Strona:Wywczasy młynowskie.djvu/019

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niem kolegi, dodał, że pensjonarze pochorowali się z tych kotletów.
Brzdączkiewicz wpadł teraz coś jak gdyby w lekką filozoficzną zadumę i tak myślał:
— Jedna troska oblega widać cały świat ludzki: chodzi o to, żeby jeść i, o ile można, jeść rzecy zdrowe, dobre. A czyż tego można dopiąć przy małem wynagrodzeniu nauczyciela prywatnego?...
Wnet sobie przypomniał atoli, że, jakkolwiek trzeba wprzód jeść, ażeby następnie być wiernym zasadom, on, jako pedagog, ma obowiązek dać uczniom przy sposobności naukę moralną, i rzekł:
— Nicponie, nygusy jakieś, wstydźcie się, żeby myśleć tylko o brzuchu! Inne są zadania człowieka na ziemi. Czy wypada żyć po to, ażeby jeść? Czy do jedzenia Bóg stworzył człowieka?... Wiedzcie o tem, że język nasz napiętnował pasibrzucha, dając mu nazwę od pierwiastku żr... Burkiewicz, powiedz, jak się po polsku nazywa taki, co jedzenie tylko ma na myśli?
— Głodny, panie profesorze! — odpowiedział malec piskliwym głosem.
— A ja ci, smarkaczu, powiadam, że — żarłok, od czasownika żreć! — zawołał nauczyciel z uniesieniem. Tylko zwierzęta chodzą na żer, aby się nażreć!...