Strona:Wywczasy młynowskie.djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ciągle żył, będę ją czcił, uwielbiał; będziemy z sobą obcowali w snach i na jawie, będziemy razem współczuli. Twórczyni mego szczęścia, smutku, żalu i tęsknoty, niech mi cię wolno będzie miłować z tą czcią, jaką ma umysł prostaka dla nadzwyczajności! Zaklęta w mem uczuciu, w myśl moją wpleciona, przebywaj ze mną, kiedym samotny i kiedy mię gwar otacza! Dobroci mi twej potrzeba, rozkazów twoich czekam.
Połyskiem jej czoła, blaskiem oczu, dźwiękiem głosu, krasą jej uśmiechu drga każdy nerw we mnie. Czuję ją lepiej, niż się uczuwa ciepło słońca. W miłości i uwielbieniu dla niej skupiły się wszystkie uczucia i dla wszystkiego, com kiedybądź wielbił, kochał. Przyroda tłumaczy mi mnie samego: ale ja muszę się wprzód wedrzeć w przyrodę swoją tęsknotą, smutkiem, pożądaniem — wszystkiem, co jest następstwem miłości, dalszym ciągiem mojej kochanki. Tęsknię za nią, jak uwięziona w ciemnicy roślina tęskni do słonecznego promienia. Jest to potrzeba mojej duszy, wzmożenie i potęgowanie uczucia, mój chleb idealny. Chcieć pożądać całą duszą, ścigać bez nadziei to, co jest wielkie, piękne — oto ziemskie szczęście moje!
Możeś ty nie jest taką wielką i piękną, jaką cię odtworzyłem w marzeniach swoich?