Strona:Wiland - Libussa.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 24 —

dla tego, że nieznalazła iuż więcéy żadnéy przyczyny zatrzymania go: nakoniec rzekła: „Nie podoba się bogóm, abyś się wadził z mocniéyszym od ciebie sąsiadem: cierpieć i przenosić , iest losem słabszych. Idź do swego oyca, pocieszay go w starości i żyw go pracą rąk swoich. Weź w podarunek ode mnie dwa woły z moiego stada i tę gałązkę, która ieśli zakwitnie i owoc przyniesie; wtedy nabędziesz daru przepowiadać rzeczy przyszłe....“ Młodzieniec wstydził się, że powinien przyiąć te podarunki, żadnego nawzaiem nie dawszy. Z milczeniem i pełnym miłości wzrokiem, pożegnał się z dziewicą: uyrzał u bramy dwa byki tak piękne iak niegdyś wół święty, na którym Europa morze przepływała. Z radością odwiązał i pognał ie przed sobą. Powrót iego, zdawał się mu naydzwyczaynie krótkim: tak silnie dusza iego zaięta była nadobną Libussą, iż poprzysiągł, chociaż wiedział; iż nigdy iéy ręki nie otrzyma; nikogo więcéy przez całe życie niekochać. Uradował się oyciec, kiedy usłyszał, że odpowiedź córki mądrego Krakusa, tak dobrze zgadzała się z iego życzeniem. A gdy rolnictwo przeznaczoném było teraz dla syna; ten zaprzągłszy swe woły, więcéy niémi na dzień wyrabiał