Strona:Wywczasy młynowskie.djvu/231

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Różane usteczka wyblakły, świeży rumieniec zniknął na licach, oczy straciły ów blask nieporównany i głęboko zapadły w doły, czoło nie miało już liljowego połysku dziewicy, skóra tu i owdzie przyżółkła nawet nieco, kości poczynały się uwydatniać, górować na twarzy. A te jej rączki cudowne, takie piękne, toczone, wychudły; jej palce stały się kościste, przez skórę przeświecały niebieskie żyłki. Ta w sam raz pełna i kształtna postać wyciągnęła się nitkowato, pochyliła się nawet cokolwiek. Urocza moja Psyche! w służbie i czci miłości skarlały twoje czarowne wdzięki! Z bogini niewolnicą się stałaś...
„Jest na świecie tyle piękniejszych ode mnie kobiet, że on mię za moją piękność nie może dzisiaj kochać. Niestety, wdzięki me — widzę to — przepadły bezpowrotnie i przy ich jedynie pomocy jużbym serca jego nie zdołała dla siebie podbić! Ale przecież ja posiadam w sobie przymiot cenniejszy nad wszelkie zewnętrzne powaby: mam serce zupełnie mu oddane, kocham go nad życie, czczę i uwielbiam jak bóstwo. Człowiek tej co on miary umie należycie ocenić duszę kobiety. On dobrze wie, że niema poświęcenia, na którebym się z miłości dla niego nie zdobyła, i za to mię niezawodnie kocha! Znam