Przejdź do zawartości

Wyznania (Augustyn z Hippony, 1847)/Księga Dwunasta/całość

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Augustyn z Hippony
Tytuł Wyznania
Część Księga Dwunasta
Wydawca Piotr Franciszek Pękalski
Data wyd. 1847
Druk Drukarnia Uniwersytecka
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz Piotr Franciszek Pękalski
Tytuł orygin. Confessiones
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Artykuł w Wikipedii Artykuł w Wikipedii

KSIĘGA DWUNASTA.


ROZDZIAŁ I.
Dochodzenie prawdy z trudnością przychodzi.

Serce moje dokłada wielkiego usiłowania Panie, w tém biédném życiu, pobudzane słowami Pisma ś., którego sens chcąc zrozumieć, pełne jest wątpliwości. Dla tego to w szumnéj mowie czuć się daje ów bogaty niedostatek ludzkiego pojęcia, bo dochodzenie prawdy kosztuje daleko więcéj słów, niźli jéj odkrycie; równie, jak prośba o łaskę dłużéj trwa, niżeli samo uproszenie; ręka pracowiciéj kołata do drzwi o jałmużnę, niźli druga, która ją odbiera. Ale mamy twoje przyrzeczenie, i któż wydrze nam jego skutek? „Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam[1]. Proście a będzie wam dano, szukajcie i najdziecie, kołaczcie a będzie wam otworzono; bo wszelki który prosi bierze, a kto szuka najdzie: a temu co kołacze, będzie otworzono[2].“ Twoje to są przyrzeczenia Panie, któż będzie się lękał zawodu w obietnicy, skoro sama prawda skutek zaręcza.




ROZDZIAŁ II.
O dwojakiém niebie.

Głęboko ukorzony mój język wyznaje najwyższemu majestatowi twojemu, żeś ty Panie stworzył niebo i ziemię, to niebo które widzę, jako i ziemię którą depczę, a z niéj ukształciłeś tę ziemię, którą noszę ze sobą, tyś ją udziałał. Ale Panie, gdzież jest to niebo nad niebiosy, o którém tak mówi Psalmista: „Niebo nad niebiosy Panu; a ziemię dał synom człowieczym[3],“ gdzież jest to niewidome niebo względem którego to wszystko, co widzimy w przestrzeni świata planetarnego, jest ziemią. Albowiem ten zbiór materyjalny nie odebrał wszystkich swoich części równą ozdobionych pięknością, zwłaszcza niższych części, między któremi ostatnią trzyma posadę nasza ziemia; lecz w porównaniu z niebem niebios, naszéj nawet ziemi niebo, jest ziemią. Te więc ogromne dwa ciała, bez obawy jako ziemię uznawać można, względem owego nieznajomego nieba, które jest Panu, lecz nie synom ludzkim.




ROZDZIAŁ III.
Ciemności rozciągnione były nad przepaścią.

Ale ziemia była niewidoma i niekształtna, i jakaś postać głębokiéj przepaści, nad którą nie krążyło żadne światło; było to chaos bez kształtu. Dla tego podyktowałeś te wyrazy: „ciemności były nad głębokością[4].“ Ale czemże są ciemności, jeśli nie brakiem światła? Gdyby już wtedy było światło, zapewneby się było wyżéj unosiło, panując ziemi swoją jasnością? Gdzie jeszcze nie było światła, czemże inném były ciemności, jeżeli nie jego nieobecnością? Zaczém nad przepaścią były ciemności, bo światła nad nią nie było, jak równie gdzie nie ma brzmienia tam panuje milczenie. Cóż to jest innego, gdzie panuje milczenie, tylko nieobecność brzmienia? Czyliż to nie ty Panie nauczyłeś tego tę duszę, która ci wyznaje? Czyliż ty sam Panie nie nauczyłeś mnie, że przód nimeś urządził tę niekształtną materyję, była tylko pomieszaniem, bez koloru, bez postaci, bez ciała i bez ducha; nie była jednak wcale nicością, ale pewnym niekształtem, ogołocona z wszelkiéj postaci.




ROZDZIAŁ IV.
Piérwsza materyja.

Jakże właściwie określić ten niekształt, aby go i mniéj pojętne umysły snadno zrozumieć mogły, jak tylko upowszechnioném nazwiskiem? Cóż we wszystkich częściach świata naleźć można bliżéj podobnego temu zupełnemu niekształtowi jako ziemię i przepaść? bo jeżeli zważymy jedno i drugie umieszczone na ostatniéj posadzie ich istnienia, czyliż je zrównać można z wyższemi utworami, które pięknością i światłem na horyzoncie jaśnieją? Dla czegóż nie mam przypuścić, że Pismo ś. stosując się do słabości człowieka, słusznie nazwało: ziemią niewidomą i niekształtną ten pomieszany niekształt materyjalny, któryś udziałał wprzód nieforemnym, abyś z niego wyprowadził świat kształtem i podziwiającą pięknością ozdobiony.




ROZDZIAŁ V.
Natura piérwszéj materyi.

Kiedy myśl nasza upatruje w niéj tego, czegoby się zmysł dotykać mógł, i mówi sobie: nie jest kształtem zrozumianym, jakim jest życie, jaką jest sprawiedliwość, ponieważ to jest ciał materyja; ani téż nie jest kształtem pod zmysły podpadającym, bo ani wźrok, ani zmysł czucia nie pojmuje tego, co jest niewidome i bez kształtu. Gdy sobie tak mówi umysł człowieczy, chcąc poznać, tę pierwotną materyję: niech raczéj przyzna sobie niewiadomość, chcąc ją poznać, niemniéj, że nie wié, czém jest, choćby ją poznał.




ROZDZIAŁ VI.
Jak sobie wyobrazić należy tę materyję.

Jeżeli Panie, mojemi usty i piórem mojém wyznać mam wszystko ku twéj chwale, czegoś mnie nauczył o téj pierwotnéj materyi: wyznaję, żem dawniéj słyszał niekiedy jéj imie z ust ludzi, którzy mi o niéj mówili, niemogący udzielić mi zgoła żadnego jéj wyobrażenia, którego oni sami nie posiadali. Wyobrażałem ją sobie w méj myśli pod rozmaitemi i niezliczonemi postaciami, zaczém nie ją myśl moja sobie wyobrażała, ale raczéj jakąś dziwaczną i nieurządzoną mieszaninę straszliwych i szpetnych postaci toczył przed sobą mój umysł, jednak postaci. Niekształtem nazywałem tę mieszaninę, nie dla tego, jakoby postaci była pozbawiona, ale tak była niezwyczajną i nieprzyzwoitą, że gdyby okazała się moim oczom rzeczywiście, ze wstrętemby na nię patrzyć musiały; i napełniałyby moję słabą naturę trwogą i pomieszaniem. To jednak jestestwo, którem sobie wyobrażał, nie dla tego było niekształtne, jakoby z wszelkiéj postaci było ogołocone, ale że w porównaniu z kształtniejszemi, wydawało się nieforemne. Radził mi jednak mój zdrowy rozum, iż: aby pojąć jaką istotę wcale niekształtną, wypada ją ogołocić z ostatnich nawet jakichkolwiek szczętów formy, alem tego nie mógł dokazać. Utrzymywałem raczéj, że taka rzecz nie istnieje, któraby z wszelkiéj postaci była ogołocona, aniżelibym sobie wyobrażał jaką istotę trzymającą środek pomiędzy kształtem a niczém; bo, co nie było ukształcone, a nie było niczém, taki niekształt, nazywałem prawie nicością. Rozum mój przestał odtąd badać o to mojego ducha, napełnionego ukształconych ciał obrazami, które według swéj woli odmienia i szykuje. Obróciłem pilniéj mój wźrok na same ciała, i głębiéj wpatrywałem się w ich przemianę, przez którą przestają być czem były, a stają się, czem nie były; wtedy mniemałem, że ów przechód z jednego kształtu do drugiego dzieje się przez jakiś niekształt, który nie jest niczem zupełnie; ale ten domysł nie zaspokajał mnie, pragnąłem pewnego poznania rzeczy lecz nie domysłu. A jeżeliby ci wyznał mój głos i moje pióro całe światło, którém rozjaśniłeś dla mnie to ciemne zagadnienie, któryż z moich czytelników dłużéj rozumieć mnie zdoła? Nie przestanie cię jednak moje serce wysławiać i pieśń chwały śpiewać, ponieważ mi słów niestaje do wynurzenia tego, coś mi objawił. To niezawodna prawda, że sama odmienność rzeczy niestałych, zdolną jest mistrzynią wszystkich kształtów, na które przemieniają się rzeczy zmianie podpadające. Lecz ona sama czémże jest? Jestże duchem? albo ciałem? albo jaką ducha lub ciała postacią? Jeżeli tak powiedzieć się godzi: czemś niczem; co jest i nie jest; takbym ją określił. Zdaje się jednak że miała jakieś jestestwo, skoro te widzialne i urządzone przywdziała kształty.




ROZDZIAŁ VII.
Niebo jest większe i wyborniejsze od ziemi.

Skąd i jakimkolwiek była sposobem owa pierwrotna materyja, nie z inąd swoje wywiodła jestestwo jedynie od ciebie, od którego wszystkie rzeczy są tém wszystkiém, czémkolwiek są rzeczywiście? lecz tym są od ciebie dalsze, im tobie są niepodobniejsze, ale nie odległością miejsca. Tak więc ty Panie, jesteś nieprzemiennie stałym, ani indziéj czém inném, albo niekiedy inakszym; aleś wszędzie i zawsze jeden i ten sam święty, święty, święty Pan Bóg Wszechmocny, w Początku, który z ciebie pochodzi, w Mądrości z twéj istoty zrodzonéj, stworzyłeś rzecz jakąś a stworzyłeś ją z niczego zupełnie.
Tyś Panie udziałał niebo i ziemię, nie wyprowadziłeś ich z ciebie, ponieważby równe były jednorodzonemu Synowi twojemu, a następnie i tobie samemu; co zaś nie pochodzi z ciebie, niesprawiedliwie równém tobie uznawano. I czyliż istniało co innego oprócz ciebie o Boże, jedna Trójco! i troista jedności! z czegobyś je był udziałał? Z niczegoś przeto udziałał niebo i ziemię coś wielkiego i coś małego; boś ty Stwórcą najpotężniejszym i nieskończenie dobrym wszelkiego dzieła dobrego, tyś utworzył to wielkie niebo i tę niską ziemię. Ty sam tylko byłeś, a nic krom ciebie nie było, z czegobyś niebo i ziemię był udziałał, te dwa dzieła, pomiędzy któremi wielka zachodzi różnica: jedno blisko ciebie, drugie blisko nicości; pierwsze, nad którém ty sam wyższy jesteś, drugie, od którego nic nie ma niższego.




