Który, choć mu się zdaje, że go już dotyka
I ręką chwyta, coraz to daléj umyka,
Łudząc marnym pozorem, póki śmierć, niestety!
Razem życiu i chęciom nie położy mety.
Cnota jest szczęściem prawym; ten szczęśliwy u mnie,
Kto pełniąc obowiązki włożone rozumnie,
Kontent ze stanu swego, rad przestaje na tem,
Czy grubym odzian worem, czy miękkim bławatem.
1770, II, 395 — 408.
Niémasz cię, piękny Dafni! O, naszéj słobody
Śpiewaku najwdzięczniejszy! Już słoneczko z wody
Morskiéj ślicznie wejrzało, już dzień światu wraca,
Już pagórków i lasów wierzchołki pozłaca.
Niémasz cię, piękny Dafni! a ja żalem zdjęty,
Czekam cię od godziny z mojemi koźlęty.
Ucieszna fletni moja! niebios darze złoty,
Co folgę sercu czynisz, co koisz kłopoty,
Zanuć tu sobie chwilkę; aza na twe pienie
Prędzéj ku mnie mój Dafnis trzodę swą przyżenie.
Powietrznych dziedzin narodzie swobodny,
Co wdzięcznym głosem ten gaiczek chłodny
Słodko ożywiasz, nucąc na przemiany:
Dzionek różany!
Zapraw me usta lubemi pieszczoty,
Bym ja mógł gładko okrąg jasnozłoty
Wiecznego słońca, jako i ty, tonem
Wielbić uczonem.
On ledwo pierwszym promyczkiem zabłyśnie,
Zaraz noc z oczu czarnoskrzydła pryśnie,
A cudny bierze kształt o rannéj zorze
Ziemia i morze.