Strona:Zacharyasiewicz - Nowele i opowiadania.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Przeciwnie — odparł stryjaszek, zatrzymując się przy oknie i bębniąc palcami w szyby: — sprawy idą bardzo dobrze, tylko trzeba zręcznie z nich korzystać!
— Ciekawy jestem na co ten pojedynek jest potrzebny?
— I owszem, — niéma nic złego, coby na dobre nie wyszło. Serce kobiece jest wrażliwe na takie rzeczy. Jeżeli kobieta wie, że ktoś dla niéj życie swe narażał...
— Ta sama korzyść jest także i dla drugiéj strony. A jeżeli dla drugiéj strony była już jakaś skłonność...
— Et, co mówisz! Przecież pan Trzaska nie może stanąć obok Korczaka. On jest aspirantem na nędznego nauczyciela, a ty przecież jeszcze niczém nie powalałeś swego obywatelskiego sztandaru. Ty możesz być wszystkiém; jeżeli będą pieniądze, możesz być magnatem, możesz być hrabią, możesz mieć świetne stosunki... a pan Trzaska może, co najwięcéj, liczyć na quinquenia w służbie szkolnéj, które mogą pensyjkę jego podwyższyć o kilkaset złotych!
— Pan Trzaska, gdy dostanie pieniądze może być także panem!
— Już tam z trzaski nic nie wystrużesz!
— Klejnot równy nam!
— Pokaż!
Pan Idzi wziął ze stołu kartę wizytową pana Juljana i podał stryjaszkowi.
Stryjaszek z wielką uwagą patrzał na kartę. Był na niéj skromny napis: Juljan Trzaska; ale nad tym napi-