Strona:Zacharyasiewicz - Nowele i opowiadania.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

żartowała sobie co tego ostatniego wprawiło w humor niedobry.
Wreszcie dał pan Melchior hasło do pojedynku. Wskazał w oddaleniu dwa szlaki wydeptane przez kozice. Potém napisał dwie kartki i kazał zapaśnikom wybierać jak losy. Jeden miał iść szlakiem po prawéj stronie, drugi po lewéj. Na szczycie mieli znaki zatknąć.
Padły losy. Pani Scholastyka otworzyła oczy i rzekła do Euzebii, która górski kwiatek w ręku trzymała:
— Daj ten kwiatek panu Idziemu na drogę! Ponieważ tym razem nie było dwuznacznika francuzkiego, Euzebia musiała kwiatek oddać na rozkaz matki.
Smutno patrzał na to drugi zapaśnik.
— Dla mnie nic pani nie masz? — zapytał półgłosem.
Euzebia w rozpaczy otworzyła ramiona, jak biedny człowiek, który powiada, że nic nie ma; ale nagle przypomniała coś sobie. Spojrzała na pierś... był tam bardzo ładny mały bukiecik. Odpięła go i oddała gladyatorowi, który wilgotném okiem podziękował.
Zrównali się obaj zapaśnicy, ukłonili się pozostałym, i rozdzielili się na dwie strony.
Zrazu zdawało się pozostałym, że to zwykła zabawa.
Zabawiano się wesoło i ochoczo. Zapaśnicy zniknęli za kosodrzewiną i nie było na kogo patrzeć. Stryjaszek opowiadał różne anegdotki, pan Melchior pomagał mu jak mógł i wszystko szło bardzo dobrze. Jedna tylko pani Scholastyka była milcząca. Nie mogła patrzeć na dół, ani do góry. Dostała zawrotu głowy. Musiała siedzieć z zamkniętemi oczami.