Thanatos czyli śmierć i życie pośmiertne u dawnych Greków/Rozdział IV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Antoni Chudziński
Tytuł Thanatos czyli śmierć i życie pośmiertne u dawnych Greków
Podtytuł studyum mitologiczno-archeologiczne
Wydawca Towarzystwo Nauczycieli Szkół Wyższych
Data wyd. 1886
Druk I. Związkowa Drukarnia
Miejsce wyd. Lwów
Źródło skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ROZDZIAŁ IV.
Śmierć. Pogrzeb.

Śmierć otaczał zawsze w oczach Greczyna, a zwłaszcza za lepszych dni jego narodowego bytu, cały majestat szacunku i powagi, jaki jéj się należy ze strony ludzi czujących i myślących. Kładąc kres ziemskiemu bytowi człowieka, kładła ona zarazem koniec wszelkiej nienawiści ze strony pozostałych i otaczała w ich oczach nimbem świętości nawet najzawziętszych nieprzyjaciół. Stąd téż zwyczaj powszechny zabraniał źle mówić o zmarłych[1], a niektórzy prawodawcy wydali nawet w tej mierze wyraźne przepisy[2]. W ogóle wywierała śmierć na umierającego wpływ uświęcający i dlatego przypisywał i Greczyn, leżącemu na łożu śmiertelném moc jasnowidzenia[3], co było zresztą szeroko rozgałęzionym przesądem ludów. Sądzimy, że się w tém wyraża tylko naturalne uczucie, iż człowiek umierający, wolny od wszelkich uprzedzeń i namiętności, jakie miotają żyjącymi, widzi rzeczy jaśniej niż zdrowi. Aby zaś umierającemu nie uczynić rozstania z tym światem zbyt bolesném, było obowiązkiem obecnych zachować zupełne milczenie, skoro złożony śmiertelną chorobą przechodził w konanie[4]. Po wydaniu przezeń ostatniego tchnienia najpierw pozostali zasuwali zmarłemu oczy, nietylko dla uniknięcia uczucia zgrozy, jakiém napełnia widok zgasłéj źrenicy, ale ponieważ patrzeć w nią uchodziło za rzecz grzeszną[5]. Następnie myto trupa, i jeżeli zmarły zeszedł z tego świata śmiercią gwałtowną, zlewano rany wonnymi olejkami i zawiązywano przepaskami[6]. Daléj wkładano mu pod język obol na przewoźne dla Charona, namazywano całe ciało wonnymi maściami, wieńczono kwiatami, jakie właśnie nastręczała pora, i podwiązawszy opadającą dolną szczękę aż do zupełnego zakrzepnięcia ciała, składano w przyzwoitéj postawie na tapczanie[7]. Dodać zresztą winniśmy, iż zwyczaj dawania pieniążka dla Charona nie był bez wyjątków. W czasach Homera postać Charona była Grekom, jak wyżej powiedzieliśmy, jeszcze zupełnie obcą. Stąd też nie mogło być i zwyczaju wkładania obola w usta zmarłym. Ale i w czasach późniejszych np. w Hermionie nieboszczykom również nie dawano pieniądza[8], a we wszystkich okolicach Grecyi znachodzą się groby ze szkieletami bez obola, jakkolwiek zresztą podanie o Charonie utrzymuje się tam podobno dotychczas wśród ludu pod nazwą Charontasa, zgryźliwego starca, który już to w postaci kruka spada na swoje ofiary, już téż jako lotny jeździec na czarnym koniu zagania przed sobą rzesze duchów[9].
