Strona:Wincenty Rapacki - Król Husytów.djvu/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nigdy! nigdy go już nie zobaczę. O, czemuż nie mogę biedź za nim? Czemu nie mogę dzielić jego losów? Czemu?...
Rozpłynęła się we łzach. Stara ochmistrzyni była przestraszona. Mistrz Marcin począł uspakajać i napominać po cichu, wreszcie wziął ją w ramiona jak dziecię i poniósł do zamku.
— Do więzienia mnie niesiesz, — wołała. — Czemuś nie zostawił tam pod gwiazdami, gdziebym patrzeć mogła za nim i czekać?...
— Przez Boga żywego Was zaklinam.W imię tego, który dla Was tylko żyje i o Was myśli w każdej dnia godzinie, raczcie się opamiętać i uspokoić.
— Już będę spokojna, nie obawiajcie się.
— Będę tu czuwać nad Wami.
— O tak.
Księżniczka przebyła noc w gorączce. Marcin rwał włosy z głowy. Wschodzące słońce przyniosło pokrzepienie.
Na dworze nie zajmowano się nią. Stara ochmistrzyni przywykła do częstych objawów smutku i płaczu. Wreszcie mistrz Marcin uspokoił ją zupełnie, ale nie potrafił uspokoić własnego sumienia.




Wieść o powrocie Korybuta, jako króla Czech, lotem piorunu obiegła Polskę. Zagoto-