Strona:Zofia Dromlewiczowa - Przygoda.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

toś. — Przecież ty jesteś tak samo spokojny, jak Janka, może nawet spokojniejszy.
— Więc cóż z tego? Sam jestem taki, ale lubię, gdy kto jest żywy, pełen zapału.
— Jak ja naprzykład! — wtrącił skromnie Antoś.
— Nie, ale taki jak Karolinka.
— Mną pogardziłeś.
— Nie, tylko ty masz w sobie słomiany ogień. Przez chwilę podoba ci się, zapalasz się, a już po chwili zapominasz o wszystkiem i zajęty jesteś czem innem.
— Co wy tam wiecie o mnie? — mruknął Antoś tajemniczo, nie był jednak wcale urażony słowami kuzyna. Pomimo licznych sprzeczek i niemal stałej różnicy zdań, co do najrozmaitszych spraw, obaj chłopcy lubili się bardzo i przyjaźnili ze sobą poważnie.
— A ja jaki jestem? — zapytał niespodziewanie Jaś.
— Ty jesteś mały bąk, który się wtrąca do rozmowy starszych, — roześmiała się Karolinka. Widząc jednak, że Jaś krzywi usta z niezadowoleniem, przelękła się, że jego dobry humor może się zepsuć.