Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz3.pdf/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łych walkach. Są częste przykłady upartego i ukrytego przed ludźmi męztwa, które broni się krok za krokiem w cieniu, przeciwko fatalnej sile konieczności i podłości. Szlachetne i tajemnicze tryumfy, których żadne oko nie widzi, żadne słowo nie nagradza, żadne okrzyki nie witają. Życie nieszczęsne, samotność, opuszczenie, ubóstwo — są to pola bitwy, które mają swoich bohaterów. Ci bohaterowie nieznani, są niekiedy bohaterami większymi od słynnych. Tak się tworzą silne i niepospolite charaktery. Nędza, prawie zawsze macocha, niekiedy bywa matką; niedostatek rodzi potęgę duszy i ducha; ubóstwo jest karmicielką duszy, nieszczęście — to dobry pokarm dla wielkodusznych.
Były chwile w życiu Marjusza, kiedy sam zamiatał sień swoją, kiedy kupował za sousa kawałek sera u owczarki, kiedy czekał aż zmierzch zapadnie ażeby przejść do piekarza i kupić chleba, który niósł do stancyjki swojej oglądając się, jakby go ukradł. Czasami widziano, jak młody niezgrabny człowiek, niosący książki pod pachą, z nieśmiałym i gniewnym wyrazem na twarzy, przemykał się pomiędzy żartującemi kucharkami, które go potrącały, do narożnej rzeźni. Wchodząc zdejmował kapelusz z czoła, na którem perliły się krople potu, kłaniał się głęboko rzeźniczce zdziwionej, kłaniał się następnie rzeźnikowi usługującemu, prosił o kotlet barani, płacił za niego sześć lub siedm sous, zawijał go w papier, kładł pomiędzy dwie książki pod pachę i wychodził. Kotletem tym, który sam sobie smarzył, żył przez trzy dni. Pierwszego dnia zjadł mięso, drugiego zjadł tłuszcz, a trzeciego ogryzał kości.
Ciotka Gillenormand próbowała po kilka razy posłać Marjuszowi po kilkadziesiąt pistolów. Zawsze je odsyłał, pisząc, że wcale ich nie potrzebuje. Nosił jeszcze żałobę po ojcu, kiedy w umyśle jego zaszła opowiedziana przez nas rewolucja. Odtąd nie zrzucał czarnego odzienia. Ale odzienie go porzucało. Nad-