Że u nas w Polsce niema drzwi tak nizkich,
Zkądby ku tobie wychynąć nie mogła
Księżniczka, alboli królewna... Książę!
Prawica moja na polu cię zmogła,
Mójeś, lecz pozwól, że cię z pęt rozwiążę.
Nie chcę, ażebyś do polskiego kraju
We smutku wjeżdżał i klnąc swoją dolę.
Takiego u nas niema obyczaju.
Podług umowy wziąłeś mię w niewolę.
Bóg dał, że przy twem siodle nie musiałem
Jak o niewolnik wchodzić w moją ziemię.
Sądząc po tobie i tym chłopie, plemię
Wasze jest tęgie.
I duchem i ciałem
Bóg nas opatrzył, to też da Bóg łaski,
Niejedna wasza zbroja pryśnie w trzaski.
Albo też wasza.
Ano, jak Bóg zdarzy.
O jak cudownie pochyliły głowy!
Dzwon parafialny oddzwania południe,
Poklękły w zbożu, jak mak purpurowy,
I zrumieniły się głowami cudnie.
Dzwon parafialny w błękity wybija —
Zdrowaś Maryja... (klęka na chwilę)