoterminowi najmici, robotnicy stali, nie zawsze biorą z góry zasługi, część ich zostaje u gospodarza na zastaw. Wymieniłem wyżej, jaki użytek robią z nich pracodawcy. Forma więc wypłaty zarobku, choć zupełnie różna od naszej, nie zabezpiecza nikogo od wyzysków i złej woli.
Ale wogóle położenie robotnika jakuckiego jest stosunkowo niezłe: ma co jeść i odziany jest niezgorzej u zamożnych gospodarzy. Szanujący się jakut ma sobie za ujmę, gdy robotnicy jego chodzą obdarci; w drogę lub w zimie, do lasu, robotnik bierze zwykle ciepłą gospodarską, „dochę“. Mimo to służą Jakuci niechętnie i przy lada sposobności zakładają własne gospodarstwa. Założenie gospodarstwa, a szczególniej utrzymanie go i rozwój wymagają tyle ofiar, wysiłków i cierpień, iż wszelkie wyrzekania przelotnych podróżników na lenistwo, lekkomyślność, niedbalstwo jakutów, wydają mi się krzyczącą niesprawiedliwością. Nawet właściciele kilku krów, skoro wypada ich mniej niż 1½ sztuki na duszę, nie dojadają prawie cale życie. W latach głodu sami dochodzą do omdlenia, a wstrzymują się zabijać bydło, aby nie upaść, nie utracić niezależności. Głody niezawsze są wynikiem braku siana, czasem krowy, będące na ocieleniu, w całej okolicy jednocześnie przestają się doić. Przypływ pokarmu ustaje, a zwykle dzieje się to w miesiące wiosenne, kiedy spiżarnie wypróżnione są zupełnie, a wielkie zimna nie pozwalają szukać pożywienia w lasach. Wtedy biedni żyją wyłącznie z ofiar bogatych sąsiadów, wtedy przedmiotem ogólnych rozmów bywa zwykle obliczanie, kiedy i u którego z gospodarzy ocieli się krowa i będzie można go odwiedzić i posilić się trochę. Ale i w pomyślne lata na przednówku znaczna część Jakutów przymiera z głodu. Aby wykazać jak nikłą jest granica, dzieląca dobrobyt jakucki od nędzy przytoczę rachunki wydatków domowych zamożnej rodziny. Na północy w ułusach Wierchojańskich, rodzina, składająca się z pięciu dusz musi posiadać 20 sztuk bydła. Taka rodzina ma zwykle na utrzymaniu jednego „kumułana“ lub „itymni“, nędzarza żywionego przez gminę. Siana potrzebuje ona 6 stogów (10-cio „bułasnych“, wszystkiego 1,800 do 2,000 pud.); 5 stogów dla bydła rogatego i jeden dla konia swego i koni przyjezdnych. O własnych siłach rodzina jest w stanie zebrać 4 stogi (1200 do 1800 pud.) musi więc nająć kosiarza, albo przytulić biednego krewnego. „Ostatni — twierdzą jakuci — zawsze drożej kosztuje“. Kosiarz w lecie spożywa nabiału od dwóch krów. Jeżeli rodzina ma jednego dorosłego mężczyznę, to siedm osób dorosłych (licząc, „kumułana“ i kosiarza) potrzebuje nabiału conajmniej od 9 krów; gdy dzieci są małe — dosyć 8, ale za to potrzeba najmować robotnicę do zgrabienia siana, a więc dodać krowę dziewiątą. Z 20 sztuk 10 odliczyć wypada na podrastające jałówki, łończaki, małe cielęta, buhaja, konia lub wołu; zostanie 10 krów dojnych. Można więc zbierać na zapas mleko od jednej krowy w ciągu całego lata i od dwóch krów, przezaczonych dla najmity w pierwszej połowie lata (zaczynają kosić 30 Lipca). Rodzina rzadko pozwala sobie skosztować masła i śmietanki; przypuśćmy więc, że sprzeda masło od jednej krowy. Otrzymamy w takim razie następujący roczny rachunek:

DOCHODY
R. k.
WYDATKI
[9]
R. k.
Za 1 pud świeżego masła......... 8 Kosiarzowi............. 18
1½ krowy sprzedajnej na mięso....... 45 Podatki.............. 5
Połów listów, zajęcy, wiewiórek....... 10 12 cegiełek herbaty......... 24
Z handlu (każdy jakut coś sprzedaje)..... 10 1 pud mąki żytniej do „butugasu“.... 6
Zarobki drobne, bieżące, dostawa, najem konia 8 80 2 funty cukru............ 1 60
2 filiżanki do herbaty (w miejsce rozbitych) 2
16 arsz. sarpinki na 2 koszule żeńskie... 7 20
10 perkalu męzkie... 3
5 chust perkalowych......... 3
1 zamszę na wierzch zim. „sonu“.... 3
½ skóry kobylej na obuwie....... 2
Kowalowi za kosy i reparacye...... 1
Duchownemu............ 1
81 80 81 80

Aby otrzymać odpowiedni obraz zamożności południowych jakutów, trzeba zniżyć liczbę bydła do 15 sztuk i zmniejszyć ceny odpowiednio ze stanem rynku, oraz wprowadzić niektóre przedmioty, nieużywane prawie na północy, mianowicie: tytoń, sól, wódkę:

DOCHODY
R. k.
WYDATKI
R. k.
1 pud topionego masła..... 8 Podatki...................... 5
1 krowa na rzeź........ 20 10 pud. zboża lub jego surogatów............ 15
Połów listów, zajęcy, wiewiórek.. 10 cegiełek herbaty................. 8
Z handlu.......... 2 2 filiż. do herbaty (w miejscu stłucz.)........... 90
Zarobki bieżące, dostawa, najem 20 80 2 sztuki nankinu niebieskiego.............. 1 5
16 arsz. sarpinki na 2 koszule żeńskie lub 1 żeńską i 2 dziecinne 3 50
10 arsz. perkalu................... 1 50
2 chusty perkalu................... 50
1 duża zamsza lub odpowiednia ilość sukna na zimowy „son“.. 4
½ skóry kobylej na obuwie............... 2
Kowalowi..................... 1
Duchowieństwu................... 1
Tytoń....................... 80
Sól........................ 30
Wódka...................... 1
50 50 50
Porównanie obu rachunków wykazuje na południu większą zależność gospodarstwa od zarobków ubocznych, które muszą pokryć połowę prawie wydatków; następnie wykazuje ogólny wzrost dobrobytu, zwiększenie potrzeb i równoległy upadek cen na pracę i towary. Oba gospodarstwa ocierają się o deficyt. Ale w razie urodzaju zboża lub siana, gdy nie trzeba płacić 15—20 rb. za mąkę, a podrożenie mięsa zwiększa dochód, zostaje się na południu pewien nadmiar, który może być zużyty na rozszerzenie i ulepszenie gospodarstwa. Są to jedyne może chwile twórcze w stosunkach gospodarczych, kiedy cała masa woli zbiorowej oswabadza się cząstkowo od pochłaniającej ją ciężkiej walki o zwykłe istnienie. W gospodarstwach słabszych od wyżej opisanych, a takich jest większość, wciąż rozgrywają się groszowe, straszne dramaty. Stłukło się naczynie, sąsiad oszukał, towary podrożały o kilka złotych, padła sztuka bydła i rodzina boleje, cierpi, nie dojada, słabnie i stacza się w przepaść, zkąd wydobyć się mogą już tylko młodzi i samotni. Wiedzą o tem doskonale krajowcy i dlatego wolą z głodu przymierać niż zabić lub sprzedać bydlę; z większym spokojem patrzą na śmierć dziecka niż tegoż bydlęcia, od którego zależy życie ich wszystkich. W lata ciężkie gospodarstwa mniejsze sprzedają, aby nie naruszyć swych podstaw, wszystko co mogą, nawet więcej niż mogą: siano, masło, „tar“, których zbyt na południu, dzięki miastu i zapotrzebowaniu do kopalń jest prawie nieograniczony. Pożywienie stopniowo marnieje; z obiegu znika sól, tytoń, wódka, cukier, chleb i herbatę zastępują surogaty; odzież zamienia się w łachmany. Czasem klęska przewleka się i zostaje jeden ratunek: długi. Sądzę iż conajmniej dwie trzecie gospodarstw jakuckich jest zadłużonych, tylko połowa z nich ma długi stosunkowo nieznaczne i nadzieję spłacenia; wielkość zadłużenia waha się od 1 do 5 rubli na sztukę bydła, diniga połowa obciążona jest beznadziejnie, brnie coraz dalej w rozpaczy i chodzi w „wiecznem jarzmie“. Znałem gospodarstwa bardzo małe, obciążone długiem paruset rubli. Całą nadwyżkę po nad liche utrzymanie zabierał wierzyciel.