Wszystkich tych czynności, mianowicie zasunięcia oczu i podwiązania szczęki, winni byli dopełnić najbliżsi krewni i przyjaciele zmarłego i uchodziło to za największe nieszczęście, jeżeli przyjazna ręka dopełnić ich nie mogła, a za największą zbrodnię, jeżeli spełnić ich nie chciała[10]. Natomiast zawziętym nieprzyjaciołom i prześladowcom zmarłego nie dozwalano przystępu do jego ciała, mniemając, iż mu to sprawia przykrość[11]. Do tego przesądu przyczynić się zresztą mogło wielce rozpowszechnione przekonanie, iż dusza nieboszczyka przebywa w bliskości ciała aż do jego pogrzebu[12]. Po załatwieniu tych wszystkich kroków przygotowawczych rozpoczynał się właściwy obrząd pogrzebowy, przy którym rozróżniać musimy cztéry fazy, t. j. wystawienie trupa, wyniesienie, pogrzeb właściwy i stypę pogrzebową. Czas trwania wystawy trupa nie jest nigdzie dokładnie oznaczony; za czasów Homera musiała ona przy śmierci ludzi znakomitych trwać dość długo, gdyż ciało Hektora leży 9 dni, a ciało Achillesa nawet 17 dni, zanim pozostali zabierają się do jego pochowania[13]. Co do czasów późniejszych natomiast jesteśmy pozbawieni dokładniejszych wiadomości[14]. Zapewne działo się w Grecyi tak samo, jak wszędzie indziej w świecie: biedni, których mieszkanie ograniczało się na jednéj lub dwóch izdebkach, pozbywali się nieboszczyka co prędzéj z domu, podczas gdy zamożniejsi przetrzymywali ciało zmarłego dłużéj, aby roztoczyć przed oczami współobywateli cały blask i przepych zwykłego w podobnych razach zbytku. Przynajmniéj Platon nie byłby w swych Prawach proponował zakazu dłuższéj wystawy trupa niż przez trzy dni, jako czasu potrzebnego do stwierdzenia rzeczywistości śmierci, gdyby w tym względzie nie były się działy nadużycia[15]. Jakkolwiek bądź, przez cały ten czas trup leżał na paradném łożu w przedniej komnacie, nogami zwrócony ku wyjściu[16], odziany w osobnego rodzaju wspaniałą śmiertelną szatę[17]. Przez cały ten przeciąg czasu towarzyszyło wystawieniu trupa jego opłakiwanie. Pierwotnie przyjaciele i krewni zmarłego, osobiście schodzili się w świetlicy i zawodzili żale, wspominając węzły krwi i przyjaźni, jakie ich łączyły, zawiedzione nadzieje itp.[18]. W czasach późniejszych jednakże bogatsi urządzali się wygodniej, gdyż dawali się w tém zastępywać przez najemne płaczki i piszczki, które pod przewodnictwem flecisty podnosiły od czasu do czasu podług pewnego taktu wrzask dziki, biły się w piersi, wyrywały sobie włosy i drapały do krwi policzki[19]. Wrzaskowi temu wtórowali niekiedy obecni krewni i przyjaciele okrzykiem smutku i boleści: aiai, aiai.
Wyprowadzenie trupa na miejsce spoczynku odbywało się stosownie do stanowiska zmarłego z mniejszą lub większą okazałością. W czasach Homera towarzyszyło pochodowi pogrzebowemu przy pogrzebie Patroklosa całe wojsko Mirmidonów w zupełnym rynsztunku: nasamprzód postępowali jeżdzcy na swych wozach, dalej lud pieszy, a w środku wieziono na wspaniałych marach ciało Patroklosa, któremu Achilles wspierał głowę[20]. Na znak żałoby obracano przytém niekiedy włócznie grotem do ziemi i wychodzono z pochodniami naprzeciw zbliżającego się ze stron dalekich ciała nieboszczyka[21]. Ale i w czasach historycznych nie brak pochodów, które wielkością i wspaniałością musiały imponować patrzącym. Do tego rodzaju widowisk należeć musiały przede wszystkiém pogrzeby królów spartańskich, nie mówiąc już o tak nadzwyczajnych zdarzeniach, jak pogrzeb Ateńczyków, poległych w pierwszym roku peloponeskiéj wojny, jak pogrzeb, wyprawiony Hefaistionowi przez jego mlecznego brata Alexandra Wgo, lub sprowadzenie zwłok króla Demetriusza Poliorketa z Syryi do Aten. Gdy bowiem król spartański zakończył życie, roznosili natychmiast konni posłańcy tę wieść żałobną po wszystkich miastach i siołach kraju. W stolicy zaś płaczki przebiegały ulice i rynki, bijąc w spiżowe miednice i dając tym sposobem znak, aby w każdym domu przynajmniej dwóch ludzi wolnych, tj. mężczyzna i kobieta, przywdziali żałobę. Na pogrzeb sam stawić się musieli wszyscy w żałobnych szatach spartiatowie, a prócz nich, zwłaszcza z Messenii, znaczna ilość perioików i helotów. Tysiące ludu, zebranego tym sposobem ze wszystkich stron kraju, tłoczyło się za marami władców spartańskich wśród wielorakich oznak żalu przez ciche zazwyczaj i puste ulice stolicy nad Eurotasem[22]. Osoby prywatne zadawalniały się w Grecyi naturalnie skromniejszymi pochodami. Zazwyczaj wynoszono trupa przed wschodem słońca, aby jego