Wybór wierszy opublikowanych w tygodniku To i Owo!/całość

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Stefan Janas
Tytuł Wybór wierszy opublikowanych w tygodniku To i Owo!
Pochodzenie Tygodnik To i Owo! Nr 1—10
Wydawca Stefan Janas
Data wyd. 1917
Druk J. Praszkier
Miejsce wyd. Opoczno
Źródło Skan na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron

  

TO I OWO!




SPIS RZECZY.
nr
 To i Owo! Nr 1. Styczeń 1917
 To i Owo! Nr 1. Styczeń 1917
 To i Owo! Nr 1. Styczeń 1917
 To i Owo! Nr 2. Styczeń 1917
 To i Owo! Nr 2. Styczeń 1917
 To i Owo! Nr 3. Styczeń 1917
 To i Owo! Nr 3. Styczeń 1917
 To i Owo! Nr 3. Styczeń 1917
 To i Owo! Nr 4. Styczeń 1917
 To i Owo! Nr 4. Styczeń 1917
Zew 
 To i Owo! Nr 5. Luty 1917
 To i Owo! Nr 5. Luty 1917
 To i Owo! Nr 6. Luty 1917
 To i Owo! Nr 8. Luty 1917
 To i Owo! Nr 9. Marzec 1917
 To i Owo! Nr 10. Marzec 1917
 To i Owo! Nr 4, 6, 7, 9 Styczeń-Marzec 1917





Leccie myśli moje!


Leccie myśli moje w świat,
Leccie i pracujcie!
Pod słomiane strzechy chat
Leccie nawołujcie!
Leccie myśli moje hen,
Leccie kołotajcie!
Kędy wieczny mrok i sen
Leccie rozbudzajcie!
Niech powstają, bo już świt,
Niech chwycą za młoty!
Czy kto głodny czy kto syt,
Bo wiele roboty!
Na marzenia dziś nie czas!
Niema wielkich . . . gminu,
Polska wszystkich wzywa nas,
Polska woła czynu! . . .




  
Z Nowym Rokiem!


Zawarł już za sobą rok stary podwoje,
Pozostawiając nam za trudy i znoje
Liczne rzesze sierot zgłodniałych, tysiące
Mogił i ruiny dziś jeszcze tlejące.
Na arenę wchodzi Rok Nowy, nieznany,
Radośnie, jak jego przodkowie, witany
Choć jeszcze nie wiemy z czem idzie, co niesie,
Co ma dla ludzkości w zamkniętej swej kiesie.
Świat pragnie w nim widzieć pokoju anioła;
Naród polski jednak o coś więcej woła,
Bo mu się coś więcej dziś odeń należy!
Za trudy i znoje, śmierć szarych żołnierzy

Ma prawo dziś wolnej Ojczyzny zażądać,
Ma prawo weselej w przyszłość swą spoglądać,
Ma prawo! by ciałem stało się już słowo,
Czego wszystkim życzy z serca To i Owo.






?!...


— Jak tam panie interesy?
Wypychacie pono kiesy!
Każdy mówi nawet dziecie,
Że dziś kupcom żyć na świecie.
Ja coprawda w to nie wierzę;
Kupiec bowiem tyle bierze
Ile klient mu zapłaci,
Czemże się więc tak bogaci.
— Pan dobrodziej chyba pierwszy
Jest dla kupców nieco szczerszy.
Mówią ludzie, lecz nie wiedzą
Co dziś kupcy w obiad jedzą,
Ile się to nabiedują,
Nadodają, narachują,
A jakie to, panie święty,
Trzeba nieraz mieć wykręty,
Zanim się dwieście procentów
Wyciągnie od swych klijentów;
Zwłaszcza teraz, w czasie wojny.
Żaden klijent nie jest hojny.
Dwieście procent... co to znaczy!
Lecz któż im to wytłómaczy...




DO POLSKI...


O Polsko ukochana! ile jesteś warta,
Ten tylko wiedzieć może, kogoś ty powiła,
Ten, kogoś mlekiem piersi własnej wykarmiła,
Ten, komuś tak zdradziecko została wydarta.

Krwią i łzami pisana jest twych dziejów karta,
Całunem śmierci zawiść ludzka cię spowiła,
W łonie twojem ogromna synów twych mogiła,
A na ciele wre walka Pokoju i czarta.

O ojczyzno ma droga! czy jest kraj na świecie,
Tak bardzo nieszczęśliwy, biedniejszy od ciebie?
A wszakeś ty, ojczyzno, Wszechmocnego dziecię!
Czyby już zapomniano o tobie tam — w niebie?

Czy już nikt z tego jarzma, które cię wiek gniecie,
Nie uwolni, nie wesprze w tak ciężkiej potrzebie?

S. J.





TE OCZY!...


Pytałaś, Baśko! dlaczegom smutny,
Dlaczego z oczu mych ból przebija?
Zapytaj Losu czemu okrutny,
Zatruwa serce jadem, jak żmija.

