Przejdź do zawartości

Wysoki Zamek/IV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Aleksander Czołowski
Tytuł Wysoki Zamek
Rozdział IV
Wydawca Wydawnictwo Towarzystwa Miłośników Przeszłości Lwowa
Data wyd. 1910
Druk Drukarnia Ludowa
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Indeks stron
IV.
JAK WYGLĄDAŁ WYSOKI ZAMEK? PLAN. PODZIAŁ. DOJAZD. PRZYGRÓDEK. BRAMY. DZIEDZINIEC WIELKI. BASZTY. FURTA. MURY OBWODOWE. OBRONNOŚĆ. GMACH MIESZKALNY. KOMNATY. KAPLICA. DZIEDZINIEC MNIEJSZY. WIEŻE. DOMKI. STUDNIA. BROŃ.

Z opisów przechowanych w lustracyach i inwentarzach, z różnych luźnych wzmianek archiwalnych, z planów i starych, nieudolnych widoków na rycinach i obrazach olejnych — możemy sobie odtworzyć wcale dokładny obraz, jak wyglądał nasz Wysoki Zamek w owym czasie, tj. w połowie XVI. wieku.
Odpowiednio do miejsca na górze, mury obwodowe zamku, przeciętnie na dwa metry grube, tworzyły w rzucie poziomym nieregularny, przeszło 200 m. długi prostokąt, szerszy od wschodu, węższy ku zachodowi, mający po rogach okrągłe wieże i baszty, a od strony miasta dwie bramy, połączone murem zewnętrznym.
W obrębie takiego planu, w którym kronikarz lwowski, nie bez racyi, dopatrywał się podobieństwa lutni, obejmował zamek cztery części: a) wjazdową czyli przygródek mniejszy, b) dziedziniec czyli przygródek wielki, c) gmach mieszkalny, d) dziedziniec mały.
Stromą, nader niewygodną drożyną, wijącą się piaszczystym stokiem góry, od wylotu dzisiejszej ul. Sieniawskiej ku kopcowi Unii lubelskiej, drożyną, z której dziś prawie ślad nie pozostał — dochodziło się i wjeżdżało na miejscu, gdzie dziś domek strażnika pod kopcem, do pierwszej, mniejszej bramy zamkowej, tworzącej czworoboczną, dachem nakrytą budowlę.
Zewnętrzne jej drzwi zamykała najpierw silna, dębowa krata, a potem wrota; w drzwiach następnych od wnętrza były znowu drugie wrota, oba opatrzone „potężnymi“ wrzeciądzami i skoblami i zamykane na wielkie kłódki.
Bezpośredniego dostępu do bramy bronił znaczny przekop, przez który prowadził most zwodzony, a nadto półokrągła, naprzód wysunięta, baszta, zbudowana tuż przy bramie przez starostę Stanisława Odrowąża, w latach 1535 do 1537, z cegły na kamiennem podmurowaniu. Trzy kondygnacye jej strzelnic na działa, o ciosowych obramieniach, tworzyły jeden z najważniejszych punktów obronnych zamku, zastosowanych do broni palnej.
Minąwszy ową bramę, wchodziło się na dziedzińczyk wjazdowy czyli przygródek mniejszy, leżący między murami, tj. głównym i wyższym murem obwodowym na prawo, a niższym na lewo. Ów niższy mur, z którego dotąd jedyny z całego zamku utrzymał się szczątek, posiadał szereg strzelnic na działa i nieco ukośnie łączył pierwszą bramę z drugą, odległe od siebie około 40 metrów.
Wspomniana druga brama, znacznie większa od pierwszej, tworzyła potężną, czworoboczną budowlę, wysoką na piętro, na którem mieszkał strażnik bramy czyli wrotny, dołem zaś, ku miastu, otwory działowych strzelnic wychylały swe paszcze.