Ci wyzyskiwacze, bogacze i kupcy nie są to jakieś zwyrodniałe osobistości, lecz do nadużyć popycha ich cały istniejący system. Częstokroć są to nawet ludzie dobrzy i uczynni: w razie nieszczęścia, pożaru, powodzi, moru, głodu chętnie śpieszą z pomocą ofiarom żywiołów. Tracą na siebie mało, gdyż ich byt, potrzeby, wydatki mało różnią się od potrzeb i wydatków biedoty. Tyle tylko, że jedzą codzień do syta, że codzień mają chleb i mięso, codzień piją herbatę, mieszkają w obszerniejszych i schludnych jurtach, odziewają się cieplej i czyściej, stada ich nie mrą z głodu, wzrastają i wypasają się. Wszystko to zresztą w stopniu bardzo umiarkowanym. Myślę, iż wydatki bogatej rodziny jakuckiej nie przewyższają 200—300 rubli rocznie; ale aby to uzyskać już muszą osobniki przyswajać sobie tu część cudzej pracy. Przyczyny tego tkwią w etnograficznem i kulturalnem podłożu i płynącej z nich wadliwej organizacyi pracy, a pochodzi ztąd, że wyżywienie takiej ilości bydła, by dochód z niego pokrywał potrzeby pracowników, przewyższa siły przeciętnej rodziny jakuckiej. Tylko liczne, złożone rodziny, mogą się obchodzić bez najmitów. Takich rodzin jest mało, a uczucia Jakutów nie są jeszcze dość wykształcone dla współpracownictwa i wspóldzielizności. Nawet przemysł nie wytworzył u nich stowarzyszeń. Gdym rozmawiał z nimi o korzyściach spółek, stale mi odpowiadali: „Na to zdobyć się mogą tylko aniołowie z nieba“ (Wierchoj. uł., 1881 r.). „Ludzie bywają rozmaici: leniwi, pracowici, bezwstydni, sumienni i nicponie!“ (Namski uł., 1892 r.). „Nie umiemy wygranych w karty pieniędzy zgodnie rozdzielić, a ty chcesz, żebyśmy dzielili siano, mleko, zarobek. Pobilibyśmy się napewno!“ (Kołymski uł., 1883 r.).
Jakuci uprawiają tylko spółki czasowe, nietrwałe. Zejdzie się nad brzegiem rzeki dwóch rybaków, zaraz tworzą spółkę: łowią razem i równo rozdzielają zdobycz. Drwale w lesie pracujący, w sąsiedztwie, łączą się, „żeby było weselej“, tak samo i kosiarze tworzą małe stowarzyszenia po 5, 6 ludzi, które z kolei koszą działy stowarzyszonych (Nam. uł., 1889 r.). Baba pomaga sąsiadce zgrabiać i przetrząsać siano, wzamian za takąż usługę; stogi stożą zawsze wszyscy sąsiedzi razem. Prócz tego wciąż krąży wśród blizkich sobie mieszkańców moc drobnych ale ważnych posług i uprzejmości. Czy to odzież skrajać, czy skleić złamane narzędzie, czy zrobić nowy przedmiot, czy konia dzikiego ujeździć, drzwi dopasować, odszukać zgubione bydle, — cały szereg robót, znacznie przewyższających w sumie roboty opłacane — spełnia się darmo przez zręczniejszych, umiejętniejszych, bardziej doświadczonych bez nadziei nawet odwzajemnienia. Ale od tego daleko jeszcze do spółek, działających stale i według określonego planu; dusza jakucka jest na nie jeszcze za dzika, za mało wyrobiona i za mało wytrwała i przewidująca. Rzecz godna uwagi, że wszystkie stowarzyszenia handlowe lub techniczne, gdzie wyraźnie zaznaczoną jest zasada: Jednakowe wynagrodzenie za jednakową pracę“ — noszą rosyjską nazwę „kompania“; wszystkie zaś powyżej wspomniane związki chwilowe, oparte, zdaje się, na uczuciu prostej towarzyskości oraz czyny zbiorowe noszące charakter pomocy słabszemu albo potrzebującemu, nazywają się po turańsku „kytyk“, „kytykas“[10]. Pomoc gromadzką nazywają to po rusku „gulaj“, to po jakucku „kömö“. Do tej pomocy uciekają się albo ludzie bardzo biedni albo bardzo bogaci. Pierwsi kłaniają się nizko sąsiadom, dają im nieznaczny podarunek, cegłę herbaty, parę rubli i, jeżeli powody wyłuszczonej przez nich prośby godne są uwzględnienia — gromada zbiera się pewnego dnia i spełnia robotę: buduje dom, wykasza łąkę, stawia sagi opału... Bogaci, wpływowi w okolicy ludzie urządzają się