Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom I.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jakby mą duszę chciała dobyć ze mnie,
I rzekła:... „„Dziewczę serce ci rozpali...
Krwi będą ludzie od ciebie żądali —
Ty chwycisz serce. — Taka twoja droga,
A każda droga wytknięta od Boga.““
Dziś, Basiu moja, rozumiem tę wróżbę:
Ta dłoń, nie serce, u króla ma służbę. —
Sztajn krwi chce waszej, więc się dłoni zbędę,
Utnę, a w waszej krwi kalać nie będę,
I wyratuję cię stąd, choć bez dłoni,
Z krwi i z płomieni!“

„A niech Bóg was broni!
Krzyknęła Basia — mówcież, co się stało!“
I miecz mu rączką zasłoniła białą.

„Przebacz! — rzekł Oskar rzewnie — przebacz, miła!
Basia mię kocha?!“ Ona się spłoniła
I milczy, ale, słowom jego rada,
Oczkami stokroć „kocham“ odpowiada.
On dłoń jej chwycił i ścisnął gwałtownie:
„O, ja cię, Basiu, kocham niewymownie!
Tyś moją; cóż król? jam, jak król, bogaty,
I możny, jako król mój, a te szaty
I barwy, choć są służalca znamieniem,
Wiem, droga, żem je tem wdziewał ramieniem
I tem ramieniem znów je zedrzeć mogę.
Milczysz? — Dla ciebie, dziewczę moje drogie,
Wszystko! — Ty dla mnie nie masz ani słowa?“

Basia to spłonie, to oczęta chowa
W cieniu rzęs; dłoń mu ścisnęła nieznacznie
I pochyliła twarz i mówić zacznie
Zmieszana: „Wiecie, ja dziadków mam dwoje,
Im Bóg poruczył przeznaczenie moje:
Jeśli na naszą zechcecie przejść wiarę,
Pobłogosławią was ich dłonie stare
I dadzą wam mnie; przyślijcie więc w swaty
Kogoś do dziadków, do naszej tam chaty!
A gdy zastawią biały chleb i wino,
Gdy się dziadkowie ucieszą nowiną...