Teogonia

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Hezjod
Tytuł Teogonia
Pochodzenie Obraz literatury powszechnej
Redaktor Piotr Chmielowski,
Edward Grabowski
Wydawca Teodor Paprocki i S-ka
Data wyd. 1895
Druk Drukarnia Związkowa w Krakowie
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Jacek Przybylski
Tytuł orygin. Θεογονία
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

A) Teogonia.
Jest to urywek tylko obszernego poematu o pochodzeniu bogów wedle wyobrażeń helleńskich. Poeta rozpoczyna od wskazania siedziby i znaczenia Muz, które obdarzyły go darem wieszczym tak, że poznał, co było, co jest i co będzie; one też kazały mu wieczny ród „szczęśliwych“ opiewać, wzywając ich na początku i na końcu swej pieśni. Wylicza tedy dziewięć Muz i określa ich pochodzenie, a zarazem ich dobroczynną działalność:

Kogo córy wielkiego Zeusa uczcić raczą
Z boskich chowanków, królów, skoro go zobaczą
Na świat przychodzącego, wraz jemu najwcześniej
Wylewają na język dary słodkiej Pieśni.
Z jego ust pełny strumień słów łagodnych płynie,
On zwróci na się oczy wszystkich ludzi w gminie,
On w spraw sądzeniu prawdę od fałszu rozróżni,
Prędko umorzy kłótnie, mówiąc najostróżniéj
Przeto też najmędrszymi są królowie owi,
Co skrzywdzonemu prawa wracają ludowi.
Szczęśliwy i bezpieczen bywa król takowy,
Przystępny, mówi wszystkim uprzejmemi słowy;

A gdy idzie przez miasto, rzesza ludu mnoga,
Z chętnem uszanowaniem wielbi go jak boga;
On zaś przewyższa wszystkie stany zgromadzone
Wznioślejszy przez duszę, niźli przez koronę.
....................
Kogo kochają Muzy, ten już jest poetą;
Słodki głos z warg mu płynie słuchany z zaletą.
Bo gdy się kto zasmuci ciężko utroskany,
Ból w sercu cierpiąc z świeżo zadanej mu rany;
Niech poeta, ofiarnik Muz pamiętne dzieje
Z winną pochwałą ludzi starożytnych pieje,
Albo szczęśliwych bogów hymnem wielbić pocznie,
Co z Olimpu świat cały sprawują widocznie:
Wraz tamten w niepamięci topi swe kłopoty,
Zapomina do szczętu bólu i zgryzoty;
Bo ten jest nieśmiertelnych bogiń dar, iż skoro
Słucha pieśni, wraz wszystko złe od niego biorą.

Wezwawszy tedy Muz, opiewa poeta potomków Chaosu i Gei (Ziemi), Tytanów, Uranosa i Kronosa, narodziny Mojr (Park), Olbrzymów i Afrodyty, dzieci Nocy, Zwady, Pontu i długi szereg cór Nereusza, dzieci i wnuki Okeanosa, przywileje rzeki Styksu z jej potomstwem, wielką władzę Hekaty, oszukanie Kronosa przez ukrycie Zeusa przed jego żarłocznością, losy synów Japeta, a mianowicie Prometeusza, utworzenie Pandory, od której, wedle Hezyoda, pochodzi ród niewieści i przyczyna wszech nieszczęść:

Obłudne wpośród mężów śmiertelnych kobiety,
Nie pociechy w ubóstwie, lecz zbytku podniety!
A jak pszczoły szerszeniów w pokryte pszczelniki
Pochowawszy, złych robót karmią uczestniki,
Same aż do zachodu słońca przez dni całe
Śpieszno robiąc i plastry układając białe;
Szerszenie zaś, co wewnątrz pszczelników wstają,
Miody cudzej roboty do żołądków tkają:
Tak równe złe śmiertelni męże od Jowisza
Wzięli — kobietę — przykrych robót towarzysza...
Szczęśliwy, komu dobre śluby są zdarzone,
Iż pojął i wstydliwą i roztropną żonę!
Dlatego złe od wieków dobremu zrównywa.
Lecz jak dola owego bardzo nieszczęśliwa,
Co mu się złego rodu niewiasta dostanie,
Żyje, karmiąc w wnętrznościach wieczne utroskanie.
Tysiąc kłopotów myśl mu i serce kaleczy,
A jego złego żadne lekarstwo nie zleczy...