inaczej: spraszają sąsiadów i ugaszczają ich herbatą, mięsem, mlekiem, kumysem, a bliżej miasta i wódką. Robota idzie raźno, gdyż przodownikiem jest zwykle najlepszy kosiarz z krewnych bogacza, czasem syn... Po skończonej robocie zabijają bydlę i ucztują do późnej nocy. „Kömö“ bardzo jest korzystne dla bogaczów i wszelkich władz rodowych; przyjęcie obliczają oni zawsze tak, że kosztuje taniej niż wynajęcie robotników, a odmówić im niepodobna i nikt zresztą się na to nie odważa. „Kómo“ używają do wszystkich robót, które wymagają licznych rąk. Zapraszają na „kömö“ biedaków i gospodarzy średniej zamożności. Bogatsi uważają sobie za ujmę chodzić na „kömö“, za kawałek mięsa, choć nie mają sobie za ubliżenie najmować się do roboty i dla siebie nie wstydzą się również spełniać wszelkiej pracy. Szczególniej na północy, gdzie zachowały się prastare, prostsze obyczaje, najwięksi bogacze, przedstawiciele rodów i kupcy, razem z robotnikami koszą siano, łapią rybę, polują... Na południu jakut, posiadający więcej niż 100 sztuk bydła, rzadko już bierze kosę do ręki, a poluje tylko dla przyjemności. Takich panów zresztą niewielu i bezczynność ich nie wpływa na ogólny stosunek jakutów pracujących do niezajętych, który podałem wyżej jak 5 do 3-ch.
Aby dać pojęcie o rozkładzie pracy w ciągu roku, wyliczę wszystkie roboty obowiązkowe przeciętnej rodziny jakuckiej. Zacznę od 9 Maja, początku jakuckiego roku roboczego. W tym czasie gotują się do siewu: szukają nasion, naprawiają sochy i brony. Zajęcia rolnicze takiej rodziny rzadko trwają dłużej nad 3—4 dni. Tymczasem obsychają łąki i jakuci gromadnie idą wypalać zeszłoroczne trawy, co trzeba zrobić koniecznie przed rozlewem. Niektórzy w owym czasie trudnią się łowiectwem; chwytają w sidła, kaczki, drobne ptaszki, polują na gęsi, łapią rybę. Kobiety mają dużo kłopotu z krowami, będącemi na ocieleniu, doją kobyły, łatają i szyją nowe naczynia na nabiał, czyszczą i wietrzą piwnice. W czasie rozlewu rzek wszyscy starają się być w domu, spędzają bydło, karmią je, aby się nie rozbiegało i aby nie zaskoczyła go gdzie gwałtownie biegnąca woda. Po powodzi, około 15-go—20-go Czerwca, poprawiają jakuci płoty wkoło zasiewów i łąk, orzą nowizny, karczują lasy i zarośla, co zabiera około 10 dni roboczych. W Czerwcu również odbywają roboty leśne: stawiają sagi, ścinają budulec, zdzierają korę z modrzewi. Robót tych dokonywają jakuci zwolna, bez zbytniego pośpiechu i wysiłku, szczędząc mięśnie na zbliżającą się pracę główną — na sianokos.
Z 50 dni t. j. od 9 Maja do 30 Czerwca, mężczyźni pracują tylko dni 20, kobiety — nieustannie. Spełniają one zwykłą robotę domową, doją krowy 3—4 razy dziennie, doglądają bydła, szukają go w lesie, podtrzymują dymokury, broniące je od owadów, w upały zapędzają je pod dach, w chłód... Szyją, łatają, robią nową odzież, naczynia, czyszczą podwórze i chlewy. Kobiety pracują wciąż, życie całe, bez wytchnienia... Od Piotra i Pawła do 1-go Sierpnia najdłuższy dzień roboczy i najgorętsza też praca. W Sierpniu zaczynają padać deszcze, kosiarze i pomocnice wczasują się z konieczności, wysypiają, wypoczywają... Poczem znów nastaje pora napiętej pracy, wysiłków gorączkowych. Stożą stogi, zgrabiają resztki pokosów. I-go Września sianożęcie uważane jest za skończone, ogrodzenie łąk otwiera się dla zgłodniałych stad, jakuci z letników przenoszą na łąki, na zimowe leże.
Jeżeli odjąć 9 niedziel, 4 święta i połowę z 12 dni dżdżystych, to zostanie od 1-go Lipca do 1-go Września 19 dni wypoczynku i 49 dni roboczych, co z poprzednimi 20 dniami da 60 roboczych dni letnich 15-to godzinnych, razem 1000 godzin letniej pracy męzkiej i tyleż pracy kobiecej w polu (zgrabianie siana).