widok nie zanieczyścił żyjącym światła dziennego[23]. Mary dźwigali powszechnie ludzie z gminu, nawykli w tego rodzaju przypadkach spełniać wszelkie niższe posługi za zapłatę[24]. Rzadko tylko nieśli na barkach swoich ciało do stosu lub grobu mężowie wolni lub młodzieńcy znacznych rodów dla uczczenia zasług zmarłego[25]. Pochód poruszał się z miejsca przy odgłosie fletów, które grały marsz pogrzebowy w elegicznym tonie lidyjskim[26]. Ale dźwięk muzyki głuszono przeraźliwym krzykiem i piskiem najemnych płaczek, który się od czasu do czasu odzywał. Pisk ten obrażał ludzi czujących i myślących i przeciw zbytniej jego wybujałości skierowano już wcześnie rozmaite przepisy[27]. Wszystkie usiłowania w celu odjęcia tym publicznym objawom żalu ich gorszącego charakteru rozbijały się jednakże o opór zbyt głęboko w masach narodu zakorzenionego przesądu, iż płacz i krzyki pogrzebowe są trybutem należnym bóstwom podziemnym, które tym przychylniejsze będą dla zmarłego, im głośniejsze na jego pogrzebie odezwą się skargi[28]. Równie bezskutecznymi pozostały starania prawodawców względem ukrócenia w drodze prawnej zbytku wszelkiego rodzaju, w którym dość wcześnie z okazyi pogrzebów lubować się poczęła próżność ludzi bogatych[29]. Ten zbytek zresztą, który roztaczała przed oczami współobywateli próżność pozostałych, był obok wzrastającego coraz więcej upadku obyczajów powodem, iż cały obrząd pogrzebowy stał się z czasem próżnością, pozbawioną wewnętrznie wszelkiej treści. Gdy bowiem np. czytamy, iż najbardziej na wzgardę zasługującą niewiastę, jaką wydała Grecya, — a wydała ona ich może więcej niż którykolwiek inny kraj, – nałożnicę skarbnika Alexandra Wgo. Harpalosa, który okradszy swego pana, z niezmiernymi skarbami schronił się do Aten, wyprowadzono na stos wśród chóru muzyki największych mistrzów owego czasu i że zbudowano jéj dwa grobowce za 200 talentów (= 1, 178.750 franków), a nawet nadano tytuł Pytyoniki Afrodyty[30], to dziwić się nie będziemy, iż ludzie myślący mało przywiązywali wagi do obrzędu pogrzebowego[31], a niektórzy zbytkownicy z czasem swe ulubione konie, psy i koguty kazali chować ściśle podług ceremoniału pogrzebowego[32].
Pierwotnym sposobem grzebania ciał zmarłych było w Grecyi tak samo jak w Rzymie chowanie w ziemi[33]. Głębszą zasadą tego rodzaju pogrzebu była idea, iż ziemia, jako rodzicielka wszelkich tworów żyjących, wszelkie zgasłe organizmy napowrót przyjmuje w swe macierzyńskie łono[34]. Wyrażałaby się zatém i w tym zwyczaju ta sama myśl, którąśmy widzieli snującą się przez całą mitologią grecką w pojmowaniu stosunku bóstw podziemnych do natury i świata, tj. iż życie i śmierć, to tylko dwa różne objawy jednéj i téj saméj siły. Ten zwyczaj utrzymał się zresztą w Grecyi obok zwyczaju palenia ciał na stosie przez wszystkie czasy. Zdaje się jednakże, iż przeważnie składano w ziemi ciała tylko najbiedniejszéj części ludności, dla któréj palenie było zbyt kosztowném[35]. Stąd też wzmianki o tego rodzaju pogrzebach są tak rzadkie, iż o ceremoniale, obserwowanym przy tém, niewiele wiemy. Wiadomo jednakże, iż Ateńczycy zważali w tym razie na to, aby nieboszczyków zwracano głową ku zachodowi, podczas gdy Megarejczycy zwracali ich głową ku wschodowi[36]. Używano zaś do tego trumien drewnianych i było to oznaką największéj nędzy, gdy komu nawet trumny sprawić nie było można[37]. Najchętniej kupowano trumny cedrowe, które z powodu zawartości żywicy najlepiej się w ziemi przechowywały i najdłużéj powstrzymywały rozkład ciała[38]. W Atenach istnieli nawet osobni stolarze, którzy się wyrobem trumien trudnili[39]. Ciał dzieci, zmarłych przed wyjściem pierwszego zęba, zarówno w Rzymie jak w Grecyi nie palono[40]. W ogóle z trupami niemowląt nie czyniono zbyt wielkich zachodów w tém przekonaniu, iż jako duchy wolne od zmazy grzechu nie potrzebują oczyszczających obrzędów. Nie wystawiano ich więc publicznie, ani nie sprawiano im libacyi i w ogóle nie czyniono nic,

co zazwyczaj spełniano na cześć zmarłych[41]. Natomiast ciała rażonych piorunem otaczano czcią osobliwą. Albowiem wedle wiary, wspólnej Grekom i Italom, wszelkie przedmioty, w które piorun uderzył, drzewa, budynki i osoby, nabierały szczególnej świętości[42]. Dlatego téż trupów zabitych od pioruna nie palono, ale grzebano w ziemi, albo nawet, otoczywszy kratą lub parkanem, zostawiano na wolném powietrzu w tém miejscu, gdzie ich śmierć zaskoczyła, mając przekonanie, że się ich zgnilizna nie imie[43].