ROZDZIAŁ VIII.
Pierwotna materyja z niczego utworzona.

Ale owo niebo nad niebiosy sobieś przeznaczył Panie; ziemia zaś, którąś dał synom ludzkim widzieć i dotykać się jéj, nie była wtedy taką, jaką teraz widzimy oczyma naszemi i rękoma się dotykamy. Była ona niewidomą i nieukształconą, i przepaść była, nad którą żadne światło nie panowało. „A ciemności były nad przepaścią rozciągnione;“ to jest: grubsza ciemność nocy niżeli się teraz w najgłębszéj przepaści postrzegać daje. Najgłębsza albowiem przepaść wód już teraz widomych, ma w swoich nurtach pewien stopień światła, które czuć się daje rybom i czołgającym się po jéj łonie zwierzętom. Lecz ta cała przepaść pierwotna, była prawie nicością bo zupełnie żadnego jeszcze nie miała kształtu. Była jednak czemś, co być mogło kształcone. Jednak ty Panie ukształciłeś świat z nieukształconéj materyi, wyprowadzając z niczego prawie nicość pozwoliłeś wynurzyć się z niéj tak wielkiemu dziełu, które synowie ludzcy podziwiają.
Wielkim zaiste jest podziwem to niebo materyjalne, ów firmament rozciągniony pomiędzy wodami a wodami, któryś drugiego dnia po wyprowadzeniu światła twórczém Słowem twojém udziałał, mówiąc: „Niech się stanie, i tak się stało;“ tę niezmierną planetarną przestrzeń nazwałeś niebem, ale niebem téj ziemi i morza, któreś trzeciego dnia utworzył, odziawszy widzialną postacią tę niekształtną materyję przed wszelkim dniem piérwéj jeszcze udziałaną. Jużeś ty stworzył i niebo, jeszcze przed zawiązkiem dnia; ale to było niebo naszego nieba, boś: „na początku stworzył niebo i ziemię.“ Ziemia tedy przez ciebie stworzona, była materyją niekształtną, ponieważ niewidomą była i pomieszaną, ciemną przepaścią. Z téj więc niewidzialnéj ziemi i nieurządzonéj, z tego niekształtu, z téj prawie nicości, wyprowadzić miałeś wszystkie istoty, z których składa się ten świat niestały i pomieszany, jakby się z nich nie składał: na tym świecie daje się jawno widzieć odmiana, która w nas i czucie sprawia i miarę czasów podaje; bo z odmian rzeczy rodzą się czasy, kiedy zmieniają się i przemijają postacie, których początkiem jest pierwotna materyja, owa ziemia niewidoma.




ROZDZIAŁ IX.
Co znaczy, niebo nad niebiosami.

Ale i Duch Ś. ów nauczyciel Mojżesza, wielkiego sługi twojego, gdy mówi żeś na początku stworzył niebo i ziemię, nic nie namienia o czasach, i dnie zamilcza. To bowiem niebo nad niebiosami, któreś na początku udziałał, jest pewném rozumném stworzeniem, a lubo tobie Trójco nie jest współwieczne, jest jednak ucześnikiem wieczności; a nieopowiedziana jego szczęśliwość oglądania twojego oblicza, wstrzymuje go, że nie ulega żadnéj zmianie; od początku swego istnienia najściśléj bez zachwiania się do ciebie przypojone, przewyższa wszystkie ulotne czasów zmiany. Ale i ten niekształt niewidoméj i nieurządzonéj ziemi; nie jest do liczby dni porachowany. Gdzie bowiem nie ma żadnéj postaci i żadnego porządku, tam nic nie przychodzi ani przemija; zaczem nie ma ani dni ani zmiany przeciągu czasów.




ROZDZIAŁ X.
Uwierzył Pismu świętemu.

O prawdo, oświecenie serca mojego! nie dozwalaj już moim ciemnościom mówić do mnie. Wpadłem w odmęt niestanowności, przeto gruby pomrok ogarnął mnie; ale z głębi upadku mojego miłość twoja przyciągnęła mnie do ciebie. Daleko zbłąkany, przypomniałem cię sobie, bom słyszał za sobą twój głos przywołujący mnie; zaledwo dopuszczał mi słyszeć go burzliwy rokosz moich grzechów. Owóż teraz z wrzącym zapałem udyszany, wracam do źródła twojego. Nie dozwalaj nikomu odepchnąć mnie od niego, niech w niém ugaszę moje pragnienie, i naczerpam życia nowego! Bo ja nie jestem mojém życiem z siebie samego; kiedym źle żył, śmiercią byłem z siebie dla siebie; ale w tobie tylko ożyć mogę. Ty Panie przemawiaj do mnie, ty mnie sam nauczaj! Wierzę świętym księgom twoim, ale jakże głębokie tajemnice mieszczą się w ich słowach!




ROZDZIAŁ XI.
Czego się nauczył od Boga.

Jużeś mi Panie powiedział silnym głosem do ucha serca mojego, że „sam wiecznym jesteś i sam jeden masz nieśmiertelność[5] ponieważ w żadnéj postaci ani w ruchu nie odmieniasz się, ani płochą czasów niestałością nie zmienia się wola twoja, bo wola która zmienia się co chwila, wieczną być nie może. Ta prawda w twéj obecności mój Boże jasną i widoczną mi się wydaje; obym ją coraz jaśniéj widział! błagam cię o to! bym pod zasłoną twych skrzydeł wytrwał ukorzony w téj wiądomości, którąś mi objawił! Powiedziałeś mi jeszcze Panie silnym głosem do ucha serca mojego, że wszystkie natury i wszystkie istoty, które nie są tém, czem ty jesteś a jednak są, dziełem są twéj ręki; żeś wszystko utworzył oprócz tylko szczeréj nicości i złéj skłonności naszéj woli, która się od ciebie oddala, opuszczając istotę najwyższą, dla istoty niższéj; bo taka skłonność jest wykroczeniem i grzechem; i że nigdy grzéch, bądź w najpierwszém, bądź w ostatniém stworzeniu twojém, tobie szkodzić nie może, ani zmącić najdoskonalszego porządku twoich zamiarów. Tę prawdę jasno widzę w twéj obecności, niech mi coraz bardziéj jaśnieje proszę cię o to, abym w cieniu twych skrzydeł wytrwał pokornie w tém zrozumieniu, któreś mi objawił.
Powiedziałeś mi niemniéj głośno do ucha serca, że ani to stworzenie nie jest tobie współwieczne, które twoję tylko ma wolę, które nieprzeczerpaną poi się roskoszą czystego i trwałego Ciebie posiadania, nigdzie i nigdy swéj odmienności natury nie wyjawia, a z całém miłości uczuciem do wiecznéj twéj obecności zawsze przywiązane, niczego już w przyszłości nie oczekuje, ani w przeszłość nic nie przesyła, coby w pamięci chowało; wyższe nad wszelką zmianę, ani się dzieli na epoki czasu. O prawdziwie szczęśliwe stworzenie! jeżeli takie istnieje! szczęśliwe ścisłém przypojeniem do twéj szczęśliwości, szczęśliwe że wiecznie w niém mieszkasz, i oświecasz go twoją jasnością! Cóż lepiéj wyjaśnić zdoła to imie: „niebo nad niebiosy Panu[6]“ jeżeli nie twój przybytek duchowny zanurzony w twojéj roskoszy, którego żadna chęć indziéj zboczyć nie nakłania: to jest dusza czysta, związkiem bożego pokoju najzgodniéj połączona z duchami świętemi, mieszkańcami świętego miasta twojego w niebiesiech wyższych nad te niebiosy, które widzimy? Stąd przez łaskę twoję niech dusza pojmie i wniesie, jak daleko odłączyła ją od ciebie nieszczęsna jéj pielgrzymka: jeżeli cię już pragnąć zaczyna, „jeżeli już stały się jéj łzy chlebem, gdy codzień mówią do niéj: gdzież jest Bóg twój[7]?“ jeżeli ciebie prosi jedynie o tę łaskę i jéj tylko szuka: „aby mieszkała w domu twoim po wszystkie dni żywota swojego[8].“ I któreż jest prawdziwe jéj życie, jeżeli nie ty? któreż są dni twoje jeźli nie wieczność twoja? bo twoje lata nigdy nie ustają, bo tym samym zawsze jesteś.
Stąd rozumna dusza niech wniesie jeźli zdoła, jak daleko wyższy jesteś wiecznością nad wszystkie czasy wieczny Panie, kiedy duchy niebieskie, ów dom twój, który nie odbywa doczesnéj pielgrzymki, acz nie jest tobie współwieczny, jednak przywiązanie jego do twéj miłości trwa nieustannie; swobodny od wszelkiéj czasów zmiany. Ta prawda jaśnieje mi w twéj obecności, i abym ją coraz jaśniéj widział, o to cię błagam litościwy Boże! bym pod zasłoną twych skrzydeł wytrwał ukorzony w tém zrozumieniu, któreś mi objawił.
Widzę, jednak nie pojmuję, że jest jakiś niekształt w tych odmianach, które zmieniają rzeczy ostatnie i niższego rzędu utworzone; i któż inny, jak tylko nierozsądny i próżnością unoszony umysł, który pływa po odmęcie dziwactw swego serca, odważy się powiedzieć mi to: że wszelki kształt, jeżeli przez stopniowe zmniejszanie się przyszedł do zniszczenia, acz sama pozostanie tylko niekształtność, która niepozornie przemieniała rzecz z jednéj postaci na drugą, że ona dostatecznie okazać może przemiany czasu? Rzecz wcale niepodobna; ile że bez odmiany ruchów nie ma czasu, a tam nie ma żadnéj odmiany, gdzie nie ma żadnéj postaci.




