Uzasadnienie metafizyki moralności/Przedmowa

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Immanuel Kant
Tytuł Uzasadnienie metafizyki moralności
Rozdział Przedmowa
Wydawca Polskie Towarzystwo Filozoficzne
Data powstania 1785
Data wyd. 1906
Druk Drukarnia Ludowa
Miejsce wyd. Lwów
Tłumacz Mścisław Wartenberg
Tytuł orygin. Grundlegung zur Metaphysik der Sitten
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Indeks stron
PRZEDMOWA.

Starożytna filozofia grecka dzieliła się na trzy umiejętności: na fizykę, etykę i logikę. Podział ten odpowiada zupełnie naturze rzeczy i nie wymaga żadnej poprawki, chyba tylko dodania jego zasady, żeby w ten sposób częścią upewnić się o jego zupełności, częścią by módz należycie oznaczyć jego konieczne poddziały.
Wszelkie poznanie rozumowe jest albo materyalne i rozważa jakiś przedmiot; albo formalne i zajmuje się tylko formą rozsądku i rozumu samego oraz ogólnemi prawidłami myślenia wogóle, bez różnicy przedmiotów. Formalna filozofia nazywa się logiką, materyalna zaś, która ma do czynienia z pewnymi przedmiotami i prawami, którym one podlegają, jest znowu dwojaką. Prawa te są bowiem albo prawami przyrody, albo wolności. Nauka, traktująca o pierwszych, zwie się fizyką, o drugich etyka; tamtą nazywamy także nauką o przyrodzie, tę nauką o moralności.
Logika nie może mieć żadnej części empirycznej, t. j. takiej, w której powszechne i konieczne prawa myślenia polegałyby na podstawach, zaczerpanych z doświadczenia; inaczej bowiem nie byłaby logiką, t. j. systematem prawideł dla rozsądku i rozumu, ważnym każdego myślenia i wymagającym demonstracyi. Przeciwnie, mogą tak naturalna, jak moralna filozofia, mieć każda swą część empiryczną, ponieważ tamta musi określać prawa przyrodzie, jako przedmiotowi doświadczenia, ta zaś woli człowieka, o ile ona podlega wpływom przyrody, wprawdzie pierwsze jako prawa, według których, wszystko się dokonywa, drugie jako takie, według których wszystko dziać się powinno, atoli także z uwzględnieniem warunków, wśród których często się nie dzieje.
Wszelką filozofię, o ile opiera się na podstawach doświadczenia, można nazwać empiryczną, tę zaś, która nauki swe wykłada z zasad a priori filozofią czystą. Ta ostatnia, jeżeli jest tylko formalną, zwie się logiką: jeżeli zaś ogranicza się do pewnych przedmiotów rozsądku, to zwie się metafizyką.
W ten sposób wyłania się idea podwójnej metafizyki, metafizyki przyrody i metafizyki moralności. Fizyka będzie więc miała swą część empiryczną, ale także część racyonalną; również etyka, chociaż tutaj część empiryczna mogłaby nazywać się szczególnie praktyczną antropologią, racyonalna zaś właściwie filozofią moralną.
Wszystkie gałęzie przemysłu, rzemiosła i sztuki zyskały przez podział prac, ponieważ nie jeden człowiek wszystko robi, lecz każdy ogranicza się do pewnej pracy, która swym sposobem traktowania od innych znacznie się różni, by módz ją wykonać w najwyższym stopniu doskonałości i z większą łatwością. Gdzie prace nie są w ten sposób rozróżnione i podzielone, gdzie każdy jest kunsztmistrzem z wszystkiemi sztukami obeznanym, tam znajdują się dzieła rąk ludzkich jeszcze w największem barbarzyństwie. Ale jakkolwiek byłoby to samo w sobie przedmiotem godnym uwagi, zapytać się: czy czysta filozofia we wszystkich swych częściach nie wymaga osobnego pracownika, i czy nie większą korzyść przyniosłoby całości naukowych zajęć, gdybyśmy tych, którzy odpowiednio do gustu publiczności sprzedają zazwyczaj empiryczną i racyonalną filozofię, mieszając obie w różnorakich, im samym nieznanych stosunkach, i mienią się być samodzielnymi myślicielami, innych zaś, którzy przyrządzają tylko część racyonalną i zwą się szperaczami, ostrzegli, żeby nie uprawiali jednocześnie dwóch zajęć, które sposobem ich traktowania nadzwyczajnie się różnią, z których każda wymaga może osobnego talentu, i których połączenie w jednej osobie tylko partaczy wytwarza; to jednak tutaj pytam się tylko, czy istota nauki nie wymaga, aby część empiryczną odłączyć każdego czasu dokładnie od części racyonalnej i poprzedzić właściwą (empiryczną) fizykę metafizyką przyrody, praktyczną antropologię zaś metafizyką moralności, które musielibyśmy oczyścić starannie z wszystkich pierwiastków empirycznych, żeby wiedzieć, ile czysty rozum w obu wypadkach zdziałać może, i z jakich źródeł czerpie on swoje wiadomości a priori; to ostatnie zadanie mogliby zresztą spełnić wszyscy moraliści (których imię jest legion), albo tylko niektórzy, czujący do tego powołanie.
