Strona:Wino i haszysz. (Sztuczne raje). Analekta z pism poety.djvu/096

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gdybyż jeszcze kosztem godności, przystojności i wolnej swej woli człowiek mógł wyciągnąć z haszyszu wielkie korzyści duchowe. Stawiano mi nieraz podobne pytanie, więc odpowiem na nie. — Najprzód, jak to już wyczerpująco starałem się wyjaśnić, haszysz objawia jednostce jedynie ją samą. Co prawda w stanie tym indywiduum jest, że tak powiem, podniesione do trzeciej potęgi, krańcowo wzmożone; a że przytem, jak powszechnie wiadomo, wspomnienia trwają dłużej niż orgja, więc na pierwszy rzut oka wydawaćby się mogło, że nadzieje tych poszukiwaczy użyteczności nie są zupełnie pozbawione sensu. Jednak—najprzód, niech nie zapominają oni, że owe myśli, które prągnęliby wykorzystać, w istocie swej nie są bynajmniej tak piękne, jakiemi się wydają w swem chwilowem przebraniu — przystrojone szychem magicznym. Są one raczej ziemskiej niż niebiańskiej natury i zawdzięczają przeważną część swej piękności podnieceniu nerwowemu—chciwości, z jaką umysł rzuca się na nie. Dalej, nadzieje te — to błędne koło: przypuśćmy nawet na chwilę, że haszysz rodzi, albo przynajmniej potęguje genjusz ludzki — jednak ci ludzie zapominają, że właściwością haszyszu jest unicestwianie woli, i że w ten sposób odbiera on z jednej strony to, co rzekomo daje z drugiej, t. j. podnieca wyobraźnię, odbierając możność wyzyskania jej. Wreszcie, gdyby nawet przypuścić, że