Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom I.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A ten im począł: „Opowiem staroście,
Jakoście dzielnie bili się Waszmoście.
Imieniem króla: górą Sądeczanie!“
„Górą Wąsowicz! — krzyknęli mieszczanie, —
Górą Wąsowicz, z bracią góralami,
Górą! Jan Kaźmierz znów królem nad nami!“
Na to Wąsowicz, dziękując, odpowie:
„Dzielniście, ale, jak mi miłe zdrowie,
Niema nad cieślę Bartłomieja chwata!
Pójdź waść, niechaj cię uściskam, jak brata!“
I gdy się husarz z mieszczanem ściskali,
„Górą Bartłomiej!“ wszyscy zawołali
I trzykroć w górę oręże podnieśli,
Wołając: „Górą sławna barda cieśli!“

Właśnie już Bartek bardę z krwi ocierał;
Stał i spokojnie dokoła spozierał,
Potem zdjął czapkę i rzecze: „Cześć Bogu,
Że tak się naszych krzywd pomścił na wrogu:
Nam się to, bracia, jutro dostać miało,
Dał Bóg — dziś Szwedom od nas się dostało.
Więc Panu najpierw, — potem ludziom dzięka!
Równą tu pracę miała każda ręka,
Każdy się równo wsławił dziełem krwawem“.
To rzekłszy, z oczu łzy otarł rękawem.
Ale wnet dodał: „Szkoda czasu psować,
Tam ogień, — chodźmy do ognia ratować,
By nam co jeszcze z domów nie zgorzało!“
Poszli więc za nim w ogień rzeszą całą.




TRUMNA.

Ciesielską izbę ozłociło rano,
A Bartek ciosał trumnę modrzewianą;
Ciosał sam w cichej, głębokiej boleści.
Czeladź swą w miasto rozesłał po wieści,
Kiedy w tej pracy wyręczyć go chciała, —
Bo to dla Basi ta trumienka biała.