Żywot Jezusa/Rozdział XIV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Ernest Renan
Tytuł Żywot Jezusa
Wydawca Andrzej Niemojewski
Data wyd. 1904
Druk Drukarnia Narodowa w Krakowie
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz Andrzej Niemojewski
Tytuł orygin. Vie de Jésus
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ROZDZIAŁ XIV.
Stosunek Jezusa do Pogan i Samarytanów.

Dzięki takim zasadom potępiał wszystko, co nie było religią serca. Stał się śmiertelnym wrogiem bezdusznych formułek świętoszków[1], surowych praktyk i chęci zbawienia duszy przez hypokryzyę i udawanie. Nie zachowywał postów[2]. Nad składanie ofiar stawiał wyżej przebaczania win bliźniemu[3]. Cały jego Zakon to — ukochanie Boga, miłosierdzie względem ludzi, darowanie win winowajcom[4]. To zupełnie nie jest w duchu kapłańskim. Kapłan żąda zawsze ofiar publicznych, gdyż niemi urzędowo kieruje, potępia tedy modlitwę prywatną, gdyż prowadzi do obycia się bez niego. Próżno szukalibyśmy w ewangielii jakichś ceremonii zaleconych przez Jezusa. Nawet chrzest ma dla niego znaczenie drugorzędne[5]. A gdy chodzi o modlitwę, to powiada tylko, iż powinna płynąć z serca. Niektórzy mniemali, co się tak często zdarza, że gdy brak słabym duszom prawdziwej miłości dobra, to mogą ją zastąpić dobrą wolą; sądzili, iż osiągną królestwo niebieskie, jeżeli będą wołali: »rabbi, rabbi!« Skarcił ich Jezus, mówiąc, że religia jego polega na dobrych uczynkach[6]. Często przytaczał z Izajasza: »Lud czci mnie wargami, ale serce jego daleko jest odemnie«[7].

Cały gmach Faryzeuszowskiej skrupulatności i pomysłowości opierał się głównie na sabacie. Ta stara i znakomita instytucya dawała powód do niecnych kazuistycznych sporów, sama zaś stała się źródłem przesądów[8]. Mniemano, że nawet przyroda święci szabas; źródła, bijące peryodycznie, uznano za »sabatyczne«[9]. Na tym punkcie Jezus najsilniej zaatakował swoich przeciwników[10]. Publicznie naruszał przepisy tyczące święcenia sabatu a na zarzuty odpowiadał z subtelną ironią. Ale jeszcze słuszniej potępiał cały szereg nowych praktyk, które tradycya dodała do praktyk przepisanych przez Zakon, czem się najbardziej pysznili dewoci. Karcił bez litości ablucye i mędrkowania o rzeczach czystych lub nieczystych. Wołał do obrońców tych ablucyi: »Czy możecie zmyć wasze dusze? Nie to, co człowiek spożywa, czyni go nieczystym, ale to, co pochodzi z jego serca«. Faryzeusze, szerzący podobne nauki, stali się też celem jego pocisków. Oskarżał ich, że popsuli Zakon dodatkami, że wymyślili różne przepisy, aby wodzić ludzi do grzechu: »Ślepi wodzowie, strzeżcie się, abyście nie popadli w doły nagotowane. Rodzie jaszczurczy«, dodawał, »jakoż możecie mówić rzeczy dobre będąc złymi? Zadajcie kłam przysłowiu: »z obfitości serca mówią usta«[11].

