Strona:Zacharyasiewicz - Nowele i opowiadania.djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Przed sztalugą z paletą w ręku siedział młody mężczyzna. Obok niego stał drugi w stroju francuzkim i patrzał w rozpoczęty portret Wojewodziny S***, którą artysta ubierał właśnie w jakieś fantastyczne szaty Rusałki.
Czy znaliście Bacciarellego? Zapewne widzieliście go, gdy był dziekanem szkoły rysunkowéj. Wtedy był on stary, zgarbiony, nosił siwą perukę, długi granatowy surdut o jasnych guzikach, białe pończochy i złote knafliki u trzewików. Gderał wiele, mruczał pod nosem i nie rad o dziełach swoich rozmawiał. Ale w owym czasie, gdy do niego wszedł Korticzelli, był on w sile wieku, z błyszczącém okiem, twarz miał pełną ruchu i ognia. Zapalał się, gdy mówił, a gdy siedział z paletą w ręku przed płótnem, mógłbyś i strzelać, to cię nie słyszał.
Stojący obok niego mężczyzna był młodzieńcem prawie i zaledwie mógł liczyć lat dwadzieścia. Bladéj, smagławéj twarzy, zarywał coś na temperament gorący, i tylko wykwintną francuzką ogładą okrywał szalone namiętności, które w jego duszy wrzały.
Pawilon ten nad brzegiem Wisły była to jedna z ustronnych pracowni Bacciarellego, które tyle mieściły w sobie tajemnic dworskich. Wiadoma bowiem była skłonność Stanisława Augusta do uwielbiania wdzięków kobiecych. Artysta umiał téj skłonności zadosyć uczynić. Wszystkie najpiękniejsze twarze kobiet warszawskich przechodziły tutaj na płótno, zkąd późniéj w odmiennych, fantastycznych szatach szły jako Najady i Rusałki na pułapy sal pałacowych. Sale Łazienek zostaną pod tym względem historyczną pamiątką owych