Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.I.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
121
KOŚCIÓŁ PANNY MARYI W PARYŻU.

naszych przodków? Coby powiedział jaki subdyakon z szesnastego wieku, gdyby zobaczył wasze żółte malowania, któremi zeszpeciliście katedrę? Zapewne wspomniałby sobie, że to był kolor, którym kat powlekał miejsca zbrodnią splamione; zapewne przypomniałby sobie pałac Mały-Bourbon, cały zażółcony po zdradzie Konnetabla, „tak żółty, mówi Sauval, że pomimo upływu wieku, nie mógł stracić swego koloru;“ możeby sądził, że pański przybytek został skażony: i uciekłby z niego.
A gdy spojrzymy na wierzch katedry, nie wspominając o różnych innych, licznych barbarzyństwach, czyż serce się nam nie rozkrwawi, gdy wspomnimy, co się stało z ową ładną dzwoniczką, która opierała się na punkcie przecięcia okien, która nie mniej śmiała jak jej sąsiadka, wieża kaplicy, ginęła w obłokach przed wszystkiemi innemi wieżami, wysmukła, śpiczasta, głośna, wystrzelała ku niebu? Pewien architekt wytwornego smaku 1787 r.) obciął ją, i sądził, że zagoi ranę przyłożeniem plastru, wyglądającego jak fartuch kuchcika. Tak obchodzono się z cudowną sztuką wieków średnich prawie we wszystkich krajach, a nadewszystko we Francyi. Z ruin można wyczytać trzy rodzaje blizn, wszystkie mniej-więcej głębokie: najwpierw czas, który pomału szczerbi i rdzą powierzchnię powleka; następnie rewolucye polityczne i religijne, które, zaślepione, namiętne, wpadły tłumnie na gmach i szarpały jego bogate odzienie, jego rzeźby, jego arabeski, jego posągi, raz dla korony, to znowu dla pastorału; nakoniec mody, codzień niedorzeczniejsze, codzień więcej bez smaku, które od czasu nieporządnych a świetnych form Odro-