We Wrześniu mężczyźni wcale prawie nie pracują. Kobiety poprawiają na jurtach polepę i prowadzą zwykłym trybem roboty domowe; mężowie ich włóczą się od domu do domu, słuchają plotek i znoszą je, radzą, sejmują, szukają rozrywek. Niektórzy zarzucają sieci na rybę, doorują spóźnione role, odszukują i spędzają ku jurtom zdziczałe w czasie lata tabuny. Wrzesień jest miesiącem wesołym, obfitym, swobodnym i w dodatku zwykle pogodnym, suchym, bez owadów. Skoro śnieg spadnie, zaczyna się zwózka siana i drzewa. Na jurtę trzeba zrąbać i zwieść przynajmniej ze 100 wozów opału, co zajmie od 500 do 600 godzin pracy w ciągu zimy. Jakuci wożą drzewo zależnie od ilości posiadanych zaprzęgów, co drugi lub trzeci dzień. Do zwózki używają wyłącznie wołów; w przerwach zwożą siano, które również zabiera mniej więcej 90 do 100 krótkich, 6-ciogodzinnych dni zimowych. Całą zimę trwa zwożenie siana i drzewa. Roboty te zwykle spełnia młodzież, wyrostki, czasami... kobiety. Jakuci unikają wyjazdów w najsilniejsze mrozy ze względu na bydło, więc część roboty zimowej przyspieszają w jesieni, część zaś odkładają do wiosny. Dłuższe dni, łagodniejsza temperatura pozwala dłużej pozostawać na powietrzu, a tem samem więcej ładować na fury. A zatem na 7 miesięcy, t. j. od 1-go Października do 1-go Maja, niezbędnej dla utrzymania domu pracy gospodarczej, potrzeba tylko 100 dni pracy męzkiej, lecz na podłożu nieustającej pracy domowej kobiet, dzieci i starców.[11] Resztę czasu mężczyźni wypoczywają. Głowa rodziny pracuje w zimie wtedy tylko, gdy nie ma syna wyrostka lub robotnika. Ci ostatni obowiązani są wozić siano i opał, troszczyć się o wodopój dla bydła, o czystość podwórza i składów siana; gospodarz, „stary“, jak go tu nazywają, większą część czasu spędza u sąsiadów, w podróżach handlowych, na zjazdach, sądach i zebraniach rodowych. Bogaci tak spędzają czas i w zimie i w lecie. Istnieją wskazówki, że w przeszłości praca jakutów była zorganizowana inaczej, i inaczej też podzielone było bogactwo. Ale ten byt starodawny runął zwolna i pociągnął za sobą wiele urządzeń, które pozostały dziś w szczątkach jedynie, jako niezrozumiałe, pozbawione treści i podstaw — przeżytki...
Rys. 124. Wzór rznięty na stali.