Ponieważ zamiar mój zwraca się tutaj właściwie na etykę, przeto ograniczam przedłożone pytanie tylko do tego: czy nie istnieje mniemanie, iż jest z wszech miar rzeczą konieczną opracować raz czystą filozofię moralną, oczyszczoną zupełnie ze wszystkiego, co jest tylko empirycznem i do antropologii należy; że bowiem taka istnieć musi, to wynika samo przez się jasno z powszechnej idei obowiązku i praw moralnych. Każdy musi przyznać, że prawo, jeżeli posiadać ma wartość moralną, t. j. oznaczać podstawę zobowiązania, musi zawierać w sobie absolutną konieczność; że nakaz: nie powinieneś kłamać, nie odnosi się tylko do człowieka, podczas gdy inne istoty rozumne nie potrzebują się o niego troszczyć, i tak wszystkie inne właściwe prawa moralne; że więc podstawy zobowiązania nie należy tutaj szukać w naturze człowieka, ani w okolicznościach w świecie, który człowieka otacza, lecz a priori jedynie w pojęciach czystego rozumu, i że każdy inny przepis, polegający na zasadach samego doświadczenia, a nawet pod pewnym względem przepis powszechny, jeżeli tylko w najdrobniejszej części, może nawet tylko pod względem pobudki, na empirycznych podstawach się opiera, może wprawdzie nazywać się praktyczną regułą, nigdy jednak prawem moralnem.
Prawa moralne razem ze swemi zasadami różnią się więc wśród wszystkich poznań praktycznych od wszystkich innych, zawierających jakiś empiryczny pierwiastek, nie tylko istotnie, ale wszelka filozofia moralna zasadza się całkowicie na swej części czystej, a zastosowana do człowieka nie pożycza ani odrobiny od umiejętności, nim się zajmującej (antropologii), lecz daje mu, jako istocie rozumnej, prawa a priori, które naturalnie wymagają jeszcze rozwagi, zaostrzonej doświadczeniem, częścią żeby rozróżnić, w jakich wypadkach dadzą się zastosować, częścią by wyjednać im wstęp do woli człowieka i nadać moc wykonawczą, ponieważ wola, podlegająca sama wpływom rozlicznych skłonności, jest wprawdzie zdolną do przyjęcia idei praktycznego czystego rozumu, ale nie jest tak łatwo w możności urzeczywistnić jej in concreto w swem postępowaniu.
Metafizyka moralności jest więc niezbędnie konieczną, nie tylko z pobudek spekulacyi, żeby zbadać źródło praktycznych zasad, leżących a priori w naszym rozumie, ale także z tego względu, że obyczaje same podlegają wszelakiemu zepsuciu, dopóki zbywa na wskazówce i najwyższej normie trafnej ich oceny. Albowiem jeżeli coś ma być moralnie dobrem, to nie wystarcza, że zgadza się z prawem moralnem, lecz winno się także dokonać dla niego; w przeciwnym razie owa zgodność jest tylko nader przypadkową i wątpliwą, ponieważ niemoralna zasada rodzić będzie wprawdzie niekiedy postępki, odpowiadające prawu, często jednak prawu przeciwne. Atoli prawa moralnego w jego czystości i prawdziwości (o co właśnie na polu praktycznem najwięcej chodzi) nie należy szukać nigdzie indziej, jak tylko w czystej filozofii, ona (metafizyka) musi więc stać na czele, i bez niej niemożliwa jest filozofia moralna; nawet nie zasługuje ta, która miesza owe czyste zasady z empirycznemi, na miano filozofii (tem bowiem różni się filozofia właśnie od pospolitego poznania rozumowego, że wykłada to, co ono bez rozróżnienia pojmuje, w osobnej nauce), tem mnniej na miano filozofii moralnej, ponieważ właśnie wskutek tego pomieszania uwłacza czystości samych obyczajów i wykracza przeciwko własnemu celowi.
