Życie płciowe i jego znaczenie/XIII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor August Czarnowski
Tytuł Życie płciowe i jego znaczenie
Podtytuł ze stanowiska zdrowotno-obyczajowego
Wydawca Wydawnictwo »Przewodnika Zdrowia«
Data wyd. 1904
Druk S. Buszczyński
Miejsce wyd. Berlin
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
XIII.
„Złe obyczaje weselne“!

Człowiek, wstępujący w związek małżeński, ma słuszny powód do weselenia się — otwiera się bowiem w jego życiu okres najważniejszy, przeznaczony do spełniania najwznioślejszych obowiązków członka ludzkości. Radość i wesele po ślubie mogą i powinny też panować w otoczeniu nowożeńców. Ale „wesele“ na sposób, jak je zwykły obchodzić społeczeństwa także nowoczesne, bywa często, bardzo często powodem długotrwałych smutków dla nowego stadła — i to wskutek różnych nieszczęsnych, bezmyślnych zwyczajów jakie zachowują się przy godach, mających być dla człowieka źródłem szczęścia.
Kto zrozumiał, jak ważnym jest wpływ na potomstwo stanu rodziców w chwili płodzenia, łatwo pojmie, że zwyczaj obfitego objadania się i opijania po ślubie, często do późnej nocy, nie może działać korzystnie na usposobienie umysłowe i cielesne młodych małżonków. A jakżeż osłabienie, wywołane w ich ustroju nadmiernem użyciem alkoholu, nie miałoby odbić się na potomku, jeżeli młoda małżonka pocznie go w swem łonie po takiem „weselu“. Przyroda wprawdzie po części przezornie zaradziła na korzyść nowych pokoleń tem, że w noc poślubną stosunkowo rzadko następuje zapłodnienie. Zaradziła dlatego, że małżonkowie i tak są zwykle podraźnieni nerwowo, szczególnie młoda, pierwszy raz spółkująca niewiasta, a to wybujałe podrażnienie wywarłoby niekorzystny wpływ na płód. Ale przecież bywają wypadki zapłodnienia w nocy poślubnej za pierwszem spółkowaniem. Ludzie dbali o własne szczęście, jakie im daje posiadanie dzieci zdrowych cieleśnie i duchowo, dbali o szczęście potomstwa, czyż więc nie powinni powstrzymywać się przy „weselu“ od nadużywań, szczególnie zaś od picia alkoholicznych napojów?!
Wiemy, że nietylko dzieci nałogowych pijaków cierpią na ciele i umyśle, odbierając niby w spadku po rodzicach usposobienie do obłąkania i zbrodni, ale że także dzieci ludzi zresztą trzeźwych, tylko spłodzone w chwili podniecenia rodzica alkoholem, muszą nieraz strasznie cierpieć. Zdanie to bynajmniej nie polega na dowolnych domysłach, ple zostało dostatecznie sprawdzone przez doświadczenia i ścisłe badania naukowe fizjologów i lekarzy. Otóż co pisze Dr. E. Danielewicz w swem dziele „Alkohol i zgubny jego wpływ na zdrowie i życie ludzkie“: Fleming i Demaux wykazują, że ojcowie zresztą trzeźwi, ale podnieceni alkoholem w chwili zapłodnienia, zwykle miewają potomków podlegająch padaczce, porażonych, obłąkanych albo idjotów, zwłaszcza zaś mikrocefałów, albo wogóle słabych na umyśle, którzy przy pierwszej sposobności dostają pomieszania rozumu, nadto, co tu przytaczamy z osobnym naciskiem, — swym chwiejnym i zataczającym się chodem sprawiają wrażenie osób pijanych. Na poparcie zdania powyższych autorów nie potrzeba nam szukać dowodów po książkach, bo możemy ich znaleść podostatkiem około siebie. Dość przypatrzyć się pierwszej lepszej rodzinie wieśniaczej — niekiedy i niewieśniaczej — a zauważymy, że pierworodne dziecko dziwnie wyróżnia się z pomiędzy reszty rodzeństwa. Dziecko to jest krnąbrne, uparte, leniwe, nierzadko umysłowo upośledzone, zezowate, głuche i sprawiające rodzicom dużo kłopotów. Dziecko to dostało życie śród godów weselnych, w których to alkohol dzierży jus primae noctis — prawo chociaż nie tak nieludzkie, jak owo średniowiecznych panów względem swoich poddanek — lecz stanowczo w skutkach tem groźniejsze dla potomstwa, lub co zachodzi zapewne częściej, jest ono przedślubnym zadatkiem miłości, zawiązanej w karczmie przy niedzielnych tańcach.[1]