Wielkie, dębowe wrota z skoblami i wrzeciądzami zamykały pierwsze drzwi wchodowe. Wszedłszy przez nie do wnętrza bramy i skręciwszy w niej pod kątem prostym na prawo, dochodziło się do drzwi drugich, zamykanych również silnemi wrotami i te dopiero minąwszy wchodziło się do wnętrza zamku, tj. na jego długi a wąski dziedziniec albo przygródek zwany wielkim. Długość jego wynosiła około 120 m., a największa szerokość do 23 m. Z trzech stron zamykały go, przeszło na piętro wysokie, mury obwodowe, zbliżające się do siebie ku zachodowi, a z czwartej, od wschodu, gmach mieszkalny zamku.
Od strony zachodniej, tj. na cyplu góry, każdego z obu narożników broniła okrągła baszta albo wieża z strzelnicami. Między jedną a drugą do muru czołowego przytykał i wystawał nieco ponad niego czworoboczny dwupiętrowy budynek, tworzący trzecią bramę zamkową, a raczej furtę, prowadzącą przez ów mur, zamykaną również na podwójne wrota, a przeznaczoną tylko dla pieszych i do wycieczek w czasie oblężenia. Do każdego z piątr nad furtą prowadziły schody z zewnątrz.
Obwodowy mur zaniku od północy, tj. od strony pól, nie miał żadnych baszt, prócz narożnych. Natomiast od strony południowej, tj. od miasta, w środku między główną bramą wjazdową a basztą narożną, występowała z muru półokrągła baszta, dobudowana na początku XVI. wieku, mająca pięć strzelnic na działa.
Same mury obwodowe nie miały żadnych strzelnic. Obrona ich polegała wyłącznie na „wierzchniej strzelbie“ w ten sposób, że szczyty murów wieńczyły przeważnie drewniane blanki, czyli cienie (Zinnen), wzdłuż których od dziedzińca biegł wokoło drewniany, daszkiem nakryty ganek. Wchodziło się nań po schodach lub drabinkach. W czasie pokoju czuwała na nim dzień i noc straż zamkowa, w chwili zaś niebezpieczeństwa stawali obrońcy i przez otwory blanków strzałami lub pociskami razili wdzierającego się wroga. W tym też celu, na wszelki wypadek, kilka sztuk broni ręcznej i dział stało tu zawsze w pogotowiu.
Ten system frontowej jedynie obrony murów łączył się ściśle z średniowieczną budową zamku, a więc z epoką, w której nie liczono się jeszcze z bronią palną. Dlatego też, w miarę jej rozwoju, obrona zamku stawała się coraz bardziej niedostateczną. Starano się wprawdzie wzmacniać ją w ciągu wieków dobudowywaniem lub przerabianiem starych baszt, w ten sposób, żeby z ich strzelnic można było razić nieprzyjaciela także wzdłuż murów, lecz nie dawało to jeszcze tego, czego wymagał postęp sztuki wojennej. Radykalna zaś przeróbka monumentalnych średniowiecznych fortyfikacyi na system duchowi czasu odpowiedni, zbyt wielkich wymagała kosztów i to właśnie było słabą stroną obronności zamku.
Przeszedłszy ku wschodowi opisany „dziedziniec wielki”, na którym trzymano bydło, nierogaciznę, drób, mieściły się składy drzewa, siana, słomy itd., dochodziło się do dość głębokiego, suchego przekopu. Za przekopem „od muru do muru” wznosił się ciężki, murowany gmach mieszkalny, wysoki na dwa piętra, długi około 25 m., szeroki do 15 m.
Mostem zwodzonym, przez ów oszkarpowany murem przekop, wchodziło się w bramę długiej przejazdowej sieni, sklepionej beczkowo, a prowadzonej na przestrzał budynku. Drzwi, okute grubą blachą żelazną, zamykały ją od strony mostu, a z każdego boku wychylała się strzelnica na działo.


Ryc. 5. Plan Wysokiego Zamku. A Przygródek. B Dziedziniec większy. C Gmach mieszkalny. D Dziedziniec mniejszy. a Brama wjazdowa zewnętrzna. b Brama wewnętrzna. c Furta. d Baszty. e Wieża szlachecka. f Wieża hultajska. g Domek burgrabiego. h Domek drabski. i Piekarnia. j Studnia.

