Przejdź do zawartości

Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

lanego olśniewającą jasnością. Poza ołtarzem, ku górze, przysłoniwszy wzrok, można było spostrzedz olbrzymi krzyż srebrny, rozpostarty na czarnem suknie, spadającem od sklepienia aż do posadzki u bocznych stopni ołtarza. Cała nawa była pusta. Tylko w odległych stalach chóru biskupiego, majaczyły jakby we mgle postacie ojców duchownych, a w chwili gdy się wielkie drzwi otwarły, wydobył się z kościoła śpiew poważny, wysoki i monotonny niby garściami na głowę skazanej ciskający urywki psalmów posępnych.
„...Non timebo mllia populi circumdantis me: exsurge Domine; salvum me fac Deus!
„...Salvum me fac, Deus, quoniam intrarerunt aquae usque ad animam meam.“
„...Infixus sum in limo profundi; et non est substantia.“
W tymże czasie inny głos, odosobniony od chóru, wywodził na stopniach wielkiego ołtarza melancholijne offertorium:
„Qui verbum meum audit, et credit, ei qui misit me, habet vitam aeternam et in judicium non venit, sed transit a morte in vitam.“
Oddalone śpiewania kilku starców, otoczonych mrokiem nad piękną istotą pełną życia i młodości, owianą ciepłem powietrzem wiosny,