ROZDZIAŁ XII.
Dwa stworzenia nieulegające zmianie czasu.

Gdym już rozważył te prawdy, ile oświecasz mnie Boże łaską twoją, ile pobudzasz mnie do prośby o zrozumienie ich, ile tobie spodobało się otworzyć mi kołatającemu, znajduję dwa stworzenia twoje, któreś udziałał, zmianie czasu nieulegające, aczkolwiek żadne z nich tobie nie jest współwieczne. Jedno jest tak doskonale ukształcone, że z nieustanną roskoszą ogląda twoje oblicze, ani na moment żadnéj nie doświadcza niestałości, chociaż z natury swéj odmienne, trwa jednak nieodmiennie i zażywa nieodmiennéj twéj wieczności. Drugie takim było niekształtem i prawie nicością, że nawet nie było istotą zdolną uledz zmianie, chcąc odmienić postać ruchu na postać spoczynku, zaczém nie było podległe panowaniu czasu. Aleś go nie zostawił w pierwotnym niekształcie; boś przed zawiązkiem dnia, na początku stworzył niebo i ziemię, te dwa dzieła o których mówię.
„Ziemia była niewidoma i nieukształcona a ciemności były nad przepaścią.“ Temi słowny podaje się potrosze i stopniowo okres tego niekształtu do pojęcia tym umysłom, które od razu zrozumieć nie mogą rzeczy ogołoconéj zupełnie z postaci a, w nic niezamienionéj, inaczéj: tylko że nie istnieje; który to niekształt był zarodem innego nieba, i ziemi widzialnéj i urządzonéj, jako téż źródłem wody przeźroczystéj i wszystkich innych dziwów utworzonego świata, o których następnie w przeciągu dni podanie namienia; ponieważ te wszystkie rzeczy z natury swéj ulegają odmianom czasu, w skutek urządzonéj odmiany ich ruchów i postaci.




ROZDZIAŁ XIII.
O duchownych stworzeniach, i o niekształtnéj materyi.

Kiedy słyszę mój Boże, że pismo twoje tak mówi: „Na początku stworzył Bóg niebo i ziemię; a ziemia była pusta i próżna, i ciemności nad głębokością[9]:“ a nie namienia o dniu, któregoś je stworzył, stąd wnoszę że przez niebo nad niebiosy, rozumieć należy niebo duchowne czyli umysłowe, gdzie rozum w mgnieniu oka wszystko razem widzi i poznaje, nie po części, ani pod zasłoną, ani przez zwierciadło „ale w zupełnéj jasności, twarz w twarz[10];“ nie co raz to co innego, ale poznaniem jasném, jak powiedziałem, bez żadnéj czasów zmiany; niemniéj z wyrazu: ziemia pusta i próżna, wnoszę, że wtedy podpadać nie mogła czasu odmianie, któréj jest własnością być raz tém a drugi raz owém; bo, gdzie żadnéj nie ma postaci, tam nie ma i przemiany. Z rozwagi więc tych dwóch stworzeń, z których piérwsze z początku kształtem ubogacone, drugie wcale niekształtne; piérwsze niebo, ale niebo nad niebiosy, drugie ziemia, ale ziemia pusta i próżna, z ich tedy rozwagi wnoszę: że Pismo ś. nic nie namienia o dniach, gdy mówi: „Na początku stworzył Bóg niebo i ziemię.“ I zaraz mówi, jaką ziemię. A gdy dnia drugiego wspomina: że „utworzony był firmament “ i niebem został nazwany, podaje przeto różnicę od owego nieba, które nie namieniając jeszcze o dniach, było stworzone.




ROZDZIAŁ XIV.
O głębokim sensie Pisma św.

Jakże dziwna głębokość pisma twojego! powierzchowna jego postać zdaje nam się wprawdzie być przystępną i pochlebiać nam jak małym dzieciom; ale jakaż głębokość mój Boże! niedocieczona głębokość. W rozważaniu onego czuję się bojaźnią i drżeniem napełniony; bojaźnią szacunku, a drżeniem miłości; o jakże z całéj siły méj duszy nienawidzę jego nieprzyjaciół! o gdybyś ich przeszył obosiecznym twéj miłości mieczem i wyłączył ich z liczby jego nieprzyjaciół. Wolałbym widzieć ich dla siebie umarłych, by dla ciebie żyli! są prócz tego inni, którzy nie ganią, ale podziwiają i szanują księgę Rodzaju, i mówią mi: „Nie tego chciał w tych wyrazach Duch Boży, który Mojżeszowi słudze swojemu podyktował te słowa; nie w tym sensie chciał je mieć rozumiane, jak ty mówisz, ale w tym jak my je tłumaczymy.“ Którym w twéj obecności Sędzio bezstronny Boże nas wszystkich, tak odpowiadam.




ROZDZIAŁ XV.
Prawdy w Piśmie bożém zawarte, stałe są, chociaż rozmaicie bywają tłumaczone.

Czyliż to nazwiecie fałszem, co mi prawda mówi silnym głosem do wewnętrznego ucha méj duszy o prawdziwéj Twórcy wieczności: że czasy nie odmieniają jego istoty; że wola jego jest nieoddzielna od jego istoty; ale jedna i ta sama zupełna i stateczna, któréj naturą jest chcieć bez sprzeczności i płochéj niestałości: raz, razem i zawsze wszystko czego chce; bo niestałość chcieć coraz co innego, jest odmianą, a co się odmienia nie jest wieczne: ale tylko nasz Bóg jest wieczny. Czyliż jeszcze o fałsz winić będziecie tenże głos prawdy, który mi mówi wewnątrz: że oczekiwanie przyszłych rzeczy, gdy nadejdą, staje się rzetelném ich widzeniem, a skoro przeminą, widzenie to w pamięć się zamienia. Wszelkie więc poznanie rzeczy, które tym sposobem odmienia się, jest niestałe, wszystko co niestałe, nie jest wieczne; sam tylko nasz Bóg jest wieczny. Zgromadzam te prawdy i łączę razem, i widzę że Bóg odwieczny nie za nadejściem jakiéj nowéj woli ten cały świat utworzył, że jego wiadomość nic przemiennego w sobie nie mieści. Cóż odpowiécie na to, którzy się przeciwicie mojemu pisma wykładowi? czyliż moją mową namotałem fałszu? odpowiadają że nie. Jakże więc? jestże fałszem twierdzić, że cała natura już ukształcona, że wszelka materyja zdolna do ukształcenia od tego jedynie odebrała istnienie, który jest najwyższém dobrem, ponieważ on jest najwyższą Istotą? Nie przeczymy temu, mówią. Cóż tedy? czyliż zaprzeczacie istnienia jakiemuś stworzeniu wywyższonemu, które jest tak ściśle czystą miłością przypojone do Boga prawdziwego i prawdziwie wiecznego, że chociaż nie jest mu współwieczne, nie odłącza się jednak od niego, i żaden odmęt odmiany czasów nie unosi go za sobą, ale w prawdziwém oglądaniu oblicza swego Stwórcy, najszczęśliwiéj spoczywa? Ponieważ ty o Boże pokazujesz się temu stworzeniu kochającemu cię całą miłością, jaką nakazujesz; i wystarczasz mu zupełnie, i dla tego to nigdy nie odwraca się od ciebie, ani nawet, by do siebie obrócić się miało. Tento jest dom Boży nieudziałany z ziemi, ani z żadnego ciała niebieskiego złożony, ale to jest przybytek duchowny, szczęśliwy ucześnik twéj wieczności, bo bez skazy stoi na wieki. „Postanowiłeś go na wieki, i na, wieki wieków, dałeś mu ustawę i nie przeminie[11] Ale jednak nie jest współwieczny tobie mój Boże, miał swój początek, bo jest utworem. A lubo nie znajdujemy czasu przed nim, według tych słów: „Pierwsza ze wszystkich jest mądrość[12]“ nie ta wprawdzie Mądrość, któréj ty nasz Boże ojcem jesteś, a która tobie współwieczna jest i we wszystkiém równa, przez którą wszystko jest stworzone, ów Początek w którym stworzyłeś niebo i ziemię; ale ta mądrość stworzona, istota rozumna, która będąc twojego światła rozważaniem oświecona, jest światłem; ile że i ten duchowny przybytek jakiémkolwiek jest stworzeniem, niemniéj mądrością się zowie. Lecz, jaka jest różnica między światłem oświecającém a oświeconém, taka równie między twórczą mądrością a stworzoną; tak niemniéj różni się sprawiedliwość usprawiedliwiająca od sprawiedliwości przez usprawiedliwienie zdziałanéj. Ale i my nazwani jesteśmy twoją sprawiedliwością: tak mówi jeden ze sług twoich: „Abyśmy się my stali sprawiedliwością Bożą w Nim[13].“ Zaczém pierwsza ze wszystkich stworzona jest jakaś mądrość, a tą mądrością są istoty duchowne i rozumne, owi mieszkańcy świętego miasta twojego, matki naszéj, która jest na wysokości wolna i wieczna w niebiesiech; w którychże niebiesiech, jeźli nie w niebiosach nad niebiosami; ów to hymn żywy, który cię nieustannie wysławia? bo to jest właściwe znaczenie: niebo nad niebiosy Panu.
A lubo nie najdujemy czasu, któryby wyprzedzał tę mądrość, bo pierwsza przede wszystkiém stworzona sam czasu utwór wyprzedza, przed nią jednak jest wieczność samego Twórcy, od którego stworzona wywodzi swój początek, nie według czasu, bo jeszcze nie było czasu, ale według własności swego stworzenia. Taką ona od ciebie pochodzi nasz Boże! że wcale czém inném jest, nie tobą samym. A chociaż ani przed nią, ani w niéj żadnego nie najdujemy czasu, i zdolna jest nieustannie patrzeć na twoje oblicze, i żadną niewiernością nie zbacza od niego, i ta stałość wywyższa ją nad wszystkę ziemię; jest jednak w jéj naturze nasiono zmiany od któregoby ciemniała i stygła, gdyby wielką miłością ściśle z tobą połączona, nie jaśniała światłem wiecznego południa, i twoim upałem nie wrzała.
O domie rozjaśniony, i świetny przybytku: „Jakżem umiłował ochędostwo twoje i miejsce mieszkania chwały Pana mojego[14]“ Najwyższego budownika twojego, który mieszka w swém dziele. Jakże ciężko wzdycham do ciebie z dalekiéj pielgrzymki mojéj i błagam Stwórcę twojego, aby i mnie w tobie posiadał, bo i moim jest Twórcą. „Błądziłem jako owca która zaginęła[15]“ ale z ufnością spodziewam się, że na ramionach dobrego Pasterza mojego, Fundownika twojego wniesion będę do twego zakresu.
Cóż mi teraz powiécie przeciwnicy, do których mówiłem, którzy jednak uznajecie i Mojżesza wiernym sługą bożym, i że w księgach jego są słowa Ducha Ś.? Powiédzcie, nie jestże to dom Boży, wprawdzie nie współwieczny Bogu, ma jednak według swéj natury właściwą wieczność w niebiesiech; i napróżno szukacie w nim czasu przemiany, któréj tam nigdy nie najdziecie? Przechodzi swoją wyższością wszelką rozciągłości trwałość ulotnego czasu to stworzenie, które czerpa szczęśliwość swoję w nieustanném złączeniu się z Bogiem? Przyznajecie to wprawdzie. Jaką tedy najdziecie odpowiedź na te wszystkie prawdy, które mojego serca wołanie wznosiło do Boga, kiedym nastawiał wewnętrznego ucha mojego na głos jego chwały? w czémże tu o fałsz mnie obwinicie? czyliż w tém utrzymywaniu, że materyja była niekształtna przeto, że żadnéj nie miała postaci? żadnego też nie było porządku, a gdzie nie było żadnego porządku, tam ani przemiany czasów być nie mogło; ta jednak prawie nicość, ile nie była zupełnie niczem, wzięła pewnie swoje jestestwo od tego, który jest początkiem bytu wszelkiéj jakiéjkolwiek istoty. Mówią, że i tego nie przeczymy.