Zwyczaj palenia ciał zmarłych dostał się bardzo wcześnie do Grecyi, prawdopodobnie przez zetknięcie z ludami azyatyckimi. W czasach Homera prawie wyłącznie go używano. W czasach późniejszych starano się umotywować palenie ciał, i tak powstała myśl, iż ogień, pochłaniając materyalne cząstki istoty człowieka, wypala zarazem wszelkie ziemskie skazy i plamy z jego duszy[44]. Ten argument zwłaszcza dla mistyków w czasach późniejszych był bardzo ponętny. Ale i bez niego był ten zwyczaj w skutek wielowiekowego przyzwyczajenia głęboko zakorzeniony w przekonaniach ogółu. Dopiero chrześcijaństwo poczęło go wypierać i jednać zwolenników grzebaniu ciał w ziemi nawet wśród czcicieli dawnych bogów. Powody, które chrześcijan zniewalały do występowania przeciw paleniu ciał zmarłych, były częścią zewnętrznéj, częścią wewnętrznéj natury. Do pierwszych zaliczamy antagonizm przeciwko pogaństwu i konieczność chowania swych zmarłych w pierwszych wiekach kościoła w katakumbach. Do drugich, o wiele ważniejszych, liczymy przedewszystkiém odmienny zupełnie sposób zapatrywania się na wzajemny stosunek pomiędzy ciałem i duszą. Albowiem pomimo całéj ascetyki i abnegacyi, jaką pierwotnie kościół chrześcijański wypisał na swym sztandarze, podniosła jego nauka ciało jako mieszkanie Ducha św. do nieznanéj pogaństwu godności, a dogmat o zmartwychwstaniu ciała obudził w wiernych pragnienie jak najdłuższego zachowania śmiertelnéj powłoki. Równocześnie wszakże ustrzegł się kościół ostateczności, w którą popadli poganie, uznający niepochowanie ciała za największe nieszczęście. „Ludziom, mówi św. Augustyn, odpowiadając poganom na ich zarzuty, jakoby potężny Bóg chrześcijan nie zdołał uchronić swych wiernych od tego, iżby ich trupy nie walały się skutkiem najazdu Gotów po ulicach niepogrzebione, ludziom okropném się to wydaje, gdy po śmierci ich ciało nie dozna czci należnéj, ale drogą jest przed obliczem Boga śmierć świętych jego. Nam chrześcijanom los ciała po śmierci może tém więcej być obojętnym, iż mamy to upewnienie, jako z czasem części ciał naszych, czy to przeszły w powietrze, czy w ziemię, lub inny jakikolwiek żywioł, w mgnieniu oka się znajdą znowu społem, aby utworzyć pierwotne ciało. Mimo to, mówi on daléj, cześć pewna należy się ciałom zmarłych, zwłaszcza wiernych i sprawiedliwych, którymi, jakoby narzędziami i naczyniami, posługiwał się Duch św. do wszelkich dzieł dobrych“[45].
