Przejdź do zawartości

Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.II.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
37
KOŚCIÓŁ PANNY MARYI W PARYŻU.

dał mu poznać równie potężny pod czapką ojca Tourangeau, i, gdy patrzył nań, obecność doktora Coictier tłómaczyła zagadkę jego twarzy. Zasiadł nanowo milczący na swojem wielkiem krześle i podparł się łokciem na stole. Po chwili dumania dał znak gościom, aby usiedli, i przemówił do ojca Tourangeau.
— W jakim przedmiocie przyszedłeś pan rady u mnie szukać?
— Szanowny panie, — odpowiedział ojciec Tourangeau — jestem chory, bardzo chory. Mówię, że jesteś wielkim eskulapem i nie odmówisz mi swojej rady doktorskiej.
— Doktorskiej? — rzecze astrolog, potrząsając głowę. Zdawał się zbierać myśli przez chwilę i rzekł: — Ojcze Tourangeau, odwróć głowę, a znajdziesz odpowiedź na murze.
Usłuchał ojciec Tourangeau i przeczytał napis nad głową, wyryty na murze: Medycyna jest urojeniem.
Doktór Jakób Coictier z gniewem słuchał pytania ojca Tourangeau, odpowiedź zaś Klaudyusza powiększyła gniew jego. Schylił się ku ojcu Tourangeau i rzekł cicho, aby go astrolog nie słyszał:
— Uprzedziłem cię, że to głupiec. Chciałeś go widzieć...
— A może on właśnie ma rozum, doktorze Jakóbie! — odpowiedział ojciec tym samym głosem, lecz z gorzkim uśmiechem.
— Jak ci się podoba! — odpowiedział Coictier sucho. Następnie, zwróciwszy się do astrologa, mówił: — Medycyna urojeniem! wszyscy doktorzy i farmaceuci ukamienowaliby ciebie, mój panie. A więc zaprze-