ROZDZIAŁ XVI.
Mówi przeciw tym, którzy się sprzeciwiają prawdzie Boskiéj.

Chcę nieco pomówić w twéj obecności mój Boże z tymi, którzy uznają za prawdziwe te wszystkie objaśnienia, któremi głos twéj prawdy duszę moję wewnątrz oświecił. Ci zaś którzy im zaprzeczają, niech sami własnym krzykiem się zagłuszą; dołożę jednak usilnego starania, aby ich uspokoić, i przysposobić do przyjęcia słowa twojego. A jeżeli pogardzą mojemi dowodami i odepchną mnie od siebie, błagam cię mój Boże: „abyś ty nie milczał przede mną.“ Ty mów prawdę w gruncie serca mojego, bo ty sam jeden mówisz ją jasno; zaniecham tych nierozsądnych, wewnątrz rozdmuchujących proch ziemi, którego zamieć oczy ich zaślepia; wnijdę do tajemnego méj duszy ustronia, w śpiewie twéj chwały wynurzę ku tobie miłość moję; a w ciężkich westchnieniach nieopowiedzianą nędzę méj pielgrzymki; i w miłem przypomnieniu wiecznego Jeruzalem, podniesioném ku niemu sercem nieustannie wzdychać będę do Jeruzalem ojczyzny mojéj, Jeruzalem „matki mojéj“ i do ciebie jéj króla, jéj światłości, ojca, opiekuna, oblubieńca, jéj czystych i silnych radości stałéj roskoszy, żadnym językiem nieopowiedzianych uciech, wszystkich jéj zupełnéj szczęśliwości; do jedynego, prawdziwego i najwyższego jéj dobra, ciebie samego; i nie ukoję westchnień moich póki nie przyjmiesz mnie na łono pokoju kochanéj matki, powiernicy pierwiastków ducha mojego, od któréj odbieram wszelkie oświecenie, i póki ręka twoja nie zgromadzi zupełnie méj duszy z rozproszenia, i póki ty Boże, miłosierdzie moje nie ukształcisz jéj skażenia, i nie ustalisz jéj w nieprzemiennéj piękności. Tym atoli, którzy nie zarzucają fałszu tym prawdom i razem z naszym szacunkiem do najwyższego stopnia wynoszą z nami powagę Pisma ś., podanego nam przez Mojżesza wiernego sługę twojego, w słowach jednak moich coś nagannego najdują: tak odpowiadam: „ty Panie Boże nasz, bądź sędzią i rozjemcą pomiędzy pokorném tłumaczeniem mojém, a ścisłą ich cenzurą.“




ROZDZIAŁ XVII.
Jak właściwie rozumiane być mają te wyrazy: niebo i ziemia.

Odpowiadają oni: chociaż to wszystko jest prawda co mówisz, ale tego dwojga nie miał Mojżesz na uwadze, kiedy z objawienia Ducha ś. pisał: „na początku Bóg stworzył niebo i ziemię.“ Nie umieszczał on pod wyrazem nieba duchownéj i rozumnéj istoty, nasycającéj się nieustanném oblicza Bożego widzeniem; ani pod imieniem ziemi, nie rozumiał niekształtnéj materyi. Cóż tedy rozumiał? To samo rozumiał, co my mówimy, odpowiadają; to rozumiał ów mąż boży, to słowami wyraził. Cóż takiego uważał, oto mówią, imieniem nieba i ziemi przódy ogólnie i krótko objął ten cały świat widomy, by potém liczbą dni szczegółowo rozłożył na części to, co Duchowi ś. podobało się przez jego usta w ogóle nazwać niebem i ziemią. Ponieważ naród żydowski, do którego mówił Mojżesz, tak był nieoświeconym ludem i zmysłowym, że mu jedynie widome i pod zmysły podpadające dzieła Boże opisać uznawał potrzebę. Atoli przez ziemię niewidomą i niekształtną, jako téż przez „ciemną, przepaść“ co posłużyło za materyją dziełu przez sześć następnych dni do utworzenia i urządzenia wszystkich rzeczy w świecie widzialnym: przyznają mi, iż rozumieć można tę niekształtną materyję, o któréj mówiłem. Inny powié zapewne, iż ten niekształt i tę mieszaninę materyi, piérwéj naznaczono imieniem nieba i ziemi przeto, że z niéj utworzony został ten świat widzialny z całym zbiorem natur, które się zmysłom naszym objawiają, i często imieniem nieba i ziemi są nazwane. Czyliżby nie mógł inny i tak jeszcze twierdzić: że bardzo właściwie i słusznie wszystkie niewidome i widome istoty są niebem i ziemią nazwane; i że temi dwoma wyrazami zupełnie objęte zostało wszelkie stworzenie w początku, to jest, w mądrości Bożéj udziałane? ale że wszystkie jestestwa nie z Istoty Boskiéj, lecz z niczego są wyprowadzone, bo nie są jego natury ucześnikami, i że wszystkie mają w sobie zaród zmiany, czyli to, że trwają jak wieczny dom Boga; czyli to, że zmieniają się jak dusza i ciało człowiecze: tę przeto materyję wspólną wszystkim rzeczom niewidomym i widomym jeszcze nieukształconą, lecz zdolną przyjąć ukształcenie, z któréjby się stało niebo i ziemia, jako niewidome i widome stworzenie już ukształcone, właściwie nazwano: „ziemią niewidomą i niekształtną, i przepaścią ciemności;“ z tą jednak różnicą: aby przez ziemię niewidomą i pustą, rozumiano materyję z ciał złożoną przed przybraniem właściwego kształtu; a przez ciemności nad przepaścią rozszerzone, materyję duchowną przed ustaleniem jéj pływającego ruszania się; i oświeceniem z twéj mądrości rzeczoném: „niech się stanie światło.“ Miałby jeszcze inny co powiedzieć, jeżeliby mu się podobało: że te słowa Pisma ś.: „Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię,“ nie oznaczają stworzeń niewidomych i widomych, któreby już ukształcone były i udoskonalone w swojém istnieniu, ale dopiéro niekształtne odcienie rzeczy, oraz materyję zdolną przyjąć kształt i stworzystość, w któréj już były społem pomieszane, nieodróżnione jeszcze kształtem i własnościami, te stworzenia, które teraz w porządku właściwym uszykowane, nazywa niebem, albo światem duchownym; i ziemią, albo światem materyjalnym.




ROZDZIAŁ XVIII.
Że Pismo ś, zawiera w sobie klika sensów.

