Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom II.djvu/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pamiętasz owe miotły, jak pochodnie,
I te w powietrzu bijące się ptaki?
Stało się wszystko, co wieściły znaki;
Uciski, mordy, zniszczenie... Rzepicho!
(Pokazując na Metodego).
Na jego ręku Szczerb usnął tak cicho —
Cóż ty? (po chwili).
Przygotuj do gontyn objaty
Dla naszych. (Do Metodego).
A ty, gościu, do mej chaty
Twojego Boga wnieś.
Ś. METODY.   Mój Bóg jest wszędzie!
PIAST.   Cześć mu — i moim cześć! Niech z nami będzie
Twój Bóg, gdy tak mu ziemia nasza miła.
Wszystko, co dobre, ta strzecha pochyła
Przyjmuje rada do siebie i gości.
Ś. METODY   (wznosząc ręce).
Możni cię nie chcą, a przyjmują prości —
O, pobłogosław ich i oświeć, Panie!
(Rycerz wchodzi).
PIAST.   Witajcie, gościu!
RYCERZ.   Piaście, mam posłanie
Do was od Brony. Jak wy nas przyjmiecie?
PIAST.   Gdy z sercem, sercem przyjmiemy go kmiecie.
RYCERZ.   Daj rękę, bracie! To słowo Piastowe!
PIAST.   Jakaż wieść?
RYCERZ.   Starcze, Brona traci głowę.
Król zbył się męstwa, szaleje, bój zwleka;
Część z nim, część druga rycerstwa ucieka
I rozszarpuje między siebie grody.
PIAST.   O, wiem już o tem, że się wojewody
Niezawisłemi czynią książętami.