Strona:Wilhelm Feldman-My artyści.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ALFRED: Nieprawda — jak ty śmiesz…?! Walczyć chcę, walczyć będę.
SWARA: Da ci stary walkę! Ja przecie takie kiedyś… Teraz — patrz, patrz, co ze mnie zrobił!
ALFRED: Widocznie niewiele w tobie było! A ja nie dam się,.. siłę czuję, za łby wezmę, zwyciężę!
BODEŃCZYK: Obraziłeś mię, Alf, mimo to, raz jeszcze ci powiadam: ważą się losy!
ALFRED: Byłbym idyotą, gdybym nie wyciągnął konsekwencyi z dzisiejszego dnia! Wiem już, co znaczy życie… Wezmę się do roboty, ale inaczej! Nie będzie lada mieszczuch, albo lada gazeciarz i lada improduktyw!… Aaa, w głowie mi aż kipi, tysiąc idei wali… gorąco!! (Otwiera okno). A tam filistry chrapią! Nairytowali się moim kosztem, z tym większym apetytem pozjadali kolacye i widzą mnie już trupem… pogrzebanym… (Zaciśniętą pięścią przez okno grozi miastu). Poczekajcie, kanalie! ja wam wszystkim jeszcze pokażę!!

Kurtyna.