Słyszę, i rozważam te różne zdania, „ale nie chcę sprzeczać się słowy, bo spór na nic się nie przyda, jedynie do zwątlenia i skażenia wiary słuchających[16].“ Prawo zaś ku zbudowaniu służy tym, którzy go prawym sposobem używać umieją, albowiem: „koniec jego jest miłość, z czystego serca i sumienia dobrego i wiary nieobłudnéj[17].“ Wiedział dobrze nasz Mistrz Najwyższy, na „których to dwóch przykazaniach osadzić miał cały zakon i proroków[18].“ Ale mój Boże prawdziwie światło wewnętrznych oczu méj duszy, jestże to jaką przeszkodą dla wyznającego z zapałem miłości chwałę twoję, chociaż te słowa rozmaicie tłumaczone być mogą, skoro są prawdziwe? Cóż mi to przeszkadza, powtarzam, że utrzymuję inny sens jako prawdziwy, a kto inny inaczéj słowa Mojżesza rozumiał? Wszyscy, którzy te ś. księgi czytamy, usiłujemy zarówno doniknąć i pojąć myśl tego męża bożego; a skoro go uznajemy za prawdo-mownego, czyliż poważymy się przypisać mu, że mówił to, co za fałszywe utrzymujemy, albo za takie mniemamy? Kiedy prawie każdy usiłuje dociec w Piśmie ś. prawdziwéj myśli natchnionego pisarza, cóż tu złego, jeżeli według twojego objaśnienia, o ty prawdziwe światło prawych umysłów, odkryję sens, który za prawdziwy wskażesz mi, chociażby on nie był w myśli pisarza, który pisał prawdę, lub tego sensu nie miał na myśli.




ROZDZIAŁ XIX.
Prawdy jasne i niewątpliwe.

To jest jasna prawda Panie, żeś stworzył niebo i ziemię; i to jest prawda, że początkiem jest mądrość twoja, w któréj stworzyłeś wszystkie rzeczy; i to niemniéj prawda, że ten świat widomy zawiéra w sobie wielkie dwie części: niebo, i ziemię; a te dwa wyrazy obejmują w krótkości cały ogół twoich stworzeń. To jest prawda, że wszelka istota, która zmianie ulega, podaje naszemu pojęciu wyobrażenie pewnéj niekształtności, zdatnéj przyjąć kształt, albo zmienić go i przekształcić. To jest prawda, że czas nie wywiera swéj siły na istotę, chociaż z natury swéj odmienną, nieodmienną jednak przez wewnętrzne i ścisłe swoje połączenie z kształtem nieodmiennym i wiecznym. To prawda, że ten niekształt, który jest prawie nicością, zmianie czasów ulegać nie może. To jest prawda, że materyja zdolna wydać jaką istotę, może pewnym mówienia sposobem poprzednio nosić imie téj istoty, która z niéj wziąć ma swoje istnienie, zaczem nazwać się mogła niebem i ziemią jakakolwiek niekształtność, z któréj niebo i ziemia wyprowadzone zostały. To jest prawda, że ze wszystkich istót ukształconych żadna nie jest bardziéj ku niekształtowi zbliżona, jak ziemia i przepaść. To jest prawda, że nie tylko wszelką istotę stworzoną i ukształconą, lecz niemniéj wszelką stworzystą i kształt przyjąć mogącą tyś udziałał Wszechmocny wszech rzeczy Początku! Prawda jest, że wszelkie jestestwo z niekształtu wywiedzione, wprzód było niekształtne, potem dopiero postać przybrało.




ROZDZIAŁ XX.
Rozmaite tłumaczenia piérwszych wyrazów księgi Rodzaju.

Z tych wszystkich prawd, o których nie wątpią wcale, którzy je widzą okiem swéj duszy łaską twoją objaśnioném, i wierzą temu że Mojżesz twój sługa, duchem twéj prawdy owioniony, prawdę mówił: jeden weźmie jednę z nich i powié: „W początku Bóg stworzył niebo i ziemię,“ to jest, w Słowie swojém sobie współwieczném, udziałał Bóg stworzenie rozumne i zmysłowe, czyli duchowne i cielesne. Inny rzecze: w początku stworzył Bóg niebo i ziemię, to jest w Słowie swojém sobie współwieczném udziałał Bóg ten cały ogromny świat materyjalny ze wszystkiemi istotami, które obejmuje, a oczom naszym i umysłowi objawia.
Inny co innego rzecze: w początku udziałał Bóg niebo i ziemię, to jest: w Słowie swojém sobie współwieczném udziałał Bóg materyję niekształtną, z któréj wyprowadzić miał wszelkie duchowne i cielesne stworzenie. Inny zaś powié: W początku Bóg stworzył niebo i ziemię, to jest: w Słowie swojém sobie współwieczném Bóg udziałał niekształtny zaród świata materyjalnego, owę materyję, w któréj jeszcze zmieszane były niebo i ziemia, które potem dopiéro zostały ukształcone i urządzone, a które teraz w całym składzie przyrodzenia widzimy. Kto innny nakoniec rzecze: W początku Bóg stworzył niebo i ziemię to jest: w samym zaczęciu swojego działania niekształtną materyję obejmującą pomieszane z sobą niebo i ziemię, z któréj potem ukształcone i wyprowadzone zostały, a teraz okazują się i przed oczy nasze stawiają wszystkie w nich zawarte istoty.




ROZDZIAŁ XXI.
Że niemniéj rozmaicie wyłożone być mogą te słowa: »Ziemia była pusta i próżna.«

Podobnie wnosić można o rozumieniu słów następnych: ze wszystkich tych prawd każdy inną sobie wybiera, i tę z nich wywodzi: Jeden tak się wyrażać będzie: „A ziemia była pusta i próżna i ciemności były nad głębokością;“ to jest: że ten utwór cielesny ręką twoją zdziałany, jeszcze był materyją nieukształconą wszystkich istot cielesnych bez porządku i światła. Inny powié: „Ziemia była pusta i próżna a ciemności były nad przepaścią;“ to jest: że cały ten zbiór, który niebem i ziemią nazwano, jeszcze był nieukształconą i ciemną materyją, z któréj miało być wyprowadzone to niebo materyjalne i ziemia cielesna ze wszystkiemi w nich umieszczonemi istotami, które zmysłom naszym są znajome.Ów rzecze: „A ziemia była pusta i próżna, i ciemności były nad przepaścią“ to jest: że ten cały zbiór, który imieniem nieba i ziemi oznaczono, jeszcze był materyją nieukształconą i ciemną, z któréj wyprowadzone być miało niebo umysłowe indziéj nazwane „niebo nad niebiosami“ i ziemia, to jest: cała natura widoma obejmująca w sobie także ciała niebieskie, z któréj jedném słowem wywiedziony być miał świat niewidomy i świat widomy.
Inny inaczéj powié: „Ziemia była pusta i próżna, a ciemności były nad przepaścią.“ Że to nie ten chaos, czyli mieszaninę Pismo ś. zowie niebem i ziemią: ponieważ ten chaos już był, który nazwało ziemią nieurządzoną, tudzież ciemną przepaścią; lecz opisuje owę materyję, która przód istniała, z któréj Bóg udziałał niebo i ziemię, o czém piérwéj namieniło, to jest duchowne i cielesne istoty. Inny takie przywiedzie zdanie: „Ziemia była pusta i próżna a ciemności nad głębokością;“ to jest: że już była jakaś niekształtna materyja, z któréj Bóg twórczą ręką, według poprzedzającego świadectwa Pisma, udziałał niebo i ziemię; wyraźniéj mówiąc, tę całą massę przyrodzenia, podzieloną na wielkie dwie części, jednę wyższą, drugą niższą z wszystkiemi, które w sobie obejmują, znajomemi nam istotami.




ROZDZIAŁ XXII.
Że księga Rodzaju o utworzeniu wielu rzeczy nie namienia.

Daremnieby kto zaprzeczał tym dwom ostatnim, dopiéro przywiedzionym zdaniom, tak mówiąc: jeżeli nie przypuszczacie, że ta niekształtność materyjalna jest imieniem nieba i ziemi nazwana, istniała więc jakaś rzecz, któréj Bóg nie udziałał, z któréj dopiéro Bóg stworzył niebo i ziemię? Daremnie, mówię, bo Pismo nic nie namienia o tém, że Bóg utworzył tę materyję, jedynie tylko: jeżeli ją pod imieniem nieba i ziemi, albo téż saméj ziemi, wyrażoną rozumieć przystoi, gdy mówi: „na początku Bóg stworzył niebo i ziemię; lecz ziemia była próżna i pusta;“ a lubo tak podobało się Duchowi ś. podyktować Mojżeszowi takiemi wyrazami tę niekształtną materyję, nam jednak nie należy rozumieć nic innego, tylko ten utwór boży, który Pismo wyraża: „Bóg stworzył niebo i ziemię.“
Ale obrońcy dwóch wyżéj przy końcu przywiedzionych zdań odpowiadają na ten zarzut: nie zaprzeczamy wcale, iżby ta niekształtna materyja nie była dziełem Boga, który jest początkiem wszelkiego dobra; a jeżeli mówimy, że to jest wyższém dobrem, co już istotę i kształt odebrało, niemniéj wyznajemy, że to jest mniejszém dobrem, co istotę i postać dopiéro przyjąć jest zdolne, jednak jest dobre. Że zaś Pismo milczeniem przechodzi utworzenie materyjalnéj niekształtności, nie wspomina ono niemniéj o utworzeniu wielu innych rzeczy: Cherubinów, Serafinów i tych duchów niebieskich, które Apostół rozróżnia na Majestaty, Państwa, Księstwa, Zwierzchności, chociaż niezaprzeczenie i widocznie są dziełem Bożém.
A jeżeliby utrzymywano, że wszystko jest objęte temi wyrazami: „Stworzył niebo i ziemię,“ cóż tedy powiémy o wodach, nad któremi unosił się Duch Boży? jeżeli pod nazwiskiem ziemi łącznie rozumieć się mają, jakże już wtedy to nazwisko ziemi wyrazi materyję niekształtną, skoro oznacza i wody, które tak przeźroczyste i piękne widzimy? A jeżeli tak rozumieć należy, po cóż Pismo mówi: że z tego niekształtu utworzony był firmament i niebem nazwany, a nic o utworzeniu wód nie namienia? Czyliż te wody jeszcze są niewidome i bez kształtu, których tak czysty kształt płynący podziwiamy? Jeżeli zaś wtedy dopiéro tym kształtem były ozdobione, gdy Bóg wyrzekł: „Niech się zbiorą wody, które są pod firmamentem“ jestże to zebranie ich ukształceniem? Cóż powiedzieć o wodach, które są nad firmamentem? bo nieukształcone nie osiągnęłyby tak dostojnego siedliska, ani Pismo nie namyka wyrazu, którym ukształcone zostały. Chociaż księga Rodzaju w milczeniu chowa utworzenie niektórych istot, skoro ani prawa wiara, ani zdrowy rozum wątpić o tém nie dozwala, iż je Bóg stworzył; stąd pewnie żaden człowiek roztropny wnosić nie poważy się, iż te wody są współwieczne Bogu przeto, że księga Rodzaju istnienie ich przywodzi, ale kiedy utworzone były nie mówi. Dla czegóżbyśmy nie mieli uznać, idąc za pochodnią prawdy, że tę niekształtną materyję, którą Pismo nazywa ziemią próżną, i ciemną przepaścią, Bóg z niczego wyprowadził, że nie jest jemu współwieczną dla tego, chociaż Historyja ś. opuszcza moment jéj utworzenia.