Palenie zwłok zmarłych, będące niejako przywilejem klas majętniejszych, odbywało się stosownie do stopnia zamożności nieboszczyka zawsze z wielką okazałością, jakkowiek obecnym musiało sprawiać przykrość, z powodu niemiłéj woni[46]. W czasach Homera przy pogrzebie Patroklosa zwożą dniem poprzednio drzewo na stos olbrzymi z kłód smolnych. Na drugi dzień wynoszą trupa na wysokich marach w porządku wyżej opisanym[47] z namiotu, w którym był wystawiony, a po drodze towarzysze zarzucają go formalnie kędziorami włosów i Achilles sam, uciąwszy swój bujny włos, kładzie go martwemu przyjacielowi w rękę. Przybywszy na miejsce przeznaczenia, stawiają mary, po czém reszta wojska powraca do namiotów, by spożyć śniadanie. Zostają tylko najbliżsi znajomi i przyjaciele Patroklosa i układają stos, a w środku jego ustawiają nieboszczyka z marami. Przed stosem zabijają mnóstwo wołów i owiec na ofiarę, a Achilles ich tłuszczem obwija od stóp do głów ciało przyjaciela. Pobite zwierzęta natomiast układa naokół na stosie i tuż przy marach stawia jako pośmiertną libacyą po dzbanie miodu i oleju. Następnie zabija cztéry konie ulubione zmarłego, dwa psy i dwunastu trojańskich młodzieńców, których w tym celu pojmał, a ciała ich układa tak, aby się z ciałem Patroklosa nie zmięszały. Wreszcie podpala stos i śle swemu przyjacielowi ostatnie pozdrowienie. Stos płonie przez noc całą, a nad rankiem zalewają jego dogasające resztki winem, poczém niedopalone szczęty zmarłego kładą w złotą urnę. Tę stawiają w wykopaną na miejseu zgliszcza jamę i zasklepiwszy kamieniami, wznoszą nad nią okrągły kurhan. Potém urządzają na cześć nieboszczyka igrzyska, a wreszcie wielka uczta kończy uroczystość[48].
W czasach historycznych palenie ciał zmarłych odbywa się mniej więcej w ten sam sposób. Jednakże tylko w nadzwyczajnych razach odnajdujemy ślady zabijania jeńców przy pogrzebie[49]. Zresztą już i w czasach Homera zwyczaj ten przedstawia nam się, jako zabytek dawnych czasów, umotywowany rozpaczą i żądzą zemsty Achillesa po stracie serdecznego druha. Wątpić jednakże nie można, że ten barbarzyński zwyczaj jest rzeczywiście zabytkiem przeszłości a nie osobistym tylko pomysłem Achillesa[50], że zatém zwyczaj zabijania ludzi na ofiarę przy pogrzebach wielkich potentatów istniał w Grecyi przedhomerowskiej. Najpierw bowiem u wszystkich narodów był zwyczaj ten powszechnym i znajdujemy go w téj lub owéj formie u Scytów, Massagetów, Indyan, Germanów, Gallów, Słowian, plemion czerwonoskórnych, Malajów, wyspiarzy południowego archipelagu i in.[51]. Stanowiliby zatém jedyni Grecy i Rzymianie nienaturalny w tej mierze wyjątek, gdybyśmy nie mieli wyraźnych świadectw na to, iż nawet w czasach późniejszych utrzymywało się u nich przekonanie, jakoby przy pogrzebach krew ludzka płynąć powinna[52], i gdyby ślady pierwotnych ofiar ludzkich przy pogrzebach nie były się u nich przechowały przez wszystkie wieki. W Rzymie bowiem taką zmodyfikowaną ofiarą ludzką na cześć zmarłego były igrzyska gladyatorskie, wprowadzone po raz pierwszy 261 r. przed Chr. przez synów Brutusa Pery na pogrzebie ojca i dawane odtąd niemal po sam koniec republiki jedynie w połączeniu z pogrzebami, zanim się stały integralną częścią każdéj uroczystości[53]. W Grecyi zaś symboliczną pozostałością takiej ofiary pozostało po wszystkie czasy ucinanie kędziora i wręczanie go umarłemu, odpowiadające wycięciu zwitka włosów zwierzęciu ofiarnemu nad rogami przy rozpoczęciu ofiary. Że zresztą w rytuale rzymskim kędzior ucięty miał to samo znaczenie, o tém przekonuje nas podanie o zaklęciu przez Numę Jowisza, który zjawiając się, zażądał jako ofiary głowy i duszy człowieka, a Numa ofiarował mu zamiast głowy (caput) włosy człowieka (capilli), a zamiast jego duszy (anima) rybkę zwaną maena[54]. Zaprowadzoną zaś być miała ofiara kędziora w Grecyi po raz pierwszy przez Herkulesa na grobie swego ulubieńca Sostratosa[55].
