Przejdź do zawartości

U pala męczarni/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Anonimowy
Tytuł U pala męczarni
Wydawca Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o.
Data wyd. 10.02.1938
Druk drukarnia własna, Łódź
Miejsce wyd. Łódź
Tłumacz Anonimowy
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Pojedynek

Kilkunastu zaledwie wojowników nie chciało opuścić Białego Wilka. Reszta jak jeden mąż przyłączyła się do oddziału Smukłej Trzciny, opowiadając się za walką przeciw Dakotom.
Za pośrednictwem starego kapłana obie grupy doszły do porozumienia, to znaczy, miały się rozejść w spokoju, każda w swoją stronę.
Buffalo Bill spał tej nocy w namiocie kapłana. Jeszcze wieczorem kazał sprowadzić do obozu swych przewodników, którzy czekali na niego ukryci wśród prerii. Radość Czejennów-Niedźwiedzi z tak pomyślnego obrotu sprawy nie miała granic.
Następnego ranka zjawiło się w namiocie kapłana dwóch rosłych wojowników. Byli to wysłannicy Białego Wilka. Powitali w milczeniu obecnych i jeden z nich zwrócił się do Buffalo Billa: — Oto słowa mojego wodza: Powiedzcie białemu psu, że oczekuje go obok lasu, na północ od obozu. Będziemy walczyli bronią, którą sobie biały wybierze. Jeśli blada twarz nie jest tchórzliwym psem, przybędzie, aby stoczyć ze mną pojedynek. — Oto słowa Białego Wilka. Jaką odpowiedź mam mu zanieść? —
Buffalo Bill nie zareagował na obelżywe słowa, lecz spytał spokojnie: — Gdzie znajduje się obecnie wasz wódz? Mogę z nim walczyć natychmiast.
— Pokażemy ci drogę — odparł wysłannik Białego Wilka.
Cody’emu towarzyszyło kilku wojowników, aby uniemożliwić wodzowi użycie jakiegoś podstępu i zapewnić uczciwą walkę. Gdy przechodzili przez obóz rozeszła się już szeroko wieść o mającym się odbyć pojedynku i obok lasu zgromadziło się całe niemal plemię, chcąc przyjrzeć się walce dwóch potężnych przeciwników.
Wojownicy czejeńscy nie mieli wiele zaufania do sprawności bojowej Buffalo Billa. Widzieli wprawdzie ubiegłego wieczoru efekt jego potężnego uderzenie, lecz sądzili, że biały nie dorówna swemu czerwonoskóremu przeciwnikowi w walce na białą broń. Czejennowie nie wiedzieli, że mają przed sobą słynnego Króla Granicy, przed którym drżały serca Indian na całym Zachodzie. Cody nie chciał dać się poznać, gdyż wiedział, że Biały Wilk mógłby użyć jego sławy wojennej jako argumentu przeciwko niemu i w ten sposób uniemożliwić przymierze Czejennów z Samotnym Niedźwiedziem.
Jedynie trzech wojowników z plemienia Czejennów-Niedźwiedzi znało zręczność białego we władaniu białą bronią wszelkiego rodzaju. Byli oni spokojni o wynik walki. Wiedzieli, że pewna ręka, siła i zręczność Wodza o Długich Włosach nigdy nie zawiodą.
Biały Wilk, nagi do pasa, czekał już na wroga. Mierzył on przeszło 6 stóp wzrostu. Pod brunatną skórą kłębiły się potężne zwały mięśni — rezultat ustawicznych ćwiczeń i pełnego trudów życia na prerii. Widok znienawidzonego wroga podniecił Czerwonoskórego.
— Blada twarz przywiodła wielu wojowników, czyż potrzebuje pomocy? — rzekł sarkastycznie. Król Granicy odparł spokojnie: — Nikt nie wmiesza się do walki, Biały Wilku, ani z mojej, ani z twojej strony. Bój musi być uczciwy. —