Powiadasz: „świat jest piękny, uroczy”...
Ja go tak również kiedyś sądziłem,
A wiesz co zdanie zmieniło? — oczy!
Oczy kobiece, które wprost czciłem.

Śmiejesz się? — Śmiej się! — Nie cofnę tego:
Tak, oczy... oczy... oczy kobiety,
Oczy demona, sfinksa... kokiety!
Te oczy źródłem są smutku mego.

S. J.






ŻADEN KRAJ...


Jeśli jest w świecie milszy kraj,
Niż ten, w którym się zrodził lach,
To mi Boże ujrzyć daj,
Chociażby tylko w moich snach.

Lecz cóż piękniejszem może być?
Chyba, że jeden nieba strop,
Lecz tam-by nie chciał za nic żyć,
Syn polskiej ziemi, polski chłop.

Ach! bo tam niema polskich poi,
Ni polskich lasów, jarów, łąk,
Gdzieby utulić mógł swój ból,
Gdzieby się pozbył swoich mąk.

Ach! bo tam niema polskich wzgórz,
Polskich kościółków, sadów, chat,
Polskich bławatków, maków, róż...
Ach! bo tam inny, inny świat.

O nie Wszechmocny! żaden kraj,
Nie jest tak piękny, jako nasz —
To będzie Eden, polski raj,
Gdy mu o Panie! wolność dasz.

S. J.






POCZEKAM JESZCZE...


Może przeminie groźny huk burzy,
Który mi smutne nieszczęście wróży...

Ustaną może łez deszcze...

Może znów piękna pogoda wróci,
Może już ciszę nic nie zakłóci,

Zamilkną głosy złowieszcze,

Które o gorzej! niż dzikie sępy,
Szarpią mi duszę na liczne strzępy,

A sercu zadają rany...

Może mi Bozia zwróci, co moje,
Może się skończą me niepokoje,

I będę jeszcze kochany.

S. J.






SPÓR.


Wiodły spór skóra ze skórą:
Która z nich jest dzisiaj górą?
Czy ta z byka, czy człowiecza,
O którą dziś większa piecza.

Z dyskusji się okazało,
Że skóra, co kryje ciało,
Tańszą jest od skóry z byka.
Co nią czyni polityka!...






GODZINA JUŻ WYBIŁA!


Powiadają ludziska, że podobno się błyska,
Że piorunów wciąż słychać odgłosy...
Że z zachodu coś świta i, że zorza rozkwita,
Wiosnę Polsce zsyłają niebiosy.
Godzina już wybiła, czarna noc się skończyła,
Więc ocknąć się i powitać należy...
Ocknąć, powstać, lecz śmiało, jak na lachów przystało
Jak powinien, kto kocha i wierzy...

S. J.






Jan i Kajetan.


— Cóż tam słychać drogi Janie?
— Nic nowego Kajetanie,
Pustka, cisza, jak we grobie...
— Pogadalibyśmy sobie,
Ale nas tu kto podsłucha,
Nadstaw przeto bliżej ucha,
A powiem ci coś nowego.
— No, no, gadaj co takiego?
— Dzisiaj w nocy nie słyszałeś?...
— Prawie że nie. — No to spałeś,
A tu w nocy: bum! ta-ra-ra!
— A może to twoja stara,
Zjadłszy ile się zmieściło...
Albo ci się tylko śniło...
— Nie dalibóg! słuch mam przecie,
A co mówisz o Elżbiecie —
Fe! to nigdy... jak Bóg miły!
Wreszcie ślady-by gdzieś były...
A tu nic... To pewno oni...
Uciekają, a nasz goni.
Kto wie, może już w Radomiu...
Tylko: pst, pst, nic nikomu...

J. S.






ZEW.


Pod sztandar młodzieży! pod Orła Białego!
Ojczyzna nas wzywa do boju,
Im prędzej uderzym na wroga naszego
Tymprędzej spoczniemy w pokoju.
Pod sztandar młodzieży, bo krótki już czas!
Zaśpiemy, zginiemy, wróg wymęczy nas.
Pod sztandar młodzieży, pod standar, kto żyje
Kto wolność miłuje, kraj kocha,

W kim polska krew płynie, polskie serce bije
Ten niech dziś uderza na mocha.
Pod sztandar młodzieży, bo krótki już czas
Zaśpiemy, zginiemy, wróg wymęczy nas.
Ojczyzna! Ojczyzna! o ludu kochany
Jej przyszłość potęga w twej dłoni,
Gdy jej nie obronisz, ty ludu skowany
To któż ją nieszczęsną obroni?
Pod sztandar więc młodzi, bo krótki już czas!
Zaśpiemy, zginiemy — wróg wymęczy nas.

S. J.






Śmiejesz się dziewucho!...


