Strona:Wilhelm Feldman-My artyści.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

LOKAJ II.: Co to było? jakto było, panie Józef!
POKOJÓWKA: Nie wie pan Franciszek? Ojoj, coby tu było do opowiadania! Całą noc możnaby gadać!
LOKAJ I.: Już to ja w nocy wolę co innego…
POKOJÓWKA: Wstydziłby się pan Józef!
CIOCIA (wraca): Proszę Józefa światła pozapalać! Już jakiś powóz zajechał.
RADCZYNI i AMA (w przedpokoju. Bardzo strojne, zaaferowane).
RADCZYNI: I jakże? jakże? Gotowiście?
CIOCIA: Wszystko dobrze. Ino ci miastowi trochę się swarzą z naszą służbą. A jakże tam w teatrze, proszę pani?
RADCZYNI (daje lokajowi zarzutkę): Cudownie, nadzwyczajnie! Powodzenie, tryumf niesłychany!
CIOCIA: Dużo razy pana Alfreda wywoływano?
RADCZYNI: Dużo razy Fredzia wywoływano, Amusieńko?
AMA: Mamusia nie uważała? Po pierwszym akcie dwa razy, po drugim cztery… (Zaglądają do pokojów).
LOKAJ II.: Co to znaczy? niech panna…
POKOJÓWKA: Biją brawoo! krzyczą: awtoor! widziałam już dwa razy.