SPIS
kadastru naslegów Batarińskiego i Taragajskiego
w roku 1892.
TARAGAJSKI NASLEG. BATARIŃSKI NASLEG.
1,149 dusz pł. ob.; 585 m. i 564 kob.; gospodarstw 247. Bydła rog. 2,035 sztuk, koni 268 szt. Siana zebrano 2,092 wozy. Zboża zasiano 405 pud. zebrano 1,270 pud. Siało zboże 162 gospodarzy: 2 gos. po 30

pud., 2 gos. po 10 pud., 15 gos. po 5 do 10 pud., 48 gos. po 2 pud. i 56 gos. po 1 pudzie. Sianożęci rozdzielono w następujący sposób: 1 gospodarstwo miało 40 działów (kürä), 1—20, 1—10, 2—5, 3—4, 6—3, 1—2½, 24—2, 5 na 1½, 99—1, 90 na ½ „kürä”. Reszta nie miała wcale ziemi.

1,525 dusz pł. ob.; 786 m. i 739 kob.; gospodarstw 338. Bydła rog. 2,597 sztuk, koni 364 szt. Siana zebrano 4,307 wozy. Zboża zasiano 370 pud. zebrano 855 pud. Siało zboże 226 gos.: 1 zasiał 9 pud., 2 po 6 pud., 8 po 5 do 10 pud., 13 po 4 pud., 18 po 3 pud., 59 po 2 pud., reszta po 1 pud, mnież niż pud zasiało 24 gospod. Sianożęci rozdzielono w następujący sposób: 1 gospodarstwo miało 4 „kürä”, 3—3½, 5 na 3, 13—2½, 21—2, 64—1½, 119—1, 69—½. Reszta nie miała wcale ziemi.
Rozkład bydła w gospodarstwach:
w naslegu Taragajskim: w naslegu Batariańskim:
w 1 było 260 sztuk bydła w 1 było 65 sztuk bydła
1 208 1 60
1 70 1 45
1 60 1 33
1 50 1 28
1 47 1 24
1 42 1 21
1 39 1 19
1 38 2 40
1 36 2 25
1 28 2 18
1 19 3 17
1 27 3 16
2 20 3 18
1 17 3 9
2 14 4 14
2 13 5 50
4 9 7 20
6 11 8 30
6 1 9 12
8 12 10 11
10 0 11 7
12 15 15 15
15 7 16 3
16 8 18 4
22 6 20 6
22 3 21 1
23 4 21 0
23 2 25 8
24 10 33 2
34 5 43 5
50 10








  1. W ułusie Wschodnio-Kangałaskim ogólna liczba mieszkańców, podzielona na 3,962 samodzielnych gospodarstw, daje przeciętnie 3,8 os. W ułusie Zachodnio-Kangałaskim — 4,164 gos. po 5 osób przeciętnie. W ułusie Namskim — 3,566 gos. — 4,8 os. W ułnsie Męgeńskim — 4,159 gos. — 4,4 os. W ułusie Borogońskim — 1,750 gos. — 5 os. W ułusie Bajagantalskim — 1,741 gos. — 5,1 os. W ułusie Baturuskim — 7,704 gos. — 3,8 os. W ułusie Diupsiuńskim — 1, 227 gos. — 6,4 os. W ułusie Olokmińskim — 1,915 gos. — 4,9 os. W ułusie Suntarskim — 4,595 gos. — 4,3 os. W ułusie Marchińskim — 4,591 gos. — 4,5 os. W ułusie Wierchnie-Wilujskim — 3,063 gos. — 4,1 os. W ułusie Średnio—Wilujskim — 2,705 gos. — 3, 4 os. W ułusie Wierchojańskim ? W ułusie Ustjańskim — 70 gos. — 13 os. W ułusie Ölgetskim — 347 gos. — 6,2 os. W ułusie Źygańskim — 87 gos. — 10 os. W ułusie Kołymskim — 661 gos. — 4, 3 osób.
  2. Obrachunek poszczególny, zrobiony w mniejszych jednostkach rodowych przez podział liczby ich członków na liczbę oddzielnych gospodarstw, dał w 48 naslegach ułusów Męgińskiego i Batarnskiego: w 19 nasl. więcej niż po 4 dusze; w 9 nasl. więcej niż po 3; w 7 więcej niż po 2; w 6 więcej niż po 5; w 5 więcej niż po 6; w 1 więcej niż po 1 duszy na gospodarstwo.
    W Taragajskim naslegu na 248 gospodarstwach okazało się:
    gospodarstw, składających z 1 duszy ... 8 (3,2%)
    2 ... 38 (15,3%)
    3 ... 37 (14,9%)
    4 ... 56 (22,5%)
    5 ... 37 (14,9%)
    6 ... 28 (11,2%)
    7 ... 16 (6,4%)
    8 ... 12 (4,8%)
    9 ... 2 (0,8%)
    10 ... 4 (1,6%)
    11 ... 2 (0,8%)
    12 ... 1 (0,4%)
    13 ... 3 (1,2%)
    14 ... 1 (0,4%)
    17 ... 1 (0,4%)