P. Janinie Zawracalskiej.

Śmiejesz się dziewucho!
Kpisz sobie psiajucho!
Ale ci to śmianie
Nie przejdzie na sucho!
Śmiejesz się z młodego
Kpisz sobie z starego
O nikim nie powiesz
Słówka pochlebnego.
Każdemu z nas umiesz
Przypiąć jakąś łatkę
Poczekaj przypniemy
I tobie krawatkę
Będziesz ją nosiła
Póki będziesz żyła
Na pamiątkę żeś sę
Z wszystkich chłopców kpiła.

S. J.






POD BROŃ!


Pod broń młodzieży! czas zaczynać żniwo,
Nie patrzcie na tych, co mówią: „czas jeszcze“,
Oni czekają, by dostać „na piwo“,
Tymczasem plony mogą zniszczyć deszcze.

Pod broń młodzieży! na działa, bagnety!
Nie patrzcie na nich, dla nich jeszcze pora...
Oni stosują się do etykiety.
Jak car nic nie da — prosić senatora.


Nędznicy hańbą okrywają dziady
Złożone w grobach zbeszczeszczają prochy,
Dla dziadów prośba — była szczytem zdrady,
Dziady miast prosić — zapełniali lochy.

Pod broń młodzieży! nie dla nas ochłapy,
Niechaj je biotą endecji wodzowie,
My nie parobcy tyrana — satrapy,
Lecz jego prawi okrutni sędziowie.

S. J.






DZIWISZ SIĘ DZIEWCZYNO...


Dziwisz się dziewczyno, że się o cię trwożę,
Jak-że się nie trwożyć moje ty nieboże?
Mam cię tylko jedną, jak gwiazdkę na niebie,
A nuż mi cię jaki Jaś chwyci dla siebie.

Pochwyci, zaniesie na jakie rozdroże,
Upuści, powala, a może... a może...
Upuści, potłucze, jak z monoklu szkiełko,
I już się nie skleisz moje pieścidełko.

Moje pieścidełko, moja ty laleczko!
Schowałbym cię zaraz w szklane pudełeczko,
Żebyś się nie stłukła i nie zakurzyła,
Żeby ci się ładna buzia nie zmieniła.

S. J.






SZCZĘŚLIWY JESTEM.


Pytacie czym szczęśliwy? — O bardzo szczęśliwy!
Szczęśliwy, jak królewskie jednorodne dziecię...
Szczęśliwy! może nawet najszczęśliwszy w świecie,
Pomimo iż posiadłem tak wcześnie włos siwy.

Chociaż mi życie całe oplotły pokrzywy,
Chociaż zazwyczaj pustki miewam w swej kalecie,
Choć bardzo często bywam na ścisłej dyecie,
Nie narzekam na los mój, bom nie świętobliwy.

Co pragnąc już za życia być na poły w niebie,
Za lada potknięciem się lub niepowodzeniem,
Przeklina wszystkich wokół, przeklina sam siebie,
W końcu pada złamany pod lada brzemieniem.

Nie zazna nigdy szczęścia, kto pragnie zbyt wiele
Szczęście od nas zależy i w nas gniazdo ściele.

S. J.






WITASZ?...


Witasz? Pytasz o zdrowie? Przypomniałaś sobie?
Wiesz co? — Podobasz mi się! To pięknie z twej strony
Za przykład cię powinny brać rozwódki... żony...
Co się stało, że wracasz? Czy tamten już w grobie?
A może cię porzucił, bo to na tym globie
Niema już nic trwałego, nawet — królów trony...
Biedna! widać w twej twarzy ból nieukojony.
Ale nie! tu się mylę — byłabyś w żałobie.
Ach! już wiem co oznacza dzisiejsza wizyta:
Pragnęłaś się dowiedzieć o stanie mej duszy
Czy bardzo też po tobie w cierpienia spowita,
Czy ją jeszcze twój obraz tak, jak dawniej wzruszy?
O, bądź spokojna o nią! zatroszcz się o swoją,
Przy mej teraz na straży twe postępki stoją.

Stefan J.




MOJE MYŚLI...


Ślepcem jest ten, kto zwykł chodzić tylko wydeptanemi ścieżkami.

Bez serca jest człowiek, w którego oku nigdy łza smutku, ani radości nie powstała.

Badaj rzeczy dobre i złe, mądre i głupie wszystkie zarówno pouczają.

S. J.





Szczęścia należy poszukiwać we własnem sumieniu. Im ono spokojniejsze, tym człowiek szczęśliwszy.


Nic tak człowieka uczciwego nie boli, jak wspomnienia wyrządzonej komuś choćby najmniejszej krzywdy.






Największymi nieprzyjaciółmi człowieka są jego słabość charakteru i poniżające go usługi.

Nie ten jest mocen kto pokona wrogów zewnętrznych, lecz ten, kto zmoże swoją słabość, kto ujarzmi złe nałogi swoje.

Największą niewolą każdego człowieka jest bezwzględne poddanie się własnym zmysłom.






(Modne dziś aforyzmy).

Szczęśliwy bywa i kaźni nie zazna
Kto, gdy potrzeba umie zagrać błazna.







Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stefan Janas.