Nie znał dostatecznie pogan, aby się spodziewał, że nawracając ich zbuduje coś trwałego. W Galilei żyło ich wielu, ale, jak się zdaje, kultu oficyalnego i zorganizowanego ku czci fałszywych bogów nie mieli[12]. Kult ten w całej świetności swojej mógł był Jezus oglądać w krajach Tyru i Sydonu, w Cezarea Filippi i Dekapolis[13]. Ale nie zwracał na to uwagi. Nigdy też nie postrzegamy w nim tej udręczającej pedanteryi Żydów owoczesnych, tych deklamacyi przeciw bałwochwalstwu, stanowiących wysoce znamienny rys jego współwyznawców od czasów Aleksandra, co wypełnia całą np. »Księgę Mądrości«[14]. U pogan raziło go nie bałwochwalstwo, ale ich charakter niewolniczy[15]. Młody żydowski demokrata, a pod tym względem brat Judasza Gaulonity, on, który nie znosił innego pana nad Boga, czuł się bardzo zgorszonym na widok czci, jaką otaczano władcę, słysząc kłamliwe tytuły, jakiemi go obdarzano. Z wyjątkiem tego jednego był on zresztą w zetknięciu się z poganami zawsze dla nich pełen względności. Niekiedy tak się odzywał, iż można było mniemać, że bardziej opiera swoje nadzieje na nich, niż na Żydach[16]. Królestwo Boże ma zostać ich udziałem. »Gdy pan winnicy niezadowolony jest z winiarzy, co czyni wtedy? Winnice najmie innym winiarzom, którzy mu oddawać będą pożytki«[17]. Jezus musiał tem bardziej iść za tą myślą, gdyż wedle wyobrażeń żydowskich nawrócenie pogan było jedną z najpewniejszych wskazówek przyjścia Mesyasza[18]. Według jego nauki w królestwie niebieskiem usiądzie za stołem z Abrahamem, Izaakiem i Jakóbem, wielu, przybyłych z czterech stron świata, gdy tymczasem prawowici dziedzice królestwa będą odrzuceni[19]. Wprawdzie możnaby nieraz mniemać, iż udzielał uczniom swoim wręcz przeciwnych wskazówek, że polecał im głosić zbawienie tylko prawowiernym żydom[20]. Odzywa się o poganach w sposób, który odpowiadał uprzedzeniom Żydów[21]. Ale też i nie wolno nam zapominać, że jego uczniowie, którzy z powodu małoduszności przywiązywali jeszcze pewne znaczenie do pochodzenia, więc i do nazwy »synowie Abrahama«, słowa mistrza wykładali i wyjaśniali na swój sposób. A i to jest możliwe, że Jezus w tej materyi wygłaszał różne zdania, podobnie jak Mahomet w Koranie raz mówi o Żydach z wielkim szacunkiem, innym razem znowu odzywa się o nich bardzo surowo, co zależało od mniejszej lub większej nadziei pozyskania ich. W istocie tradycya przekazała nam dwie wręcz przeciwne sobie zasady, których miał się trzymać Jezus przy nawracaniu: »Kto nie jest przeciwko nam, za nami jest« — »Kto nie jest zemną, przeciwko mnie jest«[22]. Tam, gdzie wre walka namiętna, sprzeczności podobne są nieuniknione.

To jest wszelako pewne, że pomiędzy jego uczniami znajdowali się tacy, których Żydzi nazywali »Hellenami«[23]. Słowo to miało w Palestynie różne znaczenia. Oznaczało Pogan, także Żydów mówiących po grecku i żyjących śród pogan[24], wreszcie pogan z pochodzenia, ale nawróconych na judaizm[25]. Prawdopodobnie ten ostatni rodzaj sympatyzował z Jezusem[26]. Przejście na judaizm miało wiele stopni; wszelako nawróceni zawsze byli uważani za coś niższego od Żydów z urodzenia. Ci, o których tu jest mowa, nazywali się » prozelici bramy« albo »ludzie bogobojni«, przyjęli prawo Noego a nie Mojżesza[27]. Prawdopodobnie też wskutek tego, że Żydzi ich poniżali, Jezus zbliżył się do nich i przygarnął ich do siebie.

Tak samo rzeczy stały z Samarytanami. Niby wysepka, otoczona przez dwie największe żydowskie prowincye (Judeę i Galileę), Samarya tworzyła w Palestynie rodzaj państwa w państwie, gdzie istniał prastary kult Garyzymski, współzawodnik Jerozolimskiego. Ta biedna sekta, nieposiadająca ani geniuszu, ani organizacyi uczonych, jak właściwy judaizm, doznawała ze strony Jeruzalemczyków bardzo surowego obejścia[28]. Traktowano ich jak Pogan, tylko z większą jeszcze nienawiścią[29]. Przez samą opozycyę Jezus był im przychylny. Nieraz wolał Samarytanów, niż prawowiernych Żydów. A jeżeli innym razem, jakgdyby zakazywał uczniom pouczać ich, gdyż przeznaczył swoją ewangielię dla prawdziwych[30] Żydów, to prawdopodobnie jest to znowu jakieś odezwanie się okolicznościowe, któremu apostołowie nadali znaczenie ogólniejsze. Niekiedy Samarytanie występowali istotnie przeciwko niemu nieprzyjaźnie, podejrzywając go, iż jest dla nich równie źle usposobiony, jak jego współwyznawcy[31]; tak samo dzisiejsi Mahometanie traktują wolnomyślnych Europejczyków, posądzając ich, że są fanatycznymi chrześcianami. Jezus nie dał się uwikłać w sieć tych nieporozumień[32]. Miał kilku uczniów w Sychem i spędził tu przynajmniej dwa dni[33]. Razu pewnego wdzięczność i miłosierdzie okazali mu tylko Samarytanie[34]. Do najpiękniejszych jego przypowieści należy ta, o rannym pielgrzymie, leżącym na drodze do Jerycho. »Przechodził kapłan, spojrzał na rannego i poszedł dalej. Także i Lewita, dostawszy się na ono miejsce, a przyszedłszy i ujrzawszy, pominął go. Dopiero Samarytanin uczuł litość, zbliżył się, i nalał oliwy i wina na jego rany, a owiązał je«[35]. Z tego wysnuwa Jezus, że w węzeł prawdziwego braterstwa łączy ludzi miłosierdzie a nie religia. Dla Żydów »bliźnim« był tylko współwyznawca; ale wedle Jezusa jest nim ten, który bez względu na sektę czyni miłosierdzie równemu sobie. Przeto nauka jego zawierała istotnie najszczytniejsze pojęcia o braterstwie wszystkich ludzi.