Również nie widzimy w czasach późniejszych owego zbytku w zabijaniu bydląt na ofiarę, o jakim się dowiadujemy z Homera. Wprawdzie bowiem i wtenczas składano dla zmarłego i bóstw podziemnych ofiarę i libacyą, ale ona nie przechodziła rozmiarów zwykłéj ofiary[56]. Natomiast w wielu innych względach roztaczano przy téj sposobności zbytek wyrafinowany. Przedewszystkiém sam stos zdobiono girlandami, wstęgami i gałązkami, a nawet całymi cyprysami[57]. Daléj palono wraz z ciałem, aby zmniejszyć woń nieprzyjemną spalenizny, niekiedy bajeczną ilość wonnych kadzideł, a nawet sam stos układano z wonnego drzewa[58]. Przede wszystkiém zaś palono wraz z ciałem wiele drogocennych przedmiotów, a mianowicie szat i pokrowców, którymi po części pokrywano trupa, po części zaś składano je obok na stosie[59]. Zwyczaj ten opierał się przede wszystkiém na ogólném przekonaniu, iż życie pośmiertne jest tylko odblaskiem życia ziemskiego i że dusza ludzka ma na drugim świecie te same potrzeby, jak na ziemi[60]. Obok tego powodowała przytém krewnymi i przyjaciołmi idea poświęcenia zmarłemu jakiegoś cennego przedmiotu na ofiarę, gdyż znajdujemy palenie szat kosztownych jako wyraz czci dla ludzi zmarłych, a nawet dla bogów także nie przy pogrzebach[61]. To samo znaczenie miało składanie do grobu wraz ze szczątkami nieboszczyka jego rozmaitych fraszek i bagatelek służących do codziennego użytku, zwłaszcza figurek w guście rodzajowym, których wesoły charakter często nie licuje z powagą miejsca i okoliczności, jakie do ich złożenia dały powód[62]. Ciała ludzi potężnych i bogatych zawijano przy spaleniu w rodzaj tuniki z asbestu, którego dostarczały w wielkiej obfitości kopalnie w Karystos na wyspie Euboi, i tym sposobem oddzielano niedopalone ich szczątki od głowien i popiołu[63]. Aby zaś ułatwić palenie, polewano stos miodem i olejem[64]. Dogasający stos zlewano często winem, a następnie pod dozorem krewnych zbierano starannie w urnę pozostałe popioły i składano je do grobu[65]. Wreszcie trzykrotném χαίρε lub temu podobnymi wykrzykami rozstawano się ze zmarłym, którego duszę wyobrażano sobie jako obecną przy ciele przez cały czas trwania obrzędów. Z powodu téj mniemanéj obecności duszy dawano jej niekiedy ustne zlecenia do przyjaciół i krewnych, będących już na drugim świecie, lub wkładano w rękę nieboszczyka jeszcze na marach ołowianą tabliczkę z przekleństwem dla tych, coby poważyli się znieważyć jego grób, a to w tym celu, aby tę tabliczkę wręczył bóstwom podziemnym[66]. Przy pogrzebach, wyprawianych kosztem państwa, poległym w boju lub dla mężów wielce zasłużonych miewano w Atenach mowy pogrzebowe, których wygłoszenie przynosiło wielki zaszczyt, o który ubiegali się najznakomitsi mówcy[67]. Ale i osoby prywatne, nie mające innego tytułu do sławy prócz bogactwa, polecały niekiedy na swych pogrzebach wygłaszać mowy pochwalne[68]. Za takie mowy płacono. Rzadko tylko znachodzą się wzmianki o igrzyskach na cześć zmarłego[69]. Natomiast konieczném, przez prawo i zwyczaj wymaganém zakończeniem pogrzebu była uczta, na którą schodzili się, wracając z pogrzebu, krewni i znajomi do domu nieboszczyka. W tej uczcie brały udział także kobiety. Wyobrażano sobie, że w tej uczcie bierze i nieboszczyk udział, i jak się zdaje zostawiano dla niego osobne miejsce[70]. Dla zmarłych w obczyźnie, lub tych, których trupów odszukać nie było można, wyprawiano te same obrzędy z próżnymi marami i wystawiano im pusty grobowiec czyli tak zwany kenotaf[71].





