Święty Jacek (1895)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Karol Antoniewicz
Tytuł Święty Jacek
Pochodzenie Poezye O. Karola Antoniewicza T. J.
cykl Polscy patronowie
Redaktor Jan Badeni
Wydawca Spółka Wydawnicza Polska
Data wyd. 1895
Druk Drukarnia «Czasu»
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały cykl
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tom I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron



ŚWIĘTY JACEK.
LEGENDA.

K

Koło Krakowa w rozkosznej dolinie,
Gdzie Wisła nasza srebrną wstęgą płynie,
Leży Kościelec; wieś piękna, wesoła,
Sady i niwy wieńczą ją dokoła,
Na których Mazur, kmiotek pracowity,
Owoc swej pracy zbiera snop obfity.
Tam ludek żyje wesoły, zamożny,
Bo pracowity, trzeźwy i pobożny.

Było to właśnie pod wieczór soboty;
Dojrzewał w polu kłos pszeniczki złoty,
A jęczmień ostrym wąsem najeżony,
Na sierp czekając pokrywał zagony.
Już gospodarze sprzątają stodoły,
Parobcy jarzma gotują na woły,
Dziewczęta hoże przy głośnej gawędzie,
Pachnącą rutę zbierają po grzędzie,


A w chatce stojąc przy dymnym kominie
Prostą wieczerzę warzą gospodynie.
I cała wioska krząta się tak żywo,
By w poniedziałek już rozpocząć żniwo.

Lecz o jak płonne są ludzkie nadzieje!
Jutro zapłacze ten, kto dziś się śmieje.
Boskich wyroków nikt zgłębić nie zdoła,
O wiosko! dzisiaj szczęśliwa, wesoła,
Ty doznasz wkrótce, na jakie odmiany
Człowiek w tej życia pielgrzymce skazany!

Wicher się nagle od północy zrywa
I błękit nieba chmurami pokrywa.
Runął grom. Niebo i ziemia zadrżała,
A grad rozdarta chmura wysypała.
I leci z szumem, trzaskiem i hałasem,
I ścina kłosy, ach, ścina przed czasem.
Zabłysnął dzionek i niebo się śmieje,
Ale na ziemi już znikły nadzieje.
Łzom gorzkim radość ustąpić musiała,
Kiedy na pole wyszła wioska cała.
Sąsiad sąsiada żałośnie się pyta:
Gdzież ma pszeniczka? Ach! tutaj... wybita,
Bo ją moc Boska przed czasem złamała
I sierpów naszych już czekać nie chciała.

A gdy tak wszyscy już wkoło dumają,
I łzami kłosy złamane zlewają,

Pan wójt gromady z posiwiałym włosem
Takim do wszystkich odzywa się głosem:
»Słuchajcie tylko, słuchajcie, gromada,
»Tutaj już żadna nie pomoże rada,
»Lecz Bóg w tej ciężkiej pocieszy nas biedzie,
»Oto ksiądz Jacek wprost tu do nas idzie!«
— »Ksiądz Jacek!« — wszyscy radośnie krzyknęli,
Z uszanowaniem czapki z głowy zdjęli.

»Czegoż tak smutni, pobożni wieśniacy?«
— »Ach, księże, patrzaj, owoc naszej pracy
»Oto tu leży! Potłuczone zboże.
»Już nikt nam więcej dopomódz nie może.
»Ach, cóż to teraz dziać się będzie z nami
»I co z biednemi poczniemy dziatkami!«

— »Ach, ludku Boży! kto się Boga boi,
»Takiemu rozpacz nigdy nie przystoi;
»A gdy was ciężka dziś trapi niedola,
»Rzeknijmy razem: Stań się Twoja wola!«
I rzekł i westchnął, na kolana pada,
A z nim przyklęka i cała gromada:
»Wszechmocny Boże, wiekuisty Panie!
»Daj, niech to zboże stłuczone powstanie;
»Jakoś zasmucił, pociesz lud Twój wierny,
»Pokaż, o Boże, żeś jest miłosierny!«
Rzekł i ku ziemi korne chyli czoło.
Wtem wójt z przestrachem: »Cud!« krzyknął wokoło

»Cudo!« powtarza gromada zdumiała,
»Jakiego jeszcze ziemia nie widziała.
»Wszakże w radości nie myli nas oko,
»Ach, nie, nie! Kłosy wznoszą się wysoko.
»I każdy kłosek ze źdźbłem swem spojony,
»Piękniej niż pierwej pozłocił zagony.
»Ach, księże Jacku, wszakto proźby wasze,
»Gradem złamane wzniosły kłosy nasze!«
— »Nie mnie, lecz Bogu niechaj będzie chwała!
»To, co widzicie, moc Jego zdziałała.«
I to wyrzekłszy, lud pobłogosławił,
I do Krakowa Wisłą się przeprawił.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Karol Antoniewicz.