Następnie przedstawia poeta walkę Zeusa (Jowisza) z Tytanami, walkę, w której uwolnieni przez Zeusa z otchłani olbrzymi: Kottos, Bryarej i Giges najdzielniejszymi stali mu się pomocnikami, zwycięstwo na jego stronę przechylając:

Codzień się stron obydwóch pasowały siły.
Więcej niż przez lat dziesięć bitwy się toczyły.
Nie było widać żadnej w pokłóconych zgody,

Ni się kończyły jednym i drugim zawody,
A zawsze się jednaki koniec wojny jawił.
Lecz gdy im Jowisz wszystko dogodnie zastawił:
Nektar i ambrozyją, czem bogowie sami
Żyją, z porosłemi się uczują sercami.
Rzekł zaś bogów i ludzi Ojciec słowom takiem
Do sytych ambrozyi i nektaru smakiem:
„Słuchajcie mnie, cne dzieci Urana i Ziemi!
„Niech się wam dziś otworzę z myślami mojemi!
„Już jedni przeciw drugim walcząc ostro wzajem
„Codziennie o królestwo cios sobie zadajem.
„Chcą królować Kronidzi, chcą bogi — Tytany,
„Dotąd zaś i wy i my nie mamy wygranej.
„Lecz których siła wielka i niezwyciężona.
„Wy pokażcie na wojnie Tytanom ramiona.
„Pamiętni przyjacielskiej usługi, jeżeli
„Czujecie, jak niedawno wieleście cierpieli,
„Z jakiegoście więzienia do światła wrócili,
„Bośmy was naszą radą z ciemności dobyli“.
Tak rzekł: jemu zaś Kottos ogromny odpowie:
„Szczęśliwy! to, co wiemy, wspominasz w twej mowie.
„Znamy to, że celujesz między bogów tłumem
„Sercem odważnem i że celujesz rozumem,
„Potężny Nieśmiertelnych skrzywdzonych mścicielu!
„Ty ich od klęsk okropnych ocaliłeś wielu.
„I my sami winniśmy twojej roztropności,
„Że znów wyrwani z przykrych więzów i ciemności,
„Wiele niespodziewanych nieszczęść wycierpiawszy,
„Powracamy, Kronosa synu najłaskawszy!
„Więc teraz, królu! na twej polegając radzie,
„Stałym umysłem ciebie bronić będziem w zwadzie,
„W najmocniejszych utarczkach zwalczymy Tytany,
„Żeby ci rząd najwyższy świata był przyznany“.
Tak rzekł — a wszystkie bogi, plemię, Kronidowe,
Wysłuchawszy Kottosa, pochwaliły mowę.
Wraz wszyscy pożądali spotkać się najjawniej,
Kto mocniejszy, — daleko usilniej, niż dawniej.
Wraz był powszechny pożar wojny obudzony,
Gromadno przeciw sobie wstały obie strony.
Był i kobiet i mężczyzn w dzień ów zapał srogi,
Ruszyli się Kronidzi i Tytany bogi,
Wszyscy, — ruszyli i ci z ramiony silnemi,
Co ich Jowisz z Erebu wydobył z pod ziemi.
A ci byli potężni, bystrzy, srodzy męże,
Mający ręce trwalsze nad wszelkie oręże.
Każdemu razem sto rąk z ramion wyrastało,
I na karku pięćdziesiąt głów razem sterczało.
A ogromnością członków hartownych straszyli.

