Przejdź do zawartości

Strona:Wiktor Hugo - Rzeczy widziane 1848-1849.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

vreur. Hieronim Bonaparte siedział w loży, sąsiadującej z moją.
Zaszedłem do niego podczas antraktu. Rozmawiając, uniósł się i mówił tak:
— Ludwik zwaryował. Strzeże się przyjaciół, a powierza się wrogom. Nie dowierza swojej rodzinie, a jednocześnie pozwala się wiązać starej partyi królewskiej. Byłem lepiej przyjęty po moim powrocie do kraju przez Ludwika Filipa w Tuileries, niż: przez mego siostrzeńca w Elizeum. Powiedziałem mu raz w obecności jednego z jego ministrów (Fould’a)Przypomnij sobie tylko! Kiedyś kandydował o prezydenturę, ten pan (wskazał na Fould’a) przyszedł do mnie na ulicę Algierską i prosił mnie, abym także postawił swoją kandydaturę, prosił mnie w imieniu Thiers’a, Mole’go, Davergier’a, Berryer’a i Bugeaud, Powiedział mi, że nigdy nie będziesz miał za sobą Constitutionnel’a; że ty jesteś dla Mole’go idyotą, a dla Tiers’a drewnianą głową; że tylko ja jeden mogłem zjednoczyć głosy i zwyciężyć przeciw Cavaignac’owi. Jednakże ja odmówiłem. Powiedziałem mu, że za tobą przemawia młodość i przyszłość, że ty masz jeszcze dwadzieścia pięć lat przed sobą, podczas gdy ja mam ich zaledwie osiem, lub dziesięć; że jestem inwalidem i prosiłem, aby mnie zostawili w spokoju. Oto jak ci ludzie postępowali i jak postąpiłem ja, a ty to wszystko zapominasz! A ty pozwalasz tym panom burmistrzować! A twój krewny, mój syn, który cię bronił w Konstytuancie, który się poświecił dla twojej kandydatury, ty go wyrzucarz za drzwi? A głosowanie powszechne, które cię zrobiło tem, czem jesteś — ty je łamiesz? Do-