Nie trzeba tylko myśleć, że to, czego tutaj wymagamy, mamy już w propedeutyce słynnego Wolffa, którą poprzedza on swą filozofię moralną, mianowicie w nazwanej przez niego ogólnej praktycznej filozofii, że więc tutaj nie należy uprawiać całkiem nowego pola. Właśnie dlatego, że miała być ogólną praktyczną filozofią, nie uwzględniała ona woli jakiegoś szczególnego rodzaju, mianowicie może takiej, którą bez żadnych pobudek empirycznych, skłaniają li tylko zasady a priori, i którą nazwać możemy wolą czystą, lecz wolę wogóle z wszystkiemi czynnościami i warunkami, przynależącemi jej w tem ogólnem znaczeniu, i tem różni się ona od metafizyki moralności, tak samo, jak logika ogólna od filozofii transcendentalnej, z których pierwsza wykłada czynności i prawidła myślenia wogóle, ta zaś tylko szczególne czynności i prawidła czystego myślenia, t. j. takie, dzięki którym poznajemy przedmioty całkiem a priori. Metafizyka moralności winna bowiem badać ideę i zasady możliwej czystej woli, a nie czynności i warunki woli człowieka wogóle, zaczerpane po największej części z psychologii. Że w ogólnej filozofii praktycznej (chociaż bez żadnego upoważnienia) mówi się także o prawach moralnych i obowiązku, to nie stanowi żadnego zarzutu przeciwko mojemu twierdzeniu. Albowiem autorowie owej nauki pozostają także w tej mierze wiernymi swemu pojęciu o niej; nie rozróżniają pobudek, które jako takie zupełnie a priori tylko rozum sobie przedstawia, i które są we właściwem znaczeniu moralne, od empirycznych, które rozsądek tylko na mocy porównywania doświadczeń wynosi do znaczenia pojęć ogólnych, lecz rozważają je, bez względu na różnicę ich źródeł, tylko według ich większej lub mniejszej sumy (uważając wszystkie za jednorodne), i tworzą sobie tym sposobem swoje pojęcie zobowiązania, które wprawdzie zgoła nie jest moralnem, ale przecie tego rodzaju, jak tego wymagać można we filozofii, nie wydającej żadnych sądów o pochodzeniu wszystkich możebnych pojęć praktycznych, zarówno czy są one a priori, czy też tylko a posteriori.
W zamiarze opracowania w przyszłości metafizyki moralności poprzedzam ją niniejszem Uzasadnieniem. Wprawdzie nie istnieje właściwie żadne inne jej uzasadnienie, prócz krytyki czystego praktycznego rozumu, tak samo, jak uzasadnienie metafizyki stanowi podana już krytyka czystego spekulatywnego rozumu. Atoli częścią nie jest tamta tak niezbędnie konieczną jak ta, ponieważ rozum człowieka w kwestyach moralności nawet u pospolitego rozsądku da się łatwo doprowadzić do wielkiej trafności i dokładności, podczas gdy przeciwnie w teoretycznem, ale czystem użyciu jest on zgoła dyalektycznym: częścią wymagam odnośnie do krytyki czystego praktycznego rozumu, żeby, jeżeli ma być ukończoną, jedność jej z rozumem spekulatywnym można przedstawić razem we wspólnej zasadzie, ponieważ przecież mnże to być ostatecznie tylko jeden i ten sam rozum, wymagający jedynie w zastosowaniu rozróżnienia. Do takiej zupełności nie mogłem jednak tutaj jeszcze doprowadzić, nie chcąc przytaczać rozważań zupełnie innego rodzaju i wywoływać zamięszania w umyśle czytelnika. Z tego powodu posiłkowałem, się zamiast nazwy „Krytyka czystego praktycznego rozumu“, nazwą „Uzasadnienie metafizyki moralności“.
Ponieważ jednak po trzecie metafizyka moralności mimo odstraszającego tytułu zyskać może wysoki stopień popularności i odpowiadać pospolitemu rozsądkowi, przeto uważam za pożyteczne, odłączyć od niej to przygotowawcze opracowanie podstaw, abym nie musiał dołączać później wszelkich subtelności, które nie dadzą się uniknąć, do wywodów łatwiejszych do zrozumienia.
Obecne Uzasadnienie jest niczem więcej, jeno wyszukaniem i ustaleniem najwyższej zasady moralności, zadanie, które samo stanowi zajęcie pod względem swego celu całkowite i od wszystkich innych poszukiwań etycznych oddzielone. Wprawdzie twierdzenia moje, dotyczące tej ważnej i dotychczas wcale jeszcze w sposób zadowalniający nie rozstrzygniętej zasadniczej kwestyi, zyskałyby przez zastosowanie tej samej zasady do całego systematu wiele światła i doznałyby wskutek dostateczności, jaką ona wszędzie się odznacza, znacznego potwierdzenia: atoli musiałem zrzec się tej korzyści, która byłaby też w gruncie rzeczy więcej samolubną, aniżeli powszechnie użyteczną, ponieważ łatwość w zastosowaniu i pozorna dostateczność pewnej zasady nie daje jeszcze zupełnie ścisłego dowodu jej prawdziwości, raczej wywołuje pewną stronniczość, która sprawia, że nie badamy i nie rozważamy jej z całą ścisłością samej w sobie, bez wszelkiego względu na jej skutek.
W niniejszej pracy posiłkowałem się tą metodą, która zdaniem mojem jest najodpowiedniejszą, jeżeli chcemy postępować drogą analityczną od pospolitego poznania do określenia najwyższej jego zasady, i znowuż na odwrót drogą syntetyczną od zbadania tej zasady i jej źródeł do pospolitego poznania, w którem znachodzimy jej zastosowanie. Podział wypadł więc w następujący sposób:
1. Rozdział pierwszy: Przejście od pospolitego poznania rozumowego w zakresie moralności do filozoficznego.
2. Rozdział drugi: Przejście od popularnej filozofii moralnej do metafizyki moralności.
3. Rozdział trzeci: Ostatni krok od metafizyki moralności do krytyki czystego praktycznego rozumu.