    W Batarińskim naslegu w 270 gospodarstw, okazało się:

    gospodarstw, składających z 1 duszy ... 14 (5,1%)
    2 ... 37 (14,7%)
    3 ... 63 (23,3%)
    4 ... 70 (25,9%)
    5 ... 57 (21,1%)
    6 ... 30 (11,1%)
    7 ... 27 (10%)
    8 ... 15 (5,5%)
    9 ... 16 (5,9%)
    10 ... 6 (2,2%)
    12 ... 1 (0,3%)
    13 ... 1 (0,3%)
    14 ... 1 (0,3%)
  3. Zaznaczę, iż ilość ogólna bydła (373,131) podzielona na ilość mieszkańców (222,776 dusz, z odliczeniem 6,000 jakutów, mieszkających po za granicami pasterstwa) daje 1, 7 szt. na duszę.
  4. Taragajski nasleg:
    bez bydła ............. 10 gospodarstw
    z bydlęcia lub mniej na duszę..... 10
    ½ ..... 11
    ¾ ..... 20
    1 ..... 38
    ..... 41
    2 ..... 41
    ..... 19
    3 ..... 20
    ..... 5
    4 ..... 14
    5 ..... 6
    6 ..... 2
    7 ..... 2
    8 ..... 3
    9 ..... 2
    12 ..... 1
    18 ..... 1
    Batariński nasleg:
    bez bydła ............. 23 gospodarstw
    z bydlęcia lub mniej na duszę..... 17
    ½ ..... 25
    ¾ ..... 13
    1 ..... 27
    ..... 72
    2 ..... 29
    ..... 26
    3 ..... 11
    ..... 10
    4 ..... 11
    5 ..... 9
    6 ..... 13
    7 ..... 5
    8 ..... 3
    9 ..... 1
    10 ..... 4
    121/5 ..... 1
    32½ ..... 1
  5. Utrzymanie wyniesie tyleż prawie i podobnie jest ustosunkowane: mężczyznom lepsze, kobietom gorsze. Oto rachunek, przytoczony przez p. Prikłońskiego z ułusów południowych:
    Herbata...... 6 rub.
    Mąka....... 15
    Masło....... 12
    Mleko....... 6
    Tar........ 3
    Mięso....... 5 50 kop.
    47 rub. 50 kop.

    Odzież i tytoń robotnicy sami sobie kupują. Zamiast utrzymania dają często w lecie 2 dojne krowy kosiarzowi i 1-ną pomocnicy.

  6. W ułusie Wierchojańskim, a nawet w m. Wierchojańsku w czasie mojej bytności, dawano robotnikowi za rok służby tłustą kobyłę. S. Kowalik to samo zaznacza w swych notatkach. Nawet w Namskim ułusie gospodarze dawali robotnikowi kobyły i źrebięta w zasługi.
  7. Sektanci rosyjscy, skopcy, których tu jest kilka wsi i którzy wyłącznie trudnią się rolnictwem, płacą jakutom zawsze mniej niż rosyjskim robotnikom. W Nam. uł. ceny dzienne na robotnika:
    Kosiarz......... 1 rb.
    Baba do grabienia..... od 30—50 kop.
    Żeńcy......... 1 rb.—1.50
    Kopanie kartofli...... 30
    Różne inne roboty w lecie.. 30—40
    Młocka w zimie...... 25—30
    Inne roboty w zimie.... 15—20

    Płacę uiszczają zwykle skopcy mąką, chlebem pieczonym, kartoflami, herbatą cegiełkową, cukrem, towarem łokciowym, rzadko pieniędzmi.

  8. „Chasas“ albo „kasas“ zwą zwykle krowę lat średnich i średniej wartości; właściwie „chasas“ znaczy naczynie do zbierania zapasów oraz same zapasy nabiału ryby, lub czegokolwiek.
  9. Rachunek zapożyczony z książki S. Kowalika „O położeniu ekonomicznem jakutów w okręgu Wierchojańskim“.
  10. Według Böthlingka „kytyk“ — związek, wspólwładanie, str. 62.
  11. Wymaga więc jakuckie gospodarstwo:
    w lecie od 2000—2500 godzin roboty po za domem
    w zimie od 1000—1200

    razem od 3000—3700 godzin roboty po za domem.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Wacław Sieroszewski.