Po jednej i drugiej stronie sieni parter budynku zajmowała obszerna, sklepiona „komora“. Każda przeznaczona była na spiżarnię, gdzie w sąsiekach i korytach przechowywano zapasy zboża, mąki, chleba, mięsa solonego i innych wiktuałów. Drzwi do obu prowadziły z sieni. Część komory prawej, osobno oddzielona, bez okien, służyła za ciemnicę dla zbrodniarzy.
Pod każdą z komór były głębokie piwnice, częściowo w skale kute, z wejściem od sieni.
Minąwszy wspomnianą sień wschodziło się na drugi dziedziniec zamkowy, zwany „mniejszym“, który raze z budynkiem mieszkalnym i otaczającymi go murami i basztami — tworzył najważniejszą część zamku, mogącą się bronić nawet po zdobyciu dziedzińca wjazdowego i wielkiego.
Przy wyjściu z sieni do owego drugiego dziedzińca, tuż na prawo, były schody drewniane, które prowadziły do wysokości pierwszego piętra na szeroki drewniany ganek z balaskami, biegnący wzdłuż budynku, od jednego muru obwodowego do drugiego. W murach owych, a więc po obu bokach ganku, były komórki, jedna do przechowywania kul, druga smolnego łuczywa.
Troje drzwi, w ciosowe ujętych obramienia, prowadziło z ganku do tyluż dużych komnat pierwszego piętra. Dwie z tych komnat służyło w danym razie na mieszkanie, trzecia, środkowa nad sienią, za arsenał, w którym przechowywano prochy, zbroje i różne przybory wojenne. Obok pierwszej komnaty od miasta, najozdobniejszej, bo „morwą malowanej“, była mała kaplica, zaopatrzona w skromne przybory do nabożeństwa.
Proste stoły, szerokie ławy dokoła ścian, duże piece stanowiły całe urządzenie owych komnat mieszkalnych.
Schodkami po obu stronach ganku pierwszego piętra wchodziło się na wyższy ganek piętra drugiego, a zarazem na łączące się z nim ganki, czyli „chodzenia“ wzdłuż blanków, które podobnie jak na dziedzińcu większym i tutaj wieńczyły szczyt murów.
Rozkład komnat drugiego piętra odpowiadał ich rozkładowi na pierwszem. Było ich tu również trzy, a nadto sionka i miejsce ustępowe. Wszystkie służyły zazwyczaj na więzienie szlachty siedzącej „za mniejsze występki“ i dlatego utrzymywano je niezbyt starannie.
Okna wszystkich komnat, o obramieniach ciosowych, opatrzone w błony i kraty lub okiennice, wychodziły bądź ku dziedzińcowi wielkiemu, bądź na ganek. Cały budynek pokrywał dach gontowy, którego utrzymanie najwięcej zawsze przysparzało kłopotów burgrabiom.
Idąc gankami wzdłuż blanków, z jednej i drugiej strony dochodziło się do dwóch potężnych baszt, a raczej wież, na narożnikach zamku, a następnie przez przejścia obok wież na ganek blankowy czołowego muru.
Wieża od pól była znacznie większa, okrągła, na cztery piętra wysoka i tworzyła główną wieżę strażniczą zamku, skąd najdalszy roztaczał się widok. Druga wieża, bliższa miasta, była mniejsza, półokrągła, o trzech piętrach. Obie podzielone na kondygnacye, służyły w czasie pokoju na więzienia „dla ludzi swawolnych“; większa dla szlachty, mniejsza dla wszystkich innych, skazanych „na karę wieży dekretami prawa świątobliwego koronnego“. Stąd też pierwszą zwano „szlachecką“, drugą „hultajską“.
