Strona:Wywczasy młynowskie.djvu/086

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
VII.

Porzućmy na chwilę profesora, pozwólmy mu spokojnie zjeść obiad „Pod daszkiem“, a następnie, jeśli chęć uczuje, niech się prześpi po obiedzie. Kto jest pan Przytycki?
Dopóki był na stanowisku nauczyciela, nikt o nim nie słyszał. Może pracował skromnie, cicho, jak rzetelnie dzielny człowiek? Nie: był groszorobem, pracował wyłącznie dla siebie, zdobywał na przyszłość kawałek chleba i cel swój osiągnął. Tego mu za złe brać przecież nie można. Ale niechże je swój chleb i ani piśnie o poświęceniu, o wielkich zadaniach życia, o ołtarzach obowiązku, ideji! On powinien już być zupełnie zadowolony, ponieważ sobie sam postawił pomnik — kamienicę. Tymczasem takim ludziom właśnie zachciewa się laurów sławy na deser życia! Cóż dać tym, którzy zawsze o sobie zapominali? Jak to smutne, gdy człowiek w kwiecie i sile wieku myślał wyłącznie o tem, co będzie jadł na starość, a dopiero doszedłszy