ROZDZIAŁ XXIII.
Dwojaka jest wątpliwość w tłumaczeniu Pisma św.

Kiedym wysłuchał te rozmaite zdania i rozważył je głęboko, tedy wedle słabości mojego pojęcia, którą tobie wyznaję mój Boże jéj znawco najlepszy! widzę że zachodzić mogą dwa rodzaje zdań, któremi się różnić możemy w zrozumieniu Pism podanych nam przez najwierniejszych tłumaczów prawdy: piérwszy, jeżeli niezgodne zdania zachodzą o prawdziwości rzeczy; drugi, jeżeli o sensie, jaki nadać chciał pisarz swoim słowom, wątpliwość zachodzi. Co innego albowiem jest dochodzić prawdy w rozbieraniu zagadnienia o stworzeniu rzeczy, a co innego oznaczyć prawdziwy sens, jaki Mojżesz, wielki sługa twéj wiary, przywiązał do słów swoich dla słuchacza i czytelnika. Co się tyczy pierwszéj niezgody, daleko niech ode mnie będą wszyscy, którzy swoje wymyślone kłamstwa za prawdę mają i niemi się trudnią. Podobnie i w drugiéj niech odłączą się ode mnie wszyscy, którzy mniemają, że Mojżesz fałsze popisał. Ale niech się w tobie Panie pokojem i radością połączę z tymi, którzy się prawdą twoją w rozległej miłości nasycają! Z nimi razem pragnę zbliżyć się do zrozumienia słów Pisma twojego, w nich szukać twéj woli, za pośrednictwem woli sługi twojego, którego pióro we wszystkiém było twoim tłumaczem.




ROZDZIAŁ XXIV.
Że z pomiędzy wielu prawdziwych sensów, trudno oznaczyć ten, który miał Mojżesz w swej myśli.

Lecz, pomiędzy tak wielu i rozmaitemi tych słów tłumaczeniami, z których każde prawdziwe być może, któż z nas poważy się tak śmiało powiedzieć: oto jest prawdziwa myśl i sens Mojżesza, i on chciał, aby w tym sensie rozumiane było jego opowiadanie, z jaką śmiałością twierdzi, że sens jego tłumaczenia jest prawdziwy, który może był, a może i nie był w myśli Mojżesza? Ja zaś mój Boże, ukorzony twój sługa, który poślubiłem ci uczynić w tém piśmie mojém ofiarę z wyznań moich, żebrzę u podnoża twego miłosierdzia o łaskę, abyś mi dozwolił dokonać ślubu mojego; owóż z nieporuszoną mówię pewnością, że ty jesteś w nieodmienném Słowie twojém Stwórcą wszelkiego widomego i niewidomego stworzenia. Ale czyliż mogę równie z tak mocném przekonaniem twierdzić, że Mojżesz miał na myśli ten sens a nie inny, kiedy pisał:’ „Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię.“ Ale czemuż to: bo w twéj prawdzie widzę pewność méj mowy, ale w duchu Mojżesza widzieć nie mogę, czyli takowa myśl jego była, kiedy się tak wyrażał. Może on rozumiał: samo rozpoczęcie twórczego działania w tém słowie: „na początku;“ mógł niemniéj chcieć, by rozumiano pod wyrazami nieba i ziemi, stworzenia, bądź duchowne, bądź cielesne, nie już w doskonałéj i ukształconéj ich istocie, ale dopiéro w ich zawiązku i w niekształtnym stanie. Widzę wprawdzie, że z przytoczonych dwóch sensów, żaden nie obraża prawdy, lecz który z nich miał Mojżesz na myśli i w słowach umieścił, tego nie widzę tak jasno; jakakolwiek zaś była myśl, którą widział ten mąż boży, i do słów swoich przywiązał, czyli jedna z tych dwóch sensów, lub co innego, o czém nie namieniłem, jestem przekonany, że widział prawdę i rzetelnie ją wyraził.




ROZDZIAŁ XXV.
Mówi przeciw tym, którzy dumnie utrzymują swoje zdanie pomiędzy dwoma senasami zarówno prawdziwemi.

Niech już nikt więcéj nie nalega na mnie, mówiąc: Nie to myślał Mojżesz co ty mówisz, ale ta była myśl jego, co ja mówię. I gdyby mnie zapytał zkądże to wiész, że ta jest prawdziwa myśl Mojżesza, którą z tych słów jego wywodzisz? Nie miałbym do urazy żadnego powodu, i odpowiedziałbym mu wyżéj przytoczonym dowodem, albobym obszerniéj dowiódł, jeźliby upartym i niezgadzającym się okazał. Lecz, skoro mi powié: że nie to rozumiał Mojżesz co ty mówisz, ale co ja mówdę, nie zaprzecza jednak prawdziwości w obu sensach naszych; wtedy o mój Boże! jedyne życie ubogich, na którego prawdy łonie sprzeczność nie ma miejsca, rozléj na moje serce rosę łagodności, abym cierpliwie, znosił podobnie mówiących, nie już jako ludzi duchem bożym natchnionych, ale jako czytających w sercu sługi twojego twe zdania; że zaś są ludzie pyszni, myśli Mojżesza niepojmują, więc swoję kochają, nie przeto, żeby prawdziwą była, ale że jest ich własną. Przeciwnie bowiem przyjęliby zarówno inne tłumaczenie prawdziwe, niemniéj jak ja kocham ich wykład, gdy prawdę mówią, nie jako ich mowę, ale że jest prawdziwą, zaczem nie jako ich własną myśl, ale że jest prawdy własnością. Jeżeli zaś kochają prawdę w swojém zdaniu, wtedy ich wykład jest z moim połączony, ponieważ miłośnicy prawdy ze społecznéj żyją ojczyzny. Ale to mniemanie, którém upornie twierdzą, że Mojżesz nie miał tego sensu na myśli, który ja przywodzę, ale ten który oni utrzymują, takowe ich uprzedzenie obraża mnie, i odmiatam je z pogardą. A chociażby ich zdanie było prawdziwe, nierozważne jednak to ich twierdzenie nie pochodzi z nauki, ale ze zbytniéj śmiałości; nie wynurza się ze światła prawdy, ale pycha je wyziewa. Ta jest przyczyna Panie, dla któréj sądy twoje są straszliwe, bo prawda twoja, nie jest ani moją, ani tego lub owego, ale nas wszystkich, których do jéj spółeczności głośno powołujesz, straszliwie upominając nas, aby jéj sobie osobiście nie przywłaszczać, jeżeli nie chcemy pozbawić się jéj na zawsze, bo każdy, kto za własne sobie przyswaja to dziedzictwo, które ty podajesz do używania całéj społeczności, i chce mieć za swoje dobro owę ogólną majętność, takowy od razu odłączony zostaje od spółecznego dobra do swego własnego majątku, to jest: od prawdy do kłamstwa: bo „kto kłamstwo mówi, ten ze swego własnego mówi majątku[19].“
Najsprawiedliwszy sędzio mój Boże, ty szczera prawdo, wysłuchaj co odpowiem upornemu przeciwnikowi mojemu; wysłuchaj, bo w twéj obecności mówię, jako i w obecności braci moich, którzy przyzwoicie używają prawa, odnosząc go do miłości, jako do właściwego jego celu; wysłuchaj Panie, jeżeli ci się podoba, i rozważ moję odpowiedź. Takowe uczynię mu zapytanie w duchu pokoju i bratniéj miłości: skoro obaj uznajemy, że to jest prawda co ty mówisz, i obaj uznajemy, że to niemniéj prawda, co ja mówię, w którémże źródle proszę cię czerpamy to nasze przekonanie, ani ja tego w tobie nie widzę ani ty we mnie, lecz zapewne obaj czerpamy je w nieodmiennéj prawdzie, która przewyższa słabość pojęcia naszego. A jeżeli zgadzamy się względem światła Pana Boga naszego, które nas objaśnia, pocóż wiedziemy tak zacięty spór względem myśli bliźniego, któréj tak jasno widzieć nie możem, jak nieodmienna prawda jasno widzieć się dozwala? Chociażby sam Mojżesz zjawił się rzeczywiście i mówił nam: Taka była moja myśl właściwa; nie widzielibyśmy jéj, lecz wierzylibyśmy jego mowie.
Zaczém, jak napisano, mówi Apostoł: „niech się jeden za drugim nie nadyma przeciwko drugiemu[20].“ Ale „miłujmy Pana Boga naszego ze wszystkiego serca, ze wszystkiéj duszy i ze wszystkiéj siły naszéj; a bliźniego naszego jako nas samych[21].“ Te dwa przykazania miłości były jedynym celem, który sobie Mojżesz zamierzył do napisania ksiąg swoich. Czyliż poważymy się wątpić o tém, a zadawać przez to Bogu kłamstwo, jeżeli przyznawać będziem jego słudze inne wyobrażenie od tego, jakie mu świadectwo Boże przyznaje? Z tego wszystkiego wnieś, że to gruba nieroztropność, pomiędzy tak wielką ilością prawdziwych znaczeń, które z tych słów można wyprowadzić, twierdzić nieobacznie: że niezawodnie to znaczenie Mojżesz do słów swoich przywiązał; i zagubnemi sporami obrazić tę miłość, ów jedyny cel jego pisma, które wedle niéj wyłożyć usiłujemy.




ROZDZIAŁ XXVI.
Że to przystoi Pismu ś, chociaż mieści kilka sensów pod jednemi wyrazami.

Ale jakże o mój Boże! chwało i wywyższenie méj pokory, ty prawdziwy odpoczynku w méj pracy, który słuchasz wyznań moich, i błędy moje przebaczasz; skoro nakazujesz mi kochać bliźniego mojego jako samego siebie: mogęż pomyśleć, że Mojżesz najwierniejszy twój sługa mniéj od ciebie łask odebrał, niżelibym ja sam sobie ich był życzył i twéj dobroci o nie prosił, gdybym się był w jego czasie urodził, i do godności jego urzędu został wywyższony, ażeby usługa serca i pióra mojego była narzędziem i rozkrzewicielką Pisma ś., które potém miało być dla wszystkich ludów tak pożyteczne, i po całym świecie, najwyższym swéj powagi stopniem powszechnie panować nad wszystkiemi kłamstwem i pychą napełnionemi księgami i naukami? Zaiste gdybym wtedy był Mojżeszem (wszyscy albowiem z téjże massy ziemi pochodzimy: „bo czémże jest człowiek? byłżeby czém? jedynie, że nań pamiętasz[22];“ gdybym mówię był wtedy Mojżeszem i gdybyś mi był poruczył napisać księgę Rodzaju, byłbym cię prosił o takowy dar wymowy, o styl tym sposobem ułożony, aby niemniéj ci, którzy tego jeszcze pojąć nie mogą, jakim sposobem Bóg stwarza, nie odmiatali pisma mojego, jako przewyższającego siły ich pojęcia; jak owi, którzy już to pojmują, by w niewielu słowach twego sługi łatwo znaleźli całą prawdę, która się ich myśli nastręcza; a jeżeliby światło twéj prawdy innemu umysłowi wyjaśniło nowe tych słów znaczenia, niech wié, że i te w nich umieszczone rozumieć należy.




ROZDZIAŁ XXVII.
Pismo św. obfituje w sensa.

Jak bowiem źródło obfitsze jest w małém miejscu wytryśnienia swego, i wielu strumieniom dostarcza płynu do długiego ich biegu, aniżeli którykolwiek z tych strumyków, który od tego źródła pochodzi, i wiele miejsc przebiega, tak niemniéj to opowiadanie, w którém słudzy twoi taką obfitość mowy czerpać mieli, z małego słów okresu wypływa obfity zdrój czystéj prawdy, z którego sobie każdy prawdziwość rzeczy, ile może: jeden tę drugi owę, przez długie wykładów krążenie do celu nawodzi.
Są, którzy czytają lub słyszą te słowa w piérwszym wiérszu umieszczone, i wyobrażają sobie Boga jako człowieka, albo jako wielką istotę materyjalną, niezmierną władzą obdarzoną, która niesłychanie nagłą wolą pobudzona, okrom siebie, jakby w odległéj przestrzeni stworzyła niebo i ziemię, te dwa niezmierne ciała, jedno wysoko drugie nisko, obejmujące w sobie wszystkie rzeczy. A kiedy słyszą te słowa: „Bóg rzekł: niech się to stanie, i to się stało wyobrażają sobie słowa, jakby się poczęły i skończyły, które zabrzmiały i w czasie przeminęły, a zaledwo że ich brzmienie się skończyło od razu wymieniona istota swój byt zaczynała; i tym podobne inne wyrazy Pisma ś. wedle słabości swego pojęcia rozumieją. Jeszcze oni są jako małe dzieci, dla których pismo słów swoich nakłania aż do ich niskości, a słabość ich do macierzystego łona swojego przytula; przez co gruntuje się w ich sercach wiara zbawienna, zapewniając ich, że Bóg stworzył wszystkie istoty, których podziwiająca rozmaitość ich zmysły uderza. Lecz, jeżeli który z tych wychowańców, pogardzając prostotą słowa Bożego, z téj macierzystéj kolébki dumném niedołęztwem wzniesiony, wychyla się: niestety? spadnie biédny na ziemię! Spojrzyj Panie okiem litości na to małe pisklę, aby drogą przechodzący nie zadeptali tego jeszcze piérzem nauki nieporosłego pisklęcia, i poślij anioła twojego, aby je zaniósł na gniazdo, by żyło i w niém zostawało póki latać nie zacznie.




ROZDZIAŁ XXVIII.
O rozmaitych sensach które nadać można Pismu ś.

Dla innych zaś, słowa Pisma ś. nie już gniazdem, ale cienistemi są krzewinami, na których widzą piękne owoce liściem osłonione, unoszą się i latają nad niemi, z radością szukają ich, a świegotając zrywają je i kosztują. Widzą oni, gdy czytają te słowa lub słyszą, że twoja wiekuista i nieprzemienna trwałość o Boże! przewyższa wszystkie przeszłe i przyszłe czasy, że zgoła żadnego nie ma doczesnego stworzenia, któreby twojém nie było dziełem, że wola twoja tém samém jest, czém ty jesteś, przeto żadnéj nie ulega odmianie; że nie za nagłém i niespodzianém zjawieniem się twéj woli stworzyłeś całe to przyrodzenie, którego przedtém nie było. Wiedzą że stwarzając wszelką istotę, wywiodłeś nie z siebie, na twoje podobieństwo, które jest kształtem wszech rzeczy, ale z nicości niekształtne jéj niepodobieństwo, zdolne jednak przyjąć kształt przez wyrażenie na niéj postaci podobieństwa swojego. Wiedzą, że każda istota do ciebie się udając, według objęcia i własności swego jestestwa, bierze od ciebie jednego wszystko, przez co wszystkie stworzenia są bardzo dobre, czyli to: kiedy cię otaczają i trwają przy tobie, czyli téż: gdy stopniowo pewną czasów i miejsc odległością od ciebie są oddalone, działają między sobą i okazują piękną rozmaitości zgodność, która chwałę twoję objawia. Otóż jest, co widzą, i cieszą się objaśnione światłem twéj prawdy, ile im tego możność na téj dolinie nędzy dozwala.
Z pomiędzy nich jeden rozważa wstęp księgi Rodzaju: „Na początku stworzył Bóg“ mniemając że to wieczna mądrość jest początkiem wszystkiego, bo „i ona mówi nam.“ Inny niemniéj rozważając te słowa, przez początek rozumié zaczęcie stwarzania rzeczy, i tak wnosi: Na początku stworzył, że Bóg przede wszystkiém stworzył. A z pomiędzy tych, którzy zgodnie uznają „na początku“ ma się rozumieć w mądrości, stworzyłeś niebo i ziemię: jeden z nich mniema, że imieniem nieba i ziemi nazwano materyję stworzystą, z któréj potém udziałane zostały. Inny te imiona przypisuje istotom już ukształconym i rozróżnionym. Ów sobie wyobraża pod imieniem nieba naturę duchowną, w kształcie ukończoną, a pod imieniem ziemi materyję cielesną w niekształcie umieszczoną.
Ale i pomiędzy temi, którzy pod wyrazami nieba i ziemi niekształtną jeszcze materyję rozumieją, z któréj dopiero niebo i ziemia ukształcone być miały, rozmaite są zdania; jeden bowiem uważa w niéj wspólny zawiązek duchownych i zmysłowych stworzeń; drugi uważa zaród samego tylko materyjalnego i ogromnego stworzenia, którego niezmierne łono obejmuje wszystkie istoty widome i przed oczy nasze wystawione. Ani ci nareszcie jednako nie rozumieją tych słów, którzy mniemają, że te stworzenia już urządzone i doskonałym porządkiem rozróżnione, zowią się niebem i ziemią: bo jeden uważa stworzenia niewidome i widome; drugi same tylko widome, to jest: oświecone niebo, którego jasność podziwiamy, i ziemię ciemnościami odzianą, ze wszystkiemi istotami, które w sobie obejmują.




ROZDZIAŁ XXIX.
Wielorakim sposobem rzecz jaka możne być piérwéj, przed drugą rzeczą.

