Strona:Wybór poezyj- z dołączeniem kilku pism prozą oraz listów.djvu/344

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Którekolwiek mych uszu dolatują pienia,
Wszystkie są głosem szczęścia, głosem dziękczynienia.
Pastuszek na ugorze, ptaszek na gałęzi
Opiewa słodką radość, co mu serce więzi.
Skaczą wesołe trzody po wzgórkach zielonych,
Po dolinach czystemi strugi przeplecionych
Harcują tłuste capy, byk się zbija z bykiem,
Każdy hucznym wesele okazując rykiem.

Długoż, ach! długoż jeszcze, Twórco mój łaskawy,
Patrzać będę na dziwne boskiéj ręki sprawy
I świadkiem twéj dobroci? Już dziewiąty schodzi
Krzyżyk wieku, jako się w śliczną postać młodzi
Po białéj zimie wiosna; a gdy myśl skrzydlata
Patrząc na czas upłynny, ściga zbiegłe lata
I plac ów dwoma kresy otoczony mierzy,
Co się miedzy mym grobem i kolebką szerzy;
Cała ta niezmierzona perspektywa okiem
Dni jasnych, dni fortunnych upływa potokiem.
Ach! jak serce me pała, wiekuisty Boże!
Ta radość niezwyczajna, którą ledwo może
Zająkliwy wyrazić język, te łez tonie,
Które hojnym strumieniem płyną po mym łonie,
Znam dobrze, jak są podłe, jak słabe podzięki
Za wszystkie dobrodziejstwa, które-m wziął z twéj ręki.

Płyńcie hojnym potokiem, płyńcie oczy moje,
Wytaczajcie obfite łez rzęsistych zdroje.
Przeżyłem tyle latek; miło wspomniéć na to.
Że mi wszystkie tak zeszły, jak rozkoszne lato.
Ile dni, tyle pociech; a lubo je która
Nagłego smutku czasem zasępiła chmura,
Były-to owe tylko krótkie drzewołomy,
Co z gęstym deszczem straszne wysypawszy gromy,
Po małéj chwili nikną, a swemi przechody
W cudniejszy kształt obleką pola i ogrody.
Nigdy letniego słońca bystremi pożogi
Nie zmniejszyły się na mych gruntach plenne brogi,
Nigdy mróz tęgi rosłych szczepów mi nie skaził,
Nigdy przymorek dojnych krówek nie zaraził,
Nigdy, srogiemi brzucha zmęczony przemory,
Nie wlazł wilk krwawożerca do mojéj obory,
Ani mi kiedy tłustych baranów podawił.
Nigdy w méj chatce długo zły wróg nie zabawił.