Któryż ojciec nie pragnąłby uchylić od swych dzieci wyżej wspomnianych cierpień?! A więc precz z pijatykami przy weselach! Przyjaciele pana młodego, jeśli o swe zdrowie nie dbają, niechaj sobie postępują nierozsądnie, ale niech nie zmuszają nowożeńca do kompanii“. Niech pan młody wystrzega się kielichów, niech nie pije „za zdrowie“ swej wybranej, niech jej nie zniewala do spijania, lecz niechaj raczej pamięta, że lepiej dba o jej zdrowie, skoro sam się powstrzyma od wódek, piwa i wina, i żony nie będzie przynaglał do sztucznej „wesołości“ z opijania! Niechże wreszcie nowożeńcy piją napoje... bez-alkoholiczne,[2] jakich teraz już przecież dużo, i niemi wychylają „zdrowia“! Goście przecież ani nawet o tem wiedzieć nie potrzebują, że nowożeńcy nie piją tak samo, jak oni, alkoholicznych napojów. Wobec zakorzenionego podziśdzień zwyczaju używania przy ucztach weselnych wina i piwa, wybieg taki może być nieraz bardzo na miejscu.
Prócz tego młoda para, uznająca poważność przyjętych na się obowiązków, powinna upamiętać się także pod względem tańców.
Rozrywka to wprawdzie tak powszechnie należąca do zabaw, zwłaszcza weselnych, wszystkich warstw społeczeństwa, że wypada przyznać jej pewną stronę korzystną, o ile ogranicza się umiarkowanem ćwiczeniem giętkości ciała, zwinności ruchów i przytomności umysłu Ale taniec, dochodzący do zapamiętałości, szczególnie u prostego ludu, namiętnie hulającego po zamkniętych karczmach, wśród chmur kurzu i zaduchu — to prawdziwe szaleństwo. Takież pląsy na wolnem powietrzu, po murawie, mają całkiem inny wygląd, lecz hece karczemne i weselne, skoro im się przypatrzyć zatknąwszy sobie uszy i nie słysząc muzyki.... — istny dom warjatów! — I ruchy to nie tylko śmieszne same przez się, lecz miewają one zarazem wszelkiego rodzaju smutne następstwa, pod względem jak zdrowia cielesnego tak i moralności. Niezliczone są wypadki z powodu tańców: z jednej strony — zadyszki, zaziębienia, prowadzące nieraz do chorób płucnych, do gruźlicy; z innej strony — rozdrażnienie nerwów i wzburzenie krwi aż do zapomnienia się również dalece, jak przez upicie się alkoholem. Dla tańca lub przez taniec, nierzadko dziewica, zkąd inąd najwstydliwsza, pada bezprzytomną ofiarą rozhukanej namiętności tancerza — „bohatera“.
Zbytnia chętka do tańca bywa też nierzadko nader niebezpieczną dla nowo zaślubionej, za bardzo pochopnej do zadowalania powszechnego ubiegania się mężczyzn o przetańczenie z „panną młodą“ i nieraz, bez względu na duszący gorset, na ciasne trzewiczki, lub tp. skrępowanie, hasa, „do upadłego“ tak, że niekiedy istotnie padnie i może..... nie wstanie!
Nie chcąc ubliżyć nikomu, czyżby nie lepiej w tym dniu odprawić wszystkich, np. żartobliwą odmówką: „mnie już nie do tańca — ja baba — tańczcie z dziewczętami!“
Szkodliwemi dla zdrowia nowożeńców są też tak zwane podróże poślubne, niestety upowszechniające się coraz więcej. Z wstąpieniem w stan małżeński zachodzi przecież w człowieku przewrót dotychczasowego życia uczuciowego. Człowiek żyje w stanie wyższego podniecenia uczuciowości, niż kiedykolwiek poprzednio, popęd płciowy jest rozbudzony do wysokiego stopnia — jasne więc, że układ nerwowy znajduje się w wielkiem naprężeniu, w stanie, rzec można, burzliwym. Szczególnie u kobiety, której główne narządy płciowe, ułożone dalej wewnątrz, znajdowały się dotąd w większym spokoju, musi objawiać się podniecenie całego układu nerwowego. Czyż wobec tego nie należałoby unikać wszystkiego, co może przyczyniać się do podrażnienia i wywołania nadczułości nerwów?! A że w czasie podróży bywają ku temu stokrotne sposobności, tego chyba nikt nie zaprzeczy.
Młode więc małżeństwo, dbałe o zdrowie, powinno spędzić „miodowe“ miesiące w największym spokoju w całem znaczeniu tego słowa. Pierwsze tygodnie małżeństwa należy przebywać o ile możności na wsi lub w jakim zacisznym zakątku, ażeby prócz podnieceń, wynikających z nowego stanu życia, nie narzucać nerwom jeszcze innych, zbytecznych i szkodliwych wzruszeń. Kiedy zaś już w żaden sposób nie mogą się obyć bez „podróży“, to niech nie wyjeżdżają do Warszawy, Krakowa, Lwowa, Poznania lub do innego większego miasta za granicę, jak to niestety często lubią czynić nasi bogatsi (czy inteligentni?) — ale niech podążą w pobliskie góry, na brzeg morza itp. spokojne ustronie. Mają oni tu najlepszą sposobność do rzeczywistego wzbogacenia serca i umysłu przez badanie i podziwianie przyrody. Tacy zaś małżonkowie, którym zawodowe obowiązki nie pozwalają na podobne wytchnienia czyli wakacje poślubne, niech swe wolne chwile spędzą na czytaniu korzystnych książek i oglądaniu pięknych rysunków i malowideł, niech się ubawią muzyką, wesołą piosnką itp.. Mieszkając w większem mieście, powinni omijać wszelkie sensacyjne widowiska i hałasy; również nie czytywać wzruszających romansów, ale robić przedewszystkiem wycieczki poza miasto, do lasu i wspólnie uczyć się z otwartej księgi przyrody.
