Przejdź do zawartości

Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— O! — powiedziała z cicha ze drżeniem, — i znowu on! ksiądz!
Był to archidjakon. Po lewej swej stronie miał podkantora kościelnego, po prawej kantora z laską, oznaką godności swej w dłoni. Postępował z głową w tył odrzuconą z oczami otwartem i nieruchomemi, śpiewając głosem silnym:
„De ventre inferi clamavi, et exaudisti vocem meam“.
„Et projecisti me in profundum in corde maris, et flumen circumdedit me“.
W chwili gdy wychodził na światło dzienne, mijając wysokie drzwi ostrołukowe, okryty szeroką kapą srebrną z czarnemi pasami na krzyż, był tak blady, że nie jeden z tłumu mógł siebie zapytać, czy to który z biskupów marmurowych, klęczących na grobowcowych płytach chóru, nie powstał, by spotkać na progu wieczności tę, która szła na śmierć.
Ona, nie mniej blada i nie mniej skamieniała, zaledwo spostrzegła, że jej wetknięto do ręki ciężką gromnicę z żółtego wosku, zapaloną; nie słyszała sykliwego głosu pisarza, odczytującego fatalny testament pokuty publicznej; a gdy jej kazano powiedzieć amen, powiedziała amen. Dopiero wtedy wróciła nieco do życia i do sił, gdy ujrzała, iż kapłan celebrujący, dawszy znak straż-