Strona:Wieland - Wędzidło z muła.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„ Każ Pani, z mego muła, oddać mnie wędzidło! ––
Na to odpowiedziała śliczna wróżka: ”Potym
„ Dość czasu mieć będziemy mówić ieszcze otém!
Rzekł Gabin: ”Tom wyrzekł w chęci,
„ By mnie nie wyszło z pamięci! „ ––
A wróżka: ”Siaday móy Panie
„ Do iedzenia, bo dzisiay zasłużyłeś na nie! „ ––
Tą razą Gabin więcéy iuż się nie naraża
Z proźbą, niechcąc natrętnym być się nieodważa,
Lecz siedząc oko w oko z tą tak śliczną Panią,
Ułożył sobie aby nie spoglądać na nią;
J gdy ciągle ponure milczenie przybierze,
Zwracał swe czarne oczy zawsze na talerze. ––

Wróżka zwyczaiem bogów, wonią się nasyca,
Nic nie ié, ale coraz smętnieysze iéy lica;
Oczy iéy łzawe,
Policzki bladawe,
A spod koronkowego piersi iéy okrycia
Widno było wzruszenie ich, i serca bicia. ––
Pan Gabin nie zważaiąc nato wciąż zaiada;
Widząc Wróżka, że smutek na nic się nie nada,
Tak iak każda z ślicznych Pań, iak są ich zwyczaie,
Że co innego czuie, inną rzecz udaie,
Wraz dowcipną, podchlebną, wesołą się staie;
J wszystkie na plac boiu przyłudy wytacza,
J w nektarze Amorka zdradne strzały macza. ––