Ciągle nowe wrażenia tudzież wstrząśnienia nerwowe, jakim człowiek ulega w czasie dłuższej podróży, choćby najwygodniejszej, muszą oddziaływać niedobrze na mózg i mlecz pacierzowy, a szczególnie u niewiasty przyczyniają się do zbytniego podrażnienia i tak już w tym czasie wrażliwych narządów płciowych. Zresztą nieregularne życie, odżywianie się raz tu, raz ówdzie, jednego dnia w spokoju, drugiego dnia dorywczo itd., działa niedobrze na żołądek, zaczem szkodzi i całemu ustrojowi.
Podróż, wrażenia nowych okolic, nowych ludzi, zaprzestanie zajęć zawodowych itd. działały by korzystnie jako odpoczynek po pracy, po zajęciach poważnych, przez czas dłuższy; ale muszą szkodzić, gdy udający się w podróż są z konieczności w stanie podrażnienia nerwowego. Łatwo wówczas u młodych małżonków powstaje przedrażnienie, które szkodzi nie tylko im samym w dalszych miesiącach małżeństwa, ale również i ich potomstwu. Otóż niektórzy uczeni właśnie takim nadmiernym wysiłkom i podrażnieniom w poślubnych podróżach, przypisują ową zbyt wielką delikatność pierworodnych dzieci.
Małżeństwo jest rzeczą zbyt świętą, poważną, ażeby do pierwszych początków przystępować jak do rozrywki, zabawy, hulanki! Ze względu na własne zdrowie i może przyszłego potomstwa, młodzi małżonkowie w pierwszych miesiącach powinni pędzić życie spokojne i regularne, nie podniecane żadnemi sztucznemi podrażnieniami. Przyroda daje im dość zdrowego podniecenia w ich miłości. Oczywiście, gdy się ktoś żeni dla pieniędzy, i nie wiedziałby, jak z młodą żoną przebyć pierwsze miesiące w domu „bez nudów“, nie dziw, iż musi starać się podróżując, zwracać jej uwagę na różne nowości w świecie, aby tem samem choć w początku małżeństwa nie dać jej uczuć, iż pożycie małżeńskie u jego boku nie będzie dla niej dość obfitą skarbnicą szczęścia. Ale przynajmniej ludzie, którzy się pobierają na podstawie wzajemnych skłonności, nie powinni naśladować owych stadeł, podróżujących z konieczności, by zaraz z początku małżeństwa nie nudzić się w domu!
Nie ulega też wątpliwości, że młode małżeństwo, dbałe o zdrowie, nie powinno naśladować innej mody tak szkodliwej jak składanie licznych wizyt, przyczem zwykle znów „oblewają“ nowe stadło, to nie ulega wątpliwości. Czyż nie jest nierozsądnem, młodą małżonkę, wychowywana, może w rodzicielskim domu we wstrzemięźliwości od napojów wyskokowych, zniewalać do wychylania „kieliszeczków“ wina, dlatego, że przestała być dziewczyną?! W ogólności młode małżeństwo w pierwszych miesiącach wspólnego pożycia powinno się wystrzegać brania udziału w ucztach i we wszelkich zebraniach gwarliwych, hałaśliwych, a u siebie także nie przyjmować zaraz gości i nie wystawiać się tem samem na nieuniknione przytem kłopoty i rozdrażnienia nerwów.
Zatem precz ze wszelkiemi weselnemi i poweselnemi zwyczajami, które niepokoją młode małżeństwo i nieraz i mogą być powodem długotrwałych wzburzeń nerwowych, a tem samem ukrócają prawdziwe szczęście małżeńskie! — Sposób całego życia trzeba urządzić i prowadzić wedle praw i wskazówek przyrody, a czas miodowych miesięcy przeciągną do podeszłego wieku na szczęście swego potomstwa, na chlubę i siłę swego narodu!








  1. Molière w komedji Amfitrio kładzie w usta Sozji następujący pięciowiersz:

    Powiadają lekarze, że człowiek pijany
    Powinien się zdaleka mieć od swojej żony;
    Gdyż ztąd rodzi się dzieci niezgrabne bałwany!
    Uważ, gdybym się jakiem uwodził łakomstwem,
    Pięknembym cię za kąty uraczył potomstwem.
    Tłómaczenie Franciszka Zabłockiego.

  2. Patrz odnośne opisy w „Przewodniku Zdrowia“ rocznik 1896, str. 43 i 52, oraz w broszurce: „Czem zastąpić napoje alkoholiczne?“





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Augustyn Czarnowski.