Myśli, do których Jezus doszedł, opuszczając Jerozolimę, znalazły najżywszy wyraz w anekdocie, opisującej jego powrót. Droga z Jerozolimy do Galilei ciągnie się o pół godziny od Sychem[36] naprzeciw kotliny, otoczonej przez góry Ebal i Garyzym. Żydowscy pielgrzymi omijali zazwyczaj tę drogę i ciągnęli na Pereę, aby nie narażać się na obelgi ze strony Samarytanów a także niczego od nich nie żądać. Nie wolno było z nimi jeść i pić[37]; niektórzy kazuiści głosili nawet następującą zasadę: »Kawałek chleba Samarytanina równy jest wieprzowinie«[38]. Jeżeli komuś wypadło iść tą drogą, zaopatrywał się w żywność, inaczej przychodziło do sporów i obelg[39]. Jezus ani się tem nie krępował, ani też nie miał żadnych obaw. Przybywszy do miejsca, gdzie, na lewo od Sychem otwiera się kotlina, uczuł zmęczenie i zatrzymał się w pobliżu studni. Samarytanie lubili wówczas, jak i zresztą dziś, wszystkim miejscowościom swej doliny nadawać nazwy z epoki patryarchów. Mniemali, że owa studnia jest tą samą, którą Jakób kiedyś dał Józefowi; była to prawdopodobnie dzisiejsza studnia »Bir-Jakób«. Uczniowie wkroczyli w dolinę i udali się do miasta po zakup żywności; Jezus zaś siadł na brzegu studni, mając przed sobą Garyzym.

Było to około południa. Z Sychem przybyła jakaś niewiasta po wodę. Jezus prosił, aby mu dała pić, co w onej kobiecie wywołało wielkie zdumienie, gdyż Żydzi zazwyczaj nie wchodzili w żadne stosunki z Samarytanami. Ujęta jego słowami, odgadła w nim proroka, a mniemając, iż będzie jej czynił wyrzuty z powodu jej kultu, chciała go ubiedz i rzekła: »Nasi ojcowie oddawali cześć Bogu na tej górze, tymczasem wy Żydzi mniemacie, że do Boga można się modlić tylko w Jerozolimie«. Jezus odparł jej na to: »Niewiasto wierzaj mi, iż idzie godzina, gdy ani na tej górze, ani w Jeruzalemie nie będziecie chwalili ojca, gdy prawdziwi chwalcy będą chwalić ojca w duchu i w prawdzie«[40].

W dniu, w którym wyrzekł słowa powyższe, był istotnie synem bożym. Wypowiedział po raz pierwszy myśl, na której jak na kamieniu węgielnym miała się oprzeć budowa religii wieczystej. Utwierdził kult czysty, bez czasu, bez ojczyzny, który aż do końca świata będzie uprawiany przez wszystkie podniosłe dusze. Dnia tego stworzył nietylko religię ludzkości, ale religię absolutną; a jeżeli na innych planetach żyją istoty obdarzone rozumem i poczuciem etycznem, to ich religia nie może się różnić od tej, którą Jezus zapowiedział przy studni Jakóbowej. Człowiek nie mógł trzymać się jej trwale; ideał zdobywa się na przelotną chwilę. Słowa Jezusa były jako błyskawica śród ciemnej nocy; trzeba było ośmnastu wieków, zanim przyzwyczaiły się do niej oczy ludzkości (co mówię! maleńkiej cząstki ludzkości). Ale ta nocna błyskawica zamieni się w jasny dzień, a ludzkość po wszystkich swych błędach i zboczeniach wróci do tego słowa, jako do nieśmiertelnego wyrazu swej wiary i swej nadziei.





