Strona:Z teki Chochlika (O zmierzchu i świcie).djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Patrz! obok tanecznica z lyrą Feba w ręku,
Wpatruje się w tych ludzi, ginących bez jęku
Za prawdę, co świat pragnie odrodzić miłością;
— Ona już chrześcijanką stała się — litością! —

Ci dwoje — to rzucone przez „pochodnie“ ziarna!
A więc — ofiara żadna nie jest w świecie marna!
— Daremnie oczy zamknąć sili się świat stary;
Darmo się w swej wściekłości miotają Cezary,
Kusząc się ludzkość gwałtu skrępować łańcuchem;

Do was należy przyszłość, o święte ofiary,
— Bo zwycięża ten zawsze, kto jest bielszy duchem!

1878.


Zwrócono uwagę moją na podobieństwo wiersza tego z prześlicznym wierszem p. Gomulickiego, napisanym z tego samego powodu. W istocie podobieństwo obydwu tych wierszy jest bardzo wielkie, tłumaczy się ono jednak tożsamością tematu, i jest najlepszym dowodem niepospolitych zalet obrazu, który dwóch autorów do tego samego nastroił kamertonu, i podsunął im tok myśli zupełnie prawie jednaki. Być jednakże bardzo może, iż czytałem wiersz p. Gomulickiego zaraz po jego pojawieniu się, t. j. na kilka miesięcy przed przybyciem obrazu Siemiradzkiego do Lwowa, że przy wybornej mojej wierszów pamięci zachowałem jego wrażenie w umyśle, i że potem gdy obraz ujrzałem, wrażenie to odezwało się we mnie bezwiednem już echem.