Buffalo Billowi przysługiwało prawo wyboru broni, lecz odstąpił je wspaniałomyślnie Indianinowi.
Ten wspaniałomyślny gest Cody’ego wywołał zdumienie i niepokój wśród Czejennów, którzy teraz zupełnie już zwątpili w jakiekolwiek szanse zwycięstwa Buffalo Billa. Jeden z wojowników zwrócił się do Cody’ego:
— Mój biały brat popełnia czyn szalony! Nikt z nas nie dorówna ci we władaniu rewolwerem, lub karabinem, lecz Biały Wilk wybierze napewno nóż, lub tomahawk, a wtedy los twój będzie przesadzony.
Wojownik z plemienia Samotnego Niedźwiedzia. który znajdował się w pobliżu mówiącego, wyręczył Cody’ego w odpowiedzi:
— Niech mój brat będzie spokojny. Nasz biały przyjaciel dorówna Białemu Wilkowi w walce każdą bronią. Zresztą, niebawem się przekonamy... —
Biały Wilk był pewny zwycięstwa. Jeden tylko Samotny Niedźwiedź przewyższał go we władaniu nożem i tomahawkiem, a białych wódz uważał za niedołęgów. Wybór wodza padł na noże myśliwskie.
Wodzowie utworzyli koło, w którego obrąbie stanęli dwaj przeciwnicy, uzbrojeni w długie myśliwskie noże. Biały Wilk był obnażony do pasa, a skóra jego błyszczała od tłuszczu, którym się posmarował, by łatwiej wyślizgnąć się przeciwnikowi.
Buffalo Bill nie zadał sobie nawet trudu pozbycia się kurtki myśliwskiej. Stary kapłan dał znak i walka się rozpoczęła. Biały Wilk zamienił się w kłębek napiętych i drgających mięśni. Krążył dokoła Cody’ego wypatrując momentu, w którym mógłby go zaatakować. Ale biały nie dawał się zaskoczyć i utrzymywał Indianina w pewnej odległości bacznie mierząc go wzrokiem.
Wreszcie Czerwonoskóry skoczył na swego wroga — nóż błysnął w powietrzu, lecz nie wyrządził Buffalo Billowi żadnej krzywdy, przecinając jedynie kurtkę na piersi.
Z kolei Król Granicy zaatakował Indianina. Ruchy jego były szybkie, jak myśl, i nim Biały Wilk się spostrzegł, ramię jego obficie broczyło krwią. Buffalo Bili nie zamierzał zabić przeciwnika, chciał go tylko upokorzyć.
Indianin stał się ostrożniejszy. Pochylony tuż nad ziemią krążył już w większej odległości od białego. Nagle Cody tygrysim skokiem znalazł się tuż przy Białym Wilku i po chwili nóż Czerwonoskórego, zatoczywszy łuk, padł na ziemię. Indianin był rozbrojony. Nie spodziewał się on łaski ze strony Buffalo Billa, oczekiwał więc śmierci.
Król Granicy odrzucał swą broń i stanąwszy w postawie bokserskiej, zawołał: — Znów jesteśmy jednakowo uzbrojeni. Broń się!
Biały Wilk, który zaznał już mocy uderzeń Cody’ego podniósł ręce w niezręcznej obronie, lecz w tej samej chwili potężny cios zwalił go z nóg. Walka była skończona.
Indianie ze zdumieniem patrzyli, jak Buffalo Bill obmywa ranę Białego Wilka i opatruje go. Był to dla nich widok zupełnie niecodzienny. Czyż nie prościej było dobić i oskalpować przeciwnika? Postępowanie, Buffalo Billa było dla Czerwonoskórych zupełnie niezrozumiałe.
— Mój biały brat źle czyni — rzekła Smukła Trzcina. — Ten pies nieraz jeszcze stanie na naszej drodze. Obyś nie pożałował swego czynu... Powinieneś zatopić nóż w jego fałszywym sercu! —


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: [[Autor:an]onimowy|an]onimowy]].