  1. Por. Aristoph. Pax. 647, ss. Eur. El. 900 ss. Demosth. de cor. 330. Luc. Nero 11, Aristot. ap. Eud. frg. 40.
  2. Plut. Solon 21.
  3. Plato, Apol. Socr. 39, Diod. Sic. 18, 1. Cic. div. 1, 63.
  4. Plato, Phaedo 117. D.
  5. Plin. h. n. 11, 150.
  6. Il. 18, 343. Eur. Phoen, 1667 ss.
  7. Luc. luct. 10, 11, 19.
  8. Strabo 8, 383.
  9. Friedlaender, Darstell. a. d. Sittengesch. Roms p. 632.
  10. Odys. 11, 425; 24, 295. Eur. Iph. T. 627. Phoen. 1450. Suppl. 51 ss.
  11. Soph. Ai. 1398 ss. Eur. Here. fur. 1360 ss.
  12. Plato, Phaedo, 81. C. leg. 9, 865. D. Plut. cons. ad ux. 11.
  13. Il. 24, 664, 784 ss. Od. 24, 63 ss. Dusza Patroklosa przyszła nawet upominać się o pogrzeb. Il. 23, 65 ss.
  14. Co Schömann G. A. II. 567 mówi, jakoby wyniesienie trupa działo się już na drugi dzień po śmierci, na to nie znajduję nigdzie dowodów.
  15. Plato, leg. 12, 959.
  16. I to już w czasach Homera, Il. 19, 212.
  17. Herc. fur. 329, 525, 548. Ael. v. h. 1, 16. Tak np. Spartanie chowali tych, co się odznaczyli w boju w szacie purpurowéj z wieńcem wawrzynowym na głowie, Plut. inst. lac. 18. Orfejczykowie i pitagorejczycy chowali się podług Herod. 2, 81 tylko w szatach wełnianych. Nie mogę wszakże uwierzyć, żeby kolor szaty, jak twierdzi Schömann, miał zawsze być biały. Paus. 4, 311 bowiem wymienia, jako coś uwagi godnego, iż Messeńczycy znaczniejszych ludzi chowali w białych szatach.
  18. Il. 18, 231 ss. 23, 127 ss. 24, 710 ss. Plut. cons. ad ux. 7.
  19. Luc. luct. 12, 20. Eur. Suppl. 72 ss.
  20. Il. 23, 127 ss. Podobnie przy wjeździe z trupem Hektora do miasta żona i matka wskakują na wóz i trzymając jego głowę zawodzą żale, Il. 24, 710 ss.
  21. Verg. Aen. 11, 92 s. 142 ss.
  22. Herod. 6, 58. Paus. 4, 313.
  23. Patin, Etudes sur les frag. gr. II. p. 26. Podług Ael. frg. 11 zwłaszcza dla bogów widok zgasłéj źrenicy był miasmatem.
  24. Plut. Conon 37.
  25. Plut. Timol. 39. Luc. Demon. 60 cf. Plin. h. n. 18, 15.
  26. Plut. Demetr. 53, de el ap. Del. 14. Ael. v. h. 12. Plato rep. 8, 898. D. Rossbach, Griech. Metr. (Leipz. 1868.) I. p. 277.
  27. Cic. leg. 2, 69. Tylko w Sparcie tego rodzaju objawy żalu były podobno zakazane, Plut. inst. lac. 18. Lyc. 27.
  28. Soph. Oed. R. 30. Eur. Phoen. 1320 s. Luc. catapl. 20. Cic. Tusc. 1, 117; 3, 72 sen. 73 cf. Od. 4, 195 ss.
  29. Cic. leg. 2, 59. Diod. Sic. 11, 88.
  30. Athen. Deipnos. 13, 594. Paus. 1, 90.
  31. Por. Eur. Troad. 1246 ss. Cic. Tusc. 1, 103.
  32. Ael. v. h. 8, 4. Plin. h. n. 8, 154 ss. 10, 121 ss. Diod. Sic. 13, 82. Konie jednakże, które zwyciężyły w igrzyskach olympijskich, chowano powszechnie w osobnych grobowcach. Her. 6, 103. Diod. Sic. 13, 82. Plut. Cato m. 5.
  33. Cic. leg. 2, 56, 68. Plin. h. n. 7, 187. Luc. luct. 18. Stąd w Atenach nazywano nieboszczyków Δημήτρειοι, t. j. naród Demetry, Plut. fac. in or. 1. 28.
