Strona:Wino i haszysz. (Sztuczne raje). Analekta z pism poety.djvu/093

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się poruszać — słowem zmieniać swe przeznaczenie, zastępując je fatalnością innego rodzaju.
Przypomnijmy sobie ów zadziwiający symbol—Melmotha. Jego okrutne cierpienie ma swe żródło w niewspółmierności cudownych zdolności, nabytych odrazu przez pakt z szatanem, i środowiska, w którem, jako stworzenie boskie, żyć musi. I nikt z tych, kogo usiłuje on uwieść, nie chce kupić od niego za tę samą cenę jego szczególnego daru. W istocie każdy, kto nie godzi się z warunkami życia, sprzedaje swą duszę.
Łatwo ustalić stosunek, jaki zachodzi między satanicznemi kreacjami poetów, i żywemi istotami, oddającemi się narkotykom. Człowiek zapragnął być Bogiem i niebawem, mocą nie dającego się ująć prawa moralnego, spada on niżej od swej istotnej natury. Jest to dusza, która się wyprzedaje detalicznie.
Balzac uważał widocznie, że niema dla człowieka większego upokorzenia, ani większego cierpienia, jak wyrzeczenie się własnej woli. Widziałem go raz na zebraniu, gdzie była mowa o cudownem działaniu haszyszu. Słuchał i dopytywał się z zabawnem zajęciem. Osoby znające go zrozumieją, że był żywo zaciekawiony. Ale idea myślenia niezależnie od siebie obrażała jego poczucie wewnętrzne. Podano mu dawamesk, przyjrzał mu się, powąchał i zwrócił, nie skosztowawszy. Walka między