  1. Mat. XV, 9.
  2. Mat. IX, 14; XI, 19.
  3. Mat. V, 23 i nast; IX, 13; XII, 7.
  4. Mat. XXII, 37 i nast.; Marek XII, 28 i nast; Łuk. X, 25 i następne.
  5. Mat. III, 15; I Kor. I, 17.
  6. Mat. VII, 21; Łuk. VI, 46.
  7. Mat. XV, 8; Marek VII, 6. Porów Izaj. XXIX, 13.
  8. Patrz przedewszystkiem traktat Szabbat w Misznie i Księgę Jubileuszów (przekład z etiopskiego w Jahrbücher Ewalda, rok 2 i 3), roz. L.
  9. Józef Flav. B. J. VII, V, 1; Pliniusz H. N. XXXI, 18. Porów. Thomson The Land and the Book, I. 406 i nast.
  10. Mat. XII, 1—14; Marek II, 23—28; Łuk. VI, 1—5; XIII, 14 i nast.; XIV, 1 i nast.
  11. Mat. XII, 34; XV, 1 i nast. 12 i nast.; XXIII w całości; Marek VII, 1 i nast.; 15 i nast.; Łuk. VI, 45; XI, 39 i nast.
  12. Według mego mniemania galilejscy poganie mieszkali głównie na pograniczu t. j. w Kades; ale serce krainy, z wyjątkiem Tyberyady, było zupełnie żydowskie. Granica, na której kończą się ruiny świątyń a zaczynają synagogi, dziś jeszcze jest widoczna na wysokości jeziora Huleh (Samachonitis). Ślady rzeźby pogańskiej, odkrytej rzekomo w Tell-Hum, budzą wątpliwości. Pobrzeże a zwłaszcza miasto Akka, nie należy do Galilei.
  13. Patrz str. 125—127.
  14. Roz. XIII i nast.
  15. Mat. XX, 25; Marek X, 42; Łukasz XXII, 25.
  16. Mat. VIII, 5 i nast.; XV, 22 i nast.; Marek VII, 25 i nast.; Łukasz IV, 25 i nast.
  17. Mat. XXI, 41; Marek XII, 9; Łuk. XX, 16.
  18. Iz. II, 2 i nast.; LX; Amos IX, 11 i nast.; Jerem. III, 17; Malach. I, 11; Tob. XIII, 13 i nast.; Orac. Sibyl. III, 715 i nast. Porów. Mat. XXIV, 14; Dzieje Apost. XV, 15 i nast.
  19. Mat. VIII, 11—12; XXI, 33 i nast.; XXII, 1 i nast.
  20. Mat. VII, 6; X, 5—6; XV, 24; XXI, 43.
  21. Mat. V, 46 i nast.; VI, 7, 32; XVIII, 17; Łuk. VI, 32 i nast. XII, 30.
  22. Mat. XII, 30; Marek IX, 39; Łuk. IX, 50; XI, 23.
  23. Józef Flaviusz mówi to wyraźnie (Ant. XVIII, III, 3). Porów. Jan VII, 35; XII, 20—21.
  24. Talmud jeroz. Sota VII, 1.
  25. Patrz zwłaszcza u Jana VII, 35; XII 20; Dzieje Apost. XIV, 1; XVII, 4; XVIII, 4; XXI, 28.
  26. Jan XII, 20; Dzieje Apost VIII, 27.
  27. Miszna, Baba metsia, IX, 12; Talm. babil. Sanh. 56 b; Dzieje Apost. VIII, 27; X, 2, 22, 35; XIII, 16, 26, 43, 50; XVI, 14; XVII, 4, 17; XVIII, 7; Galat. II, 3; Józ. Ant. XIV, VII, 2.
  28. Kaznodzieja L, 27—28; Jan VIII, 48; Józef Flav. Ant. IX, XIV, 3; XI, VIII, 6; XII, V, 5; Talmud jer. Aboda zara V, 4; Pesachim I, 1.
  29. Mat. X, 5; Łukasz XVII, 18; Porów. Talm. Babil. Cholin 6 a.
  30. Mat. X, 5—6.
  31. Łuk. IX, 53.
  32. Łuk. IX, 56.
  33. Jan IV, 39—43.
  34. Łuk. XVII, 16 i nast.
  35. Łuk. X, 30 i nast.
  36. Dziś Naplus.
  37. Łuk. IX, 53; Jan IV, 9.
  38. Miszna, Szebiit, VIII, 10.
  39. Józef Flav. Ant. XX, v, 1; B. J. II, XII, 3; Vita 52.
  40. Jan IV, 21—23. Werset 22 »wy chwalicie, co nie wiecie, a my chwalimy, co wiemy; albowiem zbawienie jest u Żydów« stoi w sprzeczności z wersetem poprzednim i następnym, został więc prawdopodobnie później wsunięty. Nie można się bardzo upierać przy historyczności tej rozmowy, gdyż zdać o niej relacyę mógł tylko albo sam Jezus, albo owa niewiasta. Wszelako zdarzenie, opowiedziane u Jana w rozdziale IV, zawiera jedną z najbardziej znamiennych myśli Jezusa, a wszystkie prawie okoliczności posiadają uderzające piętno prawdy.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Ernest Renan i tłumacza: Andrzej Niemojewski.