Strona:Wino i haszysz. (Sztuczne raje). Analekta z pism poety.djvu/064

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ląc. Uwaga nasza zatrzyma się nieco dłużej na niebieskawym dymie, unoszącym się z fajki. Myśl o ulatnianiu się powolnem, wiecznem owładnie naszym umysłem — i niebawem przeniesiemy tę ideę na własne myśli, na naszą substancję myślową. Dzięki szczególnemu rozdwojeniu się — przez rodzaj transpozycji czy qui pro quo myślowe poczujemy, że się ulatniamy i przypiszemy fajce (w której poczuliśmy się skurczeni i zmięci jak tytuń) osobliwą zdolność spalania nas… Dobrze nam z tem — i jedno tylko pytanie zaprząta nas i niepokoi: jak się wydobędziemy z fajki?…
Na szczęście, to nieskończenie długie urojenie trwało w istocie zaledwie minutę — bo właśnie w tym czasie zdobyta kosztem niezmiernego wysiłku chwila panowania nad sobą pozwoliła nam ześrodkować uwagę na zegarze. — Jednakże unosi nas już inny prąd myśli: będzie on kręcił nami jeszcze przez minutę w swym żywym wirze — i ta druga minuta będzie nową wiecznością. Bowiem wymiary czasu i trwania popadły w zupełny nieład, dzięki mnogości i napięciu wrażeń i idei. Zdawałoby się, że przeżywamy w ciągu godziny kilka żywotów ludzkich. — Czyż nie jesteśmy wówczas podobni do fantastycznego romansu — żywego nie zaś pisanego?
Jeżeli mówię o halucynacjach, nie należy brać tego wyrazu w ścisłem tego słowa znaczeniu. Bar-