Śród szarugi i zmierzchu,
Tam na moście egipskim,
Na kanale Fontanki,
Zaczepiły mnie sfinksy. Nieruchomem spojrzeniem Swoich twarzy żelaznych W głąb’ mej duszy przenikły I spytały ciekawie:
„Czego szukasz przybyszu,
„Tu w nieznanem ci mieście?
„Jakich złudzeń cię wiatry
„Aż na północ przyniosły?!“ I cień chmurnej zadumy Na mem licu wnet zaległ, A z mych ust zaciśniętych Ani słowo nie wyszło.
Tylko rękę oparłem
Na poręczy żelaznej
I z kamieni nadbrzeżnych
W głąb’ kanału spojrzałem. Na wód czarnych powierzchni Żółte światła latarni Migotały odbiciem, Kołysanem przez wiatry.
A w głębinie ponurej
Sznur kamienic sąsiednich,
Wywróconych dachami,
Swe kontury rysował. I do głowy mej naraz Myśl dziwaczna strzeliła, — Że przybyłem ja tutaj, By spokoju poszukać;
Że ten spokój szukany
I marzony oddawna
W onych gmachach się mieści
W wód głębinie wiszących…