  34. Eur. Suppl. 581 ss. frg. 195 i 836. Cic. Tusc. 1, 36.
  35. Aristoph. Achar. 691.
  36. Thuc. 2, 52. Plut. Solon 8. Ael. v. h. 7, 19.
  37. Arist. Achar. 691.
  38. Eur. Or. 1053. Alc. 366. Troad. 1141. Plin. h. n. 24, 17.
  39. Arist. Nub. 846.
  40. Plin. h. n. 7, 72.
  41. Plut. cons. ad ux. 11. Jedyni Koryntyanie stanowili w tej mierze wyjątek, Ael. v. h. 5, 21.
  42. Nazywano ich zatém ίεροί νεκροί, trupy święte, Eur. Suppl. 935.
  43. Plut. qu. conv. 3, 2. Plin. h. n. 2.
  44. Eur. Suppl. 1211 s. Theocr. id. 24, 82. Luc. Hermot. 7. Sen. Herc. Oct. 1966. cf. Od. 11, 204 ss.
  45. August. civ. Dei 1, 12 ss.
  46. O tém patrz Luc. mor. Per. 37.
  47. Str. 44.
  48. Il. 23, 108 ss. 24, 797 ss. 24, 801.
  49. W ukamienowaniu jeńców messeńskich przy pogrzebie Filopoimena i w straceniu Hortensyusza przez Antoniusza na grobie swego brata. Plut. Philop. 21. Ant. 22.
  50. Jak twierdzi P. Stengel, Einführung der in Hom. Zeit noch nicht. bekannten Opfer in Griechenl. w, Neue Jahrb. für Phil. u. Paedag. tom. 127.
  51. O tém por. Dr. Dronke, Beitraege zu einer Seelenlehre vom ethnographischen Standpunkte aus. Trier. 1881.
  52. Serv. Aen. 3, 67; 5, 78.
  53. Por. Preller, R. M. p. 261, 482. Friedlaender, Darstell. II. 216 ss.
  54. Preller, R. M. p. 171.
  55. Paus. 7, 566.
  56. Eur. Hel. 1255 ss. Hec. 527 ss. Alc. 845. Verg. Aen. 8, 62 ss. 5, 72 ss.
  57. Verg. Aen. 3, 62 ss. 5, 72 ss.
  58. Plin. h. n. 12, 82. Ael. v. h. 5, 6. Czasami nadawano tym kadzidłom postać zwierząt lub ludzi. Plut. Sul. 38. Athen. deipnos. 1, 5.
  59. Eur. Alc. 611 ss. Rhes. 960 ss. Troad. 376, 626. Luc. Charon 20.
  60. Plut. non posse suav. vivi sec. Ep. 26. Czasami dusze przychodziły dopominać się tego, jak dusza Melissy, żony Peryandra, spalenia szat, Plut. ibi. Her. 5, 92. lub żona Eukratesa złotem dzierzganego pantofla. Luc. philops. 27.
  61. Dla ludzi por. Plut. Lucul. 29. Tacit. Ann. 3, 2. Thuc. 3, 58, dla bogów por. Herod. 1, 50.
  62. Por. E. Pottier, Quam ob rem Graeci in sep. figlina sigilia deposuerint (Paryż 1883).
  63. Plin. h. n. 18, 19. Strabo 10, 446. W 2gim wieku po Chr. były te kopalnie już dosyć wyczerpane. Plut. def. or. 43.
  64. Eur. Iph. T. 631 ss.
  65. Niewątpliwie było tak w Grecyi, skoro było tak w Rzymie podł. Plin. h. n. 14, 88. O zbieraniu kości por. Diod. Sic. 4, 38. Eur. Or. 404 ss.
  66. O pozdrowieniach por. Eur. Alc. 462, 625, 742. Theocr. id. 28, 44 s.; o zleceniach por. Eur. Hec. 422, o tabliczkach Rhein. Mus. N. F. XIX. p. 481 ss. Zlecenia zresztą, istniały, jak wiadomo, u Słowian i Litwinów; również istniały one u Gallów, którzy podł. Diod. Sic. 5, 28 rzucali swym zmarłym na stosy formalne listy do znajomych.
  67. Demosth. de cor. 321 ss. Thuc. 2, 35. Plut. Dem. 21.
  68. Zarys takiej mowy u Eur. Suppl. 857 ef. Cic. leg. 2, 65.
  69. Demosth. Epit. 1393. Strabo 13, 623. Diod. Sic. 11, 33. O oryginalnych igrzyskach na pogrzebie Kalana por. Plut. Alex. 70. cf. Athen. deipnos. 4, 155.
  70. Luc. Demon. 24, 33.
  71. Thuc. 2, 34. Eur. Hel. 1057, 1261.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Antoni Chudziński.