Strona:Wincenty Rapacki - Król Husytów.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

potrzeba będzie dzielnego ramienia i mężnego serca jak wasze.
— Cierpliwości — to zwykła piosnka starych... Ale czy co wiecie?.. Mówcie mi...
— Ja... ja nic nie wiem jeszcze pewnego — odrzekł starzec, powoli patrząc w przestrzeń, — ale według moich obliczeń lada dzień ziścić się to musi. Wierzcie staremu.
— Ja wam dużo wierzę, panie pisarzu.Mówcie, mówcie mi, co się tam dzieje na zachodzie? Czego się spodziewacie?
— Tam Zygmunta nie chcą mieć królem, oglądają się za innym, mówił starzec zaciszonym głosem... a o tym innym... cierpliwości... Zobaczymy... cierpliwości... Nic wam więcej nie powiem.
Młody kniaź siadł spokojnie i zapuścił się w głęboką zadumę, jak gdyby próbował tej cierpliwości, którą mu zalecał starzec.
— Zbrodnie i szalbierstwa Zygmunta już przepełniły miarę — mówił dalej przysiadłszy przy młodzieńcu. — Oszukał swoich najlepszych sprzymierzeńców Kalikstynów, więc ci się złączyli, z Taborytami. Jedno ramię, jedna siła spaja dziś Czechy, które chcą mieć królem stryja Władysława, ale Władysław ich królem być nie może, bo mu księża nie dadzą wziąć korony z rąk heretyków.
— Będzie nim Witold — podchwycił kniaź.