Tacy przeciw Tytanom wtenczas się stawili!...
A niemniej im groziły i dobrane bronie, —
Bo skałami przesilne uzbroili dłonie.
Tytany z drugiej strony pułki szykowały
Skwapliwie, czyniąc i rąk i sił przekaz śmiały.
Wtedy niezmierna burza morska zaryczała,
Echo głośno po ziemi rozległej huczała —
I szerokie niebiosa gruchem się ozwały,
Chwiał się z podwalinami długi Olimp cały.
Gdy już między bogami przyszło do poswaru,
Straszne wstrząśnienie doszło ciemnego Tartaru,
I szelestny nóg tęten i zmieszane chrzęsty
Nieustanne — i grotów przesilnych mach gęsty,
I szczękliwe pocisków miotania, — a głosy
Śmielących z dwóch stron poszły w gwiaździste niebiosy.
Gdy na siebie z hałasem lecą, — w ową chwilę,
Nie mógł już dłużej Jowisz powściągać się w sile.
Bo rozjątrzony w sercu trząsł się z gniewu cały,
A wszystkie mu się bronie z ręku wydzierały.
Szedł z Nieba i z Olimpu, a ustawnie błyskał —
I z silnej dłoni z grzmotem pioruny wyciskał
Szybko, gęste zaś zewsząd rozpuszczał postrzały,
A wokoło nich święte płomienie latały.
Ryczały zapalone rodzajne równiny,
Trzeszczały ogniem lasu gęstego czupryny.
Na ziemi i na morzu tliły się pożary,
Ogarnęły Tytanów ziemskich ciepłe pary.
Zewsząd się łuny oko rażące zabłysły,
I w boskiem się powietrzu szeroko rozprysły,
A wzroku najbystrzejszej pozbawiał źrenicy
Jary oświt pioruna i mig błyskawicy.

Już pożar i Chaosa niezmiernego ima,
Zdał się uszami słyszeć i widzieć oczyma;
Tak ku sobie czynili niegdyś szybkie skoki.
Z największym rumem Ziemia i Uran wysoki!
Ziemia się rozstąpiła; — a Uran spadł z góry.
Tak rum wydały bogów zaczepne napory!
Pył i kurzawę wzbudził tłum wiatrów wichrzący
I grzmot, i błyskawica, i piorun gorący.
Przeraźliwe Jowisza potężnego groty
Rozniosły w obu stronach wrzawy i łoskoty.
Rozlegał się niezmierny chrzęst strasznego boju,
Wysilało się męstwo harcujących roju.

Nachyliła się bitwa, zaczęły rozżarcie
Pasować się dwie strony przez mocne natarcie.
Dokonali Tytanów bój najznamieniciéj:
Kottos, Bryar i Giges, utarczek niesyci.

Ci z rąk silnych po trzysta głazów wyrzucili,
I prędko pociskami Tytanów zaćmili.
A zwalonych tęgiemi dybami wiązali,
I pod ziemię ich, choć tak mężnych, postrącali.
Tak nizko, jak wysoko jest do nieba z góry.
Bo równe dzielą Tartar od ziemi przestwory.
I z Nieba przez dni dziewięć i nocy kowadło
Lecąc — dziewiątegoby na ziemię upadło,
I znów przez dni i nocy dziewięć, kiedy spadnie
Z ziemi, stanie w Tartarze dziewiątego na dnie.

Mroczny Tartar ma obwód dokoła miedziany,
A u szyi od Nocy trzykroć jest oblany.
Na wierzchu zaś ciężary z korzeńmi wrosłemi
Leżą płonnego morza i rodzajnej ziemi.
Tu w ciemnicach ukryte są bogi — Tytany
Na rozkaz od Jowisza chmurozbiorcy dany.
Skąd wychodzić nie wolno; bo są opasane
Murem, a Posejdon dał w wrotach drzwi miedziane.

(Jacek Przybylski).
Po opisie walki z Tytanami, przedstawia Hezyod walkę Zeusa ze stugłowym potworem Tyfonem, a dalej wylicza potomstwo Zeusowe i niektórych bogiń. Na zapowiedzi, że poeta zamierza opiewać najgłośniejsze w świecie kobiety, urywa się Teogonia.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Hezjod i tłumacza: Jacek Przybylski.