Jak na przygródku tak i tu ganek blankowy, a zwłaszcza ów między wieżą mniejszą a gmachem mieszkalnym, był głównem miejscem, z którego stale czuwano nad bezpieczeństwem zamku. Dzień i noc pełnili na nim straż drabi zamkowi, patrząc „ustawicznie“, czy kto po piaszczystych stokach nie zbliża się ku murom. Ciszę nocną przerywali od czasu do czasu donośną pobudką, w razie zaś podejrzanego wypadku alarmowali przedewszystkiem straż przy bramie i łuczywem, kagańcami lub beczkami smolnemi oświetlali ciemności, gotowi każdej chwili powitać nieproszonego gościa kulami rusznic i hakownic, stale na blankach umieszczonych.
Przed deszczem i śniegiem osłaniały ich daszki nad gankami, na gankach zaś kilka budek, a nadto mała izdebka z piecem do ogrzania i ławami do odpoczynku.
W otworze czołowego muru blankowego, między wieżami istniał otwór noszący nazwę „okna królewskiego“. Utrwaliła się w niej niewątpliwie pamięć pobytu któregoś z królów, który z tego miejsca spoglądając w dal, zachwycał się rzadką pięknością rozległego krajobrazu. Nie bezpodstawnem będzie przypuszczenie, że był nim Władysław Jagiełło, ów tak częsty i miły gość we Lwowie, a zarazem wielki lubownik przyrody, lub Zygmunt I. w czasie „kokoszej wojny“.
Na dole, w obrębie mniejszego dziedzińca, a od strony każdego muru, istniały trzy małe drewniane domki, noszące nazwy: „burgrabski“, „drabski“ i „czarny“.
Domek pierwszy, naprzeciw mieszkalnego gmachu, służył na mieszkanie burgrabiemu zamkowemu. Było ono nader skromne, bo składało się tylko z sionki, komórki i jednej komnaty. W oknach tkwiły papierowe błony, dach pokrywały gonty.
Domek drugi, przy murze od strony miasta, miał podobny rozkład, tworzył z swoją obszerną izbą o trzech oknach i ławami wokoło rodzaj koszar dla „drabów“ zamkowych.
Naprzeciw niego domek trzeci mieścił w sobie kuchnię i piekarnię i stąd od okopconego wiecznie wyglądu nosił miano „czarnego“. Tutaj to w wielkim kotle gotowano potrawy, a w dużym piecu wypiekano chleb dla służby zamkowej i dla więźniów, przez nią strzeżonych.
W środku tego dziedzińca była głęboka studnia, kuta w skale, z której wodę zapomocą koła ciągnięto wiadrami na długich łańcuchach. Niestety podziwu godne to dzieło w tym czasie, od szeregu lat, było nieużyteczne, wskutek zawalenia się. Wodę do zamku musiano dowozić w beczkach od podnóża góry lub zbierano ją z dachów zapomocą rynien i rur do kadzi i koryt umieszczonych w komorach przy bramie.
Dzięki wyniosłemu położeniu i silnej budowie, zamek, na patrzących się nań z którejkolwiek strony, sprawiał wrażenie imponujące, zdawał się być iście orlem gniazdem, niezdobytą warownią, która w dnie pogodne z niektórych stron, o dziesięć mil, była już widoczna dla swoich i wrogów.
Do obrony miał zamek działa, hakownice, rusznice, miał zapasy prochu, kul, żywności, brakowało niestety tylko energicznej i dbałej ręki, któraby była chciała i umiała stale czuwać i łożyć na utrzymanie jego murów w dobrym stanie.
Pod tym względem niewszyscy starostowie spełniali swój obowiązek, a co prawda, obowiązek ten był arcytrudny i kosztowny. Konserwacja zamku wymagała co roku znacznych wkładów, na które niezawsze były zasoby, fundusze zaś państwowe wpływały nieregularnie, w wyjątkowych zwykle okolicznościach. Nie dziw więc, że starostowie i burgrabiowie często, mimo najlepszej chęci, nie mogli zaradzić wszystkim brakom i potrzebom utrzymania zamku, który wskutek tego niejednokrotnie w ciągu swych dziejów bliski był ruiny, a zamieniwszy się w nią ostatecznie, skazany został na zagładę.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Aleksander Czołowski.