Ten atoli, który uważa te słowa: „Na początku stworzył,“ w tym sensie, najprzód stworzył; nie ma innego ratunku aby nie zboczył od prawdy, jedynie, jeźli przez niebo i ziemię rozumié materyję nieba i ziemi, to jest: wszelkiego rozumnego i cielesnego stworzenia. Jeźliby zaś uważał stworzenie już ukształcone, słusznieby zagadnąć go można: Jeżeli to Bóg najprzód stworzył, cóż następnie udziałał? Skoro po utworzeniu całego ogółu nic nie okaże, coby stworzone nie było; tém samém drugiego zarzutu nie uniknie: „jakże Bóg stworzył najprzód to, jeźli potem nic więcéj nie stworzył?
Jeżeli rozumié, że materyja przód była niekształtnie stworzoną, aby następnie kształt przyjęła, mowa jego nie jest niedorzecznością, skoro zdoła rozpoznać: co jest piérwsze wiecznością, co czasem, co wyborem, a co początkiem. Wiecznością Bóg wyprzedza wszystkie rzeczy; czasem, jako kwiat wyprzedza owoc; wyborem, jako owoc przed kwiatem; początkiem, jako dźwięk przed śpiewem. Z pomiędzy tych czterech przykładów piérwszości, którem tu przywiódł; dwa w środku położone nie trudno pojąć można, lecz piérwrszy i ostatni z większą daleko pojmujemy trudnością. Bo możnaż Panie co rzadziéj widzieć i trudniéj poznać, jak wieczność twoję, tworzącą nieprzemiennie wszystkie rzeczy, zmianie uległe, a tém samém wyprzedzającą wszystko co istnieje?
I któryż prócz tego jest tak bystry umysł, iżby bez mozolnéj trudności rozpoznać zdołał, jakim sposobem dźwięk rzeczywiście jest przed śpiewem? ponieważ śpiew jest ukształconém brzmieniem, może jednak coś być takiego bez kształtu; ale czego nie ma, to zapewne kształtu przyjąć nie może. Taka jest pierwotność materyi, od przedmiotu, który ma być z niéj udziałany. Nie dla tego materyja jest piérwszą, jakoby mu kształt nadawała, bo raczéj ona przyjmuje go, ani piérwsza przewłoką czasu. Albowiem nie wydajemy piérwéj dźwięków niekształtnych i bez melodyi, abyśmy je potem dopiéro zcieńczyli i podług rymu i miary śpiewu ukształcali, jak się z drzewa skrzynia, lub ze srebra naczynie wyrabia. Rzeczone dopiéro materyje wyprzedzają oczywiście co do czasu kształt rzeczy, które z nich są wyrabiane; ale w śpiewie nie tak rozumieć się ma: podczas śpiewania słyszymy dźwięk śpiewu, który nie brzmi wprzód niekształtnie, iżby potem dopiéro miał być na śpiew ukształcony. Co najprzód zabrzmi, to wszystko przemija, i nic z tego nie zostaje coby sztuka wziąść i ukształcić zdołała; dla tego śpiew po dźwięku się toczy, a dźwięk jest jego materyją. Dźwięk przeto ukształca się na śpiew, i jak powiedziałem że materyja dźwięku wyprzedza kształt śpiewu, ale nie wyprzedza jako potęga kształcąca, ponieważ dźwięk nie jest mistrzem śpiewu, ale zależy od harmonijnéj duszy, która śpiew za pomocą swego organu wydaje. Dźwięk nie wyprzedza śpiewu ani piérwszeństwem czasu, bo razem brzmi ze śpiewem, ani piérwszeństwem wyboru, nie jest bowiem zacniejszy dźwięk od śpiewu, ile że śpiew jest to brzmienie wdziękiem ustrojone, lecz służy mu tylko pierwszeństwo początku, bo śpiew nie przyjmuje kształtu przeto, aby się stał dźwiękiem, ale go przyjmuje dźwięk aby się stał śpiewem.
Niech za przewodnią tego przykładu pojmie kto zdoła, że pierwotna materyja wszech rzeczy, najprzód była stworzona, oraz niebem i ziemią nazwana, ponieważ niebo i ziemia zostały z niéj wywiedzione; że jéj utworzeniu nie służy pierwszeństwo czasu, bo kształty rzeczy, i przechody z jednego kształtu do drugiego stanowią czasy, lecz ona była niekształtną, i już w zawiązku czasów razem się spostrzega. Aczkolwiek na ostatnim stopniu istot umieszczona (bo niekształtność nieskończenie jest niższa od zacności kształtu), mówićby jednak o niéj trudno, jeźliby nie nadano jéj przede wszystkiém, jakby pierwszeństwa czasu, i poprzedzona jest wiecznością Twórcy, który ją z nicości wywiódł, by z niéj innym rzeczom dał istnienie.




ROZDZIAŁ XXX.
Pismo ś. wykładać należy w duchu miłości.

Pomiędzy tak wielą rozmaitemi a prawdziwemi zdaniami, należy, aby sama prawda kojarzyła jedność i zgodę. Niech miłosierdzie twoje Boże zlituje się nad nami, abyśmy prawnie prawa używali, w celu przykazania i z czystéj miłości! zaczém, jeźliby mnie kto zapytał, który jest według mnie prawdziwy sens Mojżesza sługi twojego, to moje pismo nie będzie ukorzoném wyznaniem jeżeli szczérze nie wyznam: że nie wiem! Wiem jednak, że wszystkie te zdania są prawdziwe, krom tylko owych cielesnych pomysłów, o których jakie jest moje mniemanie, mówiłem. Którzy zaś wpadają na takowe pomysły, są jednak z liczby maleńkich dziatek dobréj nadziei, i nie przestraszają ich te święte słowa, tak wzniosłe w swéj prostocie a w swéj szczupłości tak hojne. Wszyscy zaś, którzy te słowa ś. jedynie za przewodnią prawdy wykładamy, jeżeli szczérze do niéj serca nasze, lecz nie do próżności naszych zdań, wzdychają, kochajmy się nawzajem; kochajmy się w tobie Boże, o źródło wszelkiéj prawdy, szanujmy sługę twojego, Duchem ś. napełnionego głosiciela słów twoich, z tym szacunkiem niewątpliwie wiérzmy, że z objawienia twojego te słowa pisząc, widział to w nich co najwięcéj pożytku przynosi, i czystém prawdy światłem jaśnieje.




ROZDZIAŁ XXXI.
Mojżesz mógł mieć na uwadze te wszystkie sensa prawdziwe, które słowom jego nadajemy.

Tak więc, gdy jeden rzecze, że: „ten jest prawdziwy sens Mojżesza, jak ja rozumiem,“ inny powie przeciwnie: „bo ten jest Mojżesza sens, który ja utrzymuję;“ mniemam, że religijnie powiem, gdy przyznam: dla czego piérwszy i drugi nie może być własnym jego sensem, skoro oba są prawdziwe? I to samo powiem o trzecim, o czwartym, i o inném jakiémkolwiek tych słów znaczeniu, które z prawdziwego natchnienia pochodzi; czemuż nie mam wierzyć, że te sensa widział w swéj myśli ten wielki sługa samego Boga, którego Pismo ś. tak wiele i rozmaitych, a zawsze prawdziwych tłumaczeń do pojęcia ludzkiego zastosowanych przyjmuje. Có się mnie tyczy, to śmiało mówię i ze szczérego serca wyznaję, że gdybym pisał jaką rzecz, mającą mieć najwyższą powagę u ludzkiego rodzaju, wolałbym takim pisać sposobem, aby słowa moje obejmowały w sobie te wszystkie prawdziwe zdania, któreby im każdy według swego pojęcia sprawiedliwie przyznawał, aniżeli, bym ją ograniczyć miał jednym prawdziwym sensem wyraźnym, i wyłączył wszystkie inne zdania, choćby nie miały w sobie żadnéj fałszywości, mogącéj obrazić myśl moję. Uchowaj mnie mój Boże od tak porywczéj nierozwagi, niewierzenia temu, iżby ten ś. prorok nie miał był wysłużyć u ciebie tak wielkiego twéj łaski udziału! Kiedy pisał te słowa, miał zaiste na uwadze, i widział w swéj myśli wszystkie te prawdziwe ich znaczenia, które dotąd już odkryć zdołaliśmy; jako i wszelką prawdę, któréj albo nie mogliśmy, albo jeszcze doniknąć nie możem, a jednak odkryta w nich być może.




ROZDZIAŁ XXXII.
Duch ś. przewidział wszystkie sensa prawdziwe.

Nareszcie o Panie, który jesteś nie ciałem ani krwią, ale Bogiem prawdziwym; jeżeli ten człowiek wszystkiego nie mógł widzieć, czyliż dobremu Duchowi twojemu „a mojemu Wodzowi do ziemi prawéj[23]“ mogły być niewiadome wszystkie znaczenia tych słów, których miałeś uchylić zasłony potomnym czytelnikom, chociaż tłumacz twéj woli, z pomiędzy wielu znaczeń prawdziwych, może jedno miał na myśli? Co jeżeli tak jest, niech tedy znaczenie Mojżesza będzie nad inne celniejszém. Nam zaś, mój Boże! daj, albo to samo poznać, albo nam wyjaw inne prawdziwe znaczenie, które się tobie podoba; i czyli odkryjesz nam ten sens, któryś objawił słudze twojemu, czyli téż z okoliczności tych słów inne odkryjesz nam, niech prawda twoja będzie naszym pokarmem, i zachowa nas, abyśmy się nie stali igrzyskiem błędu.
Oto Panie! jakżem wiele o niewielu słowach, jakżem wiele mój Boże napisał? i czyliżby mi starczyło sił, lub czasu do roztrząśnienia tym sposobem wszystkich ksiąg twoich? Dozwól mi tedy krótko wynurzyć znaczenia, które w nich ku chwale imienia twojego zgromadzam; i pomiędzy tak wielu sensami, które sobie myśl moja wyobraziła, i jeszcze wyobrazić może, za twojém natchnieniem wybrać jeden sens prawdziwy, pewny i dobry; a jeżeli mi się trafi odkryć ten sam sens starego sługi twojego jako cel, do którego usiłowania moje dążyć powinny, niech ci to wierne wyznanie moje dzięki zań składa. Jeżeli zaś nie osiągnę tego szczęścia, dozwól mi przynajmniéj tego, czego prawda twoja chce, bym o słowach jego ogłosił, która niemniéj onego natchnęła, czém się jéj podobało.





  1. Serce
  2. Mat. 7, 7-8.
  3. Ps. 113, 16.
  4. Ks. Rodz. 1, 2.
  5. I. Tym. 6, 16.
  6. Ps. 113, 16.
  7. Ps. 41, 4.
  8. Ps. 26, 4.
  9. Ks. Rodz. 1, 1-2.
  10. Kor. 13, 12.
  11. Ps. 148, 6.
  12. Ekkles. 1, 4.
  13. II. Kor. 5, 21.
  14. Ps. 25, 8.
  15. Ps. 118, 176.
  16. II. Tym. 2, 14.
  17. I. Tym. 1, 5.
  18. Mat. 22, 40.
  19. Jan 8, 44.
  20. I. Kor. 4, 6.
  21. Deut. 6, 5.
  22. Ps. 8, 5.
  23. Ps. 142. 10.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Augustyn z Hippony i